Skip to content
Okulary Na Świat
Menu
  • Strona główna
  • O nas
  • Tu i tam
    • Afryka
      • Egipt
    • Ameryka Północna
      • Meksyk
    • Azja
      • Arabia Saudyjska
      • Indonezja
      • Izrael
      • Malezja
      • Singapur
      • Tajlandia
      • Turcja
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Belgia
      • Chorwacja
      • Czechy
      • Estonia
      • Francja
      • Grecja
      • Holandia
      • Łotwa
      • Macedonia
      • Polska
        • Małopolskie
        • Podkarpackie
        • Pomorskie
        • Wielkopolskie
      • Rumunia
      • Słowacja
      • Węgry
  • Lifestyle
    • Inspiracje
    • Hotele
    • Pyszności
    • Projekt: rodzina
      • z Afryki
      • z Ameryki Północnej
      • z Ameryki Południowej
      • z Azji
      • z Europy
    • Recenzje książek
    • Recenzje linii lotniczych
    • W podróży z dzieckiem
  • Tanie latanie
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Polski
  • English
Menu
Edge of the World_1

Edge of the World – wyprawa na kraniec świata

2023-09-052023-09-12 by OkularyNaŚwiat

„Dajcie się nam porwać na kraniec świata. W miejsce, za którym nie ma już nic, a jedynie bezkres pustyni”. – Tak właśnie wyobrażamy sobie reklamę w biurach turystycznych Edge of the World, gdyby kiedykolwiek powstała.Edge of the World_3

Edge of the World to klif o wysokości 1131 m, który jest położony na skraju rozciągającego się na 800 km pasma górskiego Tuwajk, pośrodku pustyni. Tak naprawdę w Arabii Saudyjskiej wystarczy wyjechać z miasta, by znaleźć się na pustyni:). Klify, o których mowa powstały w wyniku ruchów tektonicznych płyty arabskiej w kierunku północno wschodnim, spowodowanych rozprzestrzenianiem się szczeliny Morza Czerwonego około 100 km na zachód od skarpy Dżabal Tuwajk. Zdaniem geologów 150 milionów lat temu w okresie jurajskim wschodnia część Półwyspu Arabskiego była płytkim morzem tropikalnym.  

Tyle naukowego bełkotu. A co obecnie znajdziemy w tym miejscu? Wspaniały widok na bezkres nicości z wysokości 1 km. Powstała półka skalna sprawia wrażenie, że oto nagle znajdujemy się na krańcu świata, a dalej nie ma już totalnie nic.

Edge of the World – jak dojechać na „Kraniec Świata”?

Tu sprawa nie jest tak oczywista. Można oczywiście znaleźć w Internecie zorganizowaną wyprawę w to miejsce. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że turystyka w Arabii Saudyjskiej to na ten moment raczkujący bobas, który co prawda rośnie zdrowo i dość dynamicznie, jednak póki co nie ma zbyt wiele do zaoferowania.

Jadąc do Arabii Saudyjskiej, mieliśmy ambitny plan wynajęcia auta. Byliśmy tam w grupie sześciu osób i nawet dokonaliśmy wstępnej rezerwacji w jednej z renomowanych międzynarodowych wypożyczalni. Jednak ostatecznie zrezygnowaliśmy.  Dlaczego?

Auto mieliśmy odebrać z punktu wypożyczalni na stacji kolejowej. Dojechaliśmy tam UBER-em rano i czekaliśmy na obsługę jakiś dłuższy czas (mało kto na stacji mówił po angielsku i nie byliśmy pewni, czy ktokolwiek w ogóle ktokolwiek do nas podejdzie). W końcu po jakiejś godzinie pojawiła się obsługa wypożyczalni. Rezerwacja w porządku, ale chcieli od nas kartę kredytową. Tej żadne z nas nie miało. Była alternatywa. Mogliśmy zapłacić depozyt w wysokości 4000 SAR (około 4500 PLN), na co zgodzić się nie mogliśmy. Skąd tak bajońska suma? Otóż od kilku lat władze Arabii Saudyjskiej walczą z patologiami na tamtejszych drogach. Teraz najmniejsze przewinienie karane może być mandatem w astronomicznej, jak na europejskie warunki, wysokości. Na drogach zainstalowane są kamery, a także urządzenia do pomiaru prędkości. Wypożyczalnia z oczywistych względów nie może sobie pozwolić na narażenie się na takie mandaty. Te bowiem po jakimś czasie od wynajmu przyszłyby na jej adres. Blokada na karcie kredytowej jest racjonalnym pomysłem. Po odbiór depozytu prawdopodobnie mielibyśmy zgłosić się po miesiącu, jak byłoby wiadome, że nic nie przeskrobaliśmy.

