Wietnam, kraj o zapierających dech w piersiach krajobrazach i pysznej kuchni, jest miejscem, które przyciąga turystów jak muchy do miodu. Ale zanim wsiąkniecie w wir tej egzotycznej przygody, pozwólcie, że rzucimy Wam kilka ostrzeżeń i podzielimy się naszą historią. Bo choć Wietnam kusi kolorami, dźwiękami i aromatami, to kryje w sobie również pułapki, które potrafią zamienić wymarzone wakacje w niezapomniane zmagania z lokalnymi realiami. Od ruchu ulicznego, który przypomina bardziej taniec śmierci niż porządny chaos, po tajemnice ulicznego jedzenia, które mogą zaskoczyć nawet najbardziej odważnych smakoszy – przygotuj się na podróż, która na pewno nie będzie nudna. Przeczytajcie, aby dowiedzieć się, na co zwrócić uwagę, zanim wyruszycie na podbój Wietnamu i zanim przekonacie się, że „coś takiego jak złe doświadczenie podróżnicze” naprawdę istnieje.
Ruch uliczny w Wietnamie to zjawisko, które można by określić jako swoistą symfonię chaosu, w której każdy instrument gra na własną nutę, a konduktorem jest sama natura. W miastach takich jak Hanoi czy Ho Chi Minh, poruszanie się po ulicach to nie tylko kwestia dotarcia z punktu A do punktu B, ale także prawdziwa próba siły woli i nerwów.
Przede wszystkim, motoryzacja w Wietnamie ma swoje własne zasady, które wydają się być wynikiem jakiegoś nieudolnego eksperymentu społecznego. Skutery dominują na drogach w liczbie przyprawiającej o zawrót głowy – można by pomyśleć, że to nie miasto, a niekończąca się kawalkada jednośladów. W końcu, kto potrzebuje samochodu, gdy można zmieścić całą rodzinę, psa i zakupy na jednym skuterze? Wietnamczycy udowadniają, że przestrzeń osobista to pojęcie względne, a zgrupowanie się w małej masie ludzi na dwóch kołach to znak tożsamości narodowej.
Zasady ruchu drogowego? Cóż, są bardziej sugestiami niż przepisami. Zielone światło to jedynie zachęta do przejazdu, a czerwone – zaledwie mała przeszkoda. Przechodzenie przez ulicę to prawdziwa sztuka. Należy po prostu iść naprzód z nieugiętą pewnością siebie, a reszta pojazdów magicznie się dostosuje. To jak taniec, w którym nie ma miejsca na wahanie – jeśli się zatrzymasz, możesz stać się celem dla nadjeżdżających skuterów.
Jeśli myślisz, że trzymanie telefonu w dłoni podczas spaceru po zatłoczonym mieście to dobry pomysł, to musisz być nowym rekordzistą w ignorowaniu rzeczywistości. Wietnamczycy na skuterach to prawdziwi mistrzowie swojego rzemiosła. A ich umiejętności w „wyrywaniu” telefonów z rąk turystów można by porównać do sztuki cyrkowej. Wygląda to mniej więcej tak: turysta, z szeroko otwartymi oczami, podziwia panoramę, a oni, niczym błyskawica, pojawiają się obok niego, chwytają twój telefon i znikają w mgnieniu oka.
Nie daj się zwieść pozorom – to nie jest scena z filmu akcji, to codzienność w wielu wietnamskich miastach. Dlatego warto trzymać swój telefon blisko ciała, a najlepiej schować go do kieszeni, gdy nie jest używany. Możesz mieć ochotę na zrobienie zdjęcia, ale czy naprawdę chcesz, aby twoje wspomnienia z Wietnamu były związane z dramatycznym goniącym skuterem?
-
Uważajcie, kiedy wymieniacie pieniądze
Wietnamczycy, znani ze swojego przedsiębiorczego ducha, stworzyli wręcz sztukę oszukiwania na wymianie walut, a ich ulubionym „narzędziem” w tej grze jest dong – ich rodzima waluta, która, przyznajmy, jest dość trudna do policzenia – 1 dolar amerykański to ok. 25 377,49 dongów. Dongi to jednostki monetarne o tak niskiej wartości, że liczenie ich przypomina odliczanie ziarenek ryżu. Wyobraźcie sobie, że chcecie wymienić 100 dolarów amerykańskich. Otrzymujecie stos banknotów. W pewnym momencie, kiedy liczycie te wszystkie banknoty, możecie poczuć się jak w grze w ruletkę: „Czy ja na pewno dostałem tyle, ile powinienem?” A oto, co się wydarza – podczas gdy wy walczycie z długimi ciągami cyfr, sprytny Wietnamczyk, z uśmiechem na twarzy, może nieco „przyciąć” wasze zyski, zmieniając kurs na bardziej „opłacalny” dla siebie.
I tutuaj podzielimy się naszą historią. Siądźcie, zapnijcie pasy i słuchajcie:
Lądujemy w Ho Chi Minh o 18:00. „Pełni energii” (jet lag) i ciekawości, czekamy na bagaże, kiedy nagle dostajemy wiadomość z Bookingu — nasza rezerwacja jest anulowana. Problem z kartą płatniczą. „OK, zdarza się” – myślimy. Natychmiast próbujemy zarezerwować ten sam apartament przy użyciu innej karty, ale po chwili przychodzi kolejne powiadomienie — znów anulacja.