Tak więc rezerwacja, mimo że była to na niewiele nam się zdała. Jak zatem dostaliśmy się do upragnionego celu?
Przed stacją kolejową znajdował się postój taksówek. Żaden z taksówkarzy nie mówił po angielsku i tu z pomocą przyszedł stary poczciwy wujek Google. Taksówkarze dość żywo dyskutowali i pytali jeden drugiego gdzie to miejsce, do którego chcą dojechać turyści się znajduje. W końcu jeden z nich zadeklarował się nas tam zabrać. Nieco za pomocą translatora, a nieco na migi, ale z uśmiechem i w fantastycznym nastroju udało nam się wynegocjować cenę 700 SAR za całą naszą grupę. Nasz poczciwy taksówkarz sam nie wiedział, gdzie jedzie i na co się zdecydował. I do teraz pozostaje to dla nas zagadką, czy jakby wiedział, to zgodziłby się nas tam zabrać.

Edge of the World_5

Pierwsza część trasy jest dość prosta i nie ma w niej nic nadzwyczajnego. Ot po wyjechaniu z miasta naszym oczom ukazał się bezkres pustyni. Droga asfaltowa nie zapowiadała żadnej niespodzianki. Na chwilkę zatrzymaliśmy się jeszcze na jakiejś wiosce w pobliżu sklepu. My zakupiliśmy tam niezbędny prowiant, zaś nasz kierowca poszedł się pomodlić. Prawdziwe atrakcje miały dopiero nadejść. Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów trasy okazało się bowiem drogą szutrową. Chociaż nie… nazwanie jej drogą szutrową sugerowałoby, że to jest jakaś całkiem przejezdna droga. Tymczasem kamienie, a właściwie głazy, pagórki i inne przeszkody uczyniły z naszej podróży Jeep Safari, jakie wcześniej mogliśmy doświadczyć w Dubaju. Samochód ledwo dawał radę, zaś jego skrzynia biegów nie piszczała… ona płakała przy pokonywaniu każdego kolejnego pagórka. Kilkukrotnie wychodziliśmy z samochodu, aby pomóc kierowcy w ogóle przejechać.Edge of the World_2

Ale to nie jest tak, że było jedynie źle. Po drodze spotkaliśmy urocze wielbłądy, które pierwszy raz w życiu mogliśmy podziwiać z bliska w ich naturalnym środowisku. Wielbłądy wypasał pasterz, którego nasz kierowca spytał o dalszą drogę. Tu po raz kolejny przekonaliśmy się o gościnności Arabów. Jak ów pasterz usłyszał, że jesteśmy turystami i zmierzamy do Edge of the World poczęstował nas mlekiem wielbłądzim. Kolejne prawdziwe arabskie doświadczenie, którego nigdy nie zapomnimy.

W końcu udało nam się dotrzeć w miejsce, gdzie nie było żadnych szans na przejechanie naszym samochodem. Do klifu pozostało wówczas 5 km i dalszą drogę pokonaliśmy już pieszo. To znaczy… kto pokonał, ten pokonał, bo my widząc, że inne samochody z napędem 4×4 jadą do końca trasy, w końcu złapaliśmy stopa i na miejsce dotarliśmy z uroczą rodzinką z Francji, która od 11 lat mieszka w Arabii Saudyjskiej. O tym co zobaczyliśmy na miejscu, nie ma co dużo pisać i spróbujemy Wam to pokazać na zdjęciach. Po dotarciu na miejsce byliśmy też świadkami kręcenia reklamy arabskich perfum, z tłem krańca świata w pełni słońca.

Na miejscu pozostaliśmy około godziny, robiąc zdjęcia i podziwiając widok, który naprawdę zapierał dech w piersiach. Następnie ruszyliśmy z powrotem w kierunku naszego samochodu, w którym czekał na nas kierowca. Przeszliśmy może kilometr, a może półtorej gdy zobaczyliśmy inny samochód jadący w naszą stronę. Okazało się, że nasz kierowca, żeby oszczędzić nam bólu, spowodowanego wędrówką w palącym słońcu i również oszczędzić czasu, poprosił innego kierowcę, by po nas wyjechał. I tak oto pozostałą trasę pokonaliśmy na pace Jeep-a :). Nasz uroczy kierowca porozumiał się w czasie naszej nieobecności z innymi kierowcami i Ci podpowiedzieli mu bardziej przyjażna drogę powrotną do Rijadu. Dzięki temu nasza podróż z powrotem do miasta minęła znacznie szybciej. Ostatecznie kierowca, któremu uśmiech nie schodził z twarzy przez całą trasę i który, był dla nas bardzo życzliwy, otrzymał od nas 1000 SAR. Nie była to wygórowana cena, patrząc na to, jakie atrakcje nam zapewnił.

✈️ Szukasz lotów do Arabii Saudyjskiej 🇸🇦 ❓ Kliknij TUTAJ, aby znaleźć najtańszy lot do tego miejsca ❗

🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com

🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!

Wróć

____________________________________________________________________________________________________________
  • Airalo 1
    Jak pozostać w kontakcie z bliskimi, będąc na końcu…

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polub nas na facebooku

Śledź nas na Instagramie

🏚️ Osiedle Przyjaźń – czyli warszawska ka 🏚️ Osiedle Przyjaźń – czyli warszawska kapsuła czasu.