Obie karty działały bez problemu wcześniej, więc zastanawiamy się, co mogło pójść nie tak. Na infolinii Bookingu nie są w stanie nam pomóc, więc czekając na bagaże, decydujemy się zarezerwować nowy obiekt. Udało się! Zamawiamy Graba i ruszamy w kierunku naszego nowego noclegu.
Jesteśmy już w połowie drogi, kiedy nagle dostajemy wiadomość od obiektu: rezerwacja anulowana, bo mają jakiś błąd w systemie — apartament wcale nie jest wolny. Z taksówki, na szybko, próbujemy znaleźć coś innego. Wybieramy losowy hotel, zmieniamy trasę przejazdu i modlimy się, żeby tym razem wszystko poszło zgodnie z planem.
W końcu docieramy na miejsce. Apartament jest dostępny, możemy odetchnąć z ulgą. Marzymy tylko o tym, żeby się wyspać i naładować baterie przed kolejnym dniem w tym chaotycznym mieście.
Przygody już się zaczęły — mamy nadzieję, że teraz będą tylko lepsze!
2 dni później dzieliliśmy się kolejną historią na naszych mediach społecznościowych – FB i IG:
Sajgon – miasto, które żyje w przyspieszonym i zrozumiałym tylko dla lokalsów tempie. Przejście przez ulicę to walka o przetrwanie (tysiące skuterów pędzących z każdej strony!), a wszechobecny chaos jest tu czymś tak naturalnym, jak zapach pho o poranku. Ale wiecie, co jeszcze okazało się chaotyczne? Nasza (kolejna! trzecia) rezerwacja zakwaterowania.
Zaczęło się niewinnie – dwie pierwsze rezerwacje hoteli zostały anulowane. Trochę zmęczeni, trochę zrezygnowani, zarezerwowaliśmy przypadkowy hotel na dwie noce.
Po krótkim oddechu stwierdziliśmy, że czas na coś wygodniejszego i znaleźliśmy apartament w centrum:
ocena 9.2 na Bookingu,
ponad 320 opinii,
bezzwrotna opcja rezerwacji.
Wyglądało obiecująco i legitnie. Byliśmy przekonani, że tym razem wszystko pójdzie jak z płatka.
Pierwszy problem: „Brak kontaktu z firmą zarządzającą apartamentem”
Firma zarządzająca milczała jak zaklęta, nie odpowiadali na wiadomości na WhatsApp ani nasze telefony w dzień zameldowania. Podjechaliśmy pod zarezerwowany apartament. Pan z ochrony, widząc nasz stres pomieszany ze złością, sam spróbował się do nich dodzwonić. Zero odzewu.
Nie mając innego wyjścia, usiedliśmy na ławce pod 7-Eleven, zastanawiając się, co dalej. Adrian zadzwonił do Bookingu i kilka minut później dostaliśmy pierwszą wiadomość od zarządcy: „Apartament, który zarezerwowaliście, nie jest dostępny. Czy możecie anulować rezerwację?”.
Cóż, nie mogliśmy, bo opcja była bezzwrotna, a my już byliśmy na miejscu. Wtedy zaproponowali nam alternatywę – większy apartament, ale… zamkną jeden pokój na klucz. Stwierdziliśmy: Fair enough.
Drugi problem: „Wasza rezerwacja zostanie anulowana za 2 godziny”
Po dwóch nocach, kiedy Adrian jeszcze o 2:00 nie spał, otrzymał wiadomość przez Booking. Brzmiała ona „Wasza rezerwacja zostanie anulowana w ciągu dwóch godzin, jeśli nie uzupełnicie danych karty”. Co? Przecież zapłaciliśmy za 4 noce z góry w pierwszym dniu! Telefon do Bookinga wyjaśnił sprawę – zarządca próbował anulować naszą rezerwację. Okazało się, że… to nie pierwszy raz, kiedy robi takie numery. Wysłaliśmy potwierdzenie płatności i poszliśmy spać, bo rano czekała nas wyprawa do Delty Mekongu.
Dlaczego takie rzeczy są tak popularne w Wietnamie? Mamy swoje teorie, ale może ktoś z Was wie więcej? A może sami przeżyliście podobne przygody z rezerwacjami?
Sajgon uczy elastyczności – na ulicy, w rozmowach i, jak się okazuje, również przy rezerwacjach noclegów. Ale nie zmienia to faktu, że to miasto wciąga i fascynuje. Nawet jeśli czasem trzeba się zdrowo nagimnastykować, żeby wszystko „zagrało”.
Rozważaliśmy, czy podzielić się nazwami miejsc, które zarezerwowaliśmy. Otrzymaliśmy wiele wiadomości prywatnych z prośbami o te informacje. Jeden z apartamentów, który wtenczas nas interesował, nie był już dostępny po dwóch tygodniach od naszego pechowego doświadczenia. A macie, to te miejsca: TO i TO.
✈️ Szukasz lotów ❓ Kliknij TUTAJ, aby poznać nasze techniki na tanie latanie ❗
|
🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com
|
🏥 Wyjeżdżając za granicę nie zapomnij o ubezpieczeniu turystycznym ❗ Znajdź najlepsze ubezpieczenie, korzystając z wyszukiwarki Rankomat
|
🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!
|