Tu czas się zatrzymał - drewniane domki, ciche podwórka i malownicze werandy, które widziały więcej niż niejeden monitoring. 
Zamiast szklanego biurowca – zielony domek z kotem na dyżurze. Zamiast parkomatu – zaparkowany skuter z duszą. A zamiast bramy z domofonem – pies z noskiem wystawionym pod furtkę 🙂

Kiedyś tymczasowe miasteczko dla radzieckich budowniczych Pałacu Kultury, dziś – pełnoprawna stolica drewnianego klimatu i niezamierzonych sentymentów.
#warszawa #osiedleprzyjaźń #osiedleprzyjazn #drewnianedomki #drewnianedomy #atrakcjewarszawa
🧶 Praga się wydziarała… tzn. wydziergała! 🧶 Praga się wydziarała… tzn. wydziergała! 🧶

Warszawska Praga. Miejsce, gdzie czasem trudno odróżnić sztukę uliczną od sabatu miejskich dziwadeł.  To tutaj słupki – TE nudne, czarne, uliczne kikutki – postanowiły wyjść z cienia i… założyć swetry. A efekt? Każdy słupek ma więcej osobowości niż niejeden kandydat w wyborach samorządowych.

Baby Yoda? Jest. Minionek? Oczywiście. Kicia Kocia? A jakże. Fortepian w rozmiarze słupkowym? Czemu nie!
Są też paski, kropki, kwiatki i podejrzane stworzenia przypominające wełniane kaktusy po LSD. 

I nie pytaj, czy to sztuka – to Praga.

Praga się nie zmienia. Praga się rozwija – z pętelki na pętelkę.

📍ul. Kawęczyńska, Warszawa##

#warszawa #warszawapraga #warszawazdzieckiem #warszawazdziećmi #warszawa_warsaw #pragapołudnie #atrakcjewarszawa #atrakcjewarszawy
W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwas W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwasty :)

W samym sercu Dubaju, tuż obok Burdż Chalifa, można natknąć się na gigantyczne dmuchawce. Nie, nie rosną tutaj naturalnie. To rzeźba polskiego artysty Mirka Struzika(tak, dobrze czytacie – Mirek to Polak, który zrobił Dubajowi łąkę:)). Jego gigantyczne dmuchawce wyglądają, jakby ktoś wziął zwykłe polne rośliny i wrzucił je do laboratorium, w którym inżynierowie Dubaju projektują kolejne megastruktury. Efekt? Futurystyczna łąka ze stali nierdzewnej, podświetlona w taki sposób, że wieczorem wygląda jak scenografia do filmu science fiction.

Jeśli Dubaj ma jedną zasadę, to brzmi ona: rób wrażenie. I dmuchawce Mirka Struzika doskonale wpisują się w tę filozofię.

#dubaj #dmuchawcedubaj #dzieckowdubaju #dubajzdzieckiem #dubaj🇦🇪 #mirekstruzik #polacywpodróży #polacywdubaju #burdżchalifa #burdzchalifa
Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze do Wietnamu. Gdzie się zatrzymać? Braliśmy pod uwagę dwie opcje: Deirę – starą, handlową część Dubaju, oraz Szardżę – sąsiedni emirat, który jest tańszy, ale jednocześnie konserwatywny i mniej „dubajski”. Ostatecznie wygrała Deira – bo blisko lotniska i bardziej autentyczna.
 

Deira – Dubaj, który oddycha, a nie tylko błyszczy🫚🧄🧅

Jeśli wasza wizja Dubaju to jedynie szklane wieżowce, złote klamki i klimatyzowane przystanki autobusowe, to Deira może was zdziwić. To tutaj miasto naprawdę żyje. Nie w Instagramowym sensie „wow, patrzcie na ten infinity pool”, ale w rzeczywistości – w wąskich uliczkach, przy zatłoczonych bazarach, w zapachu świeżego chleba i przypraw.

Wielu uważa Deirę za „mniej bezpieczną”, co w języku turystów oznacza zazwyczaj: jest tam taniej i bardziej autentycznie. W rzeczywistości nie czuliśmy się tu ani trochę zagrożeni – może poza chwilą, gdy sprzedawca perfum próbował przekonać nas, że jego zapach „trzyma się dwa tygodnie” 😉

Kto mieszka w Deirze? 👳‍♂️🧕

Deira to Dubaj imigrantów. Mieszka tu głównie ludność pochodząca z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin i Afryki Wschodniej. To oni od dekad tworzą to miasto – prowadzą sklepy, smażą najlepsze samosy w okolicy i zarządzają biznesami, które pozwoliły Dubajowi stać się tym, czym jest. 

Abra – najtańsza atrakcja Dubaju🚣

Jedną z największych atrakcji Deiry jest przeprawa przez zatokę Dubai Creek. I tu wchodzi ona – cała na drewniano – abra. To tradycyjna łódka, którą od wieków mieszkańcy Dubaju przemieszczali się między Deirą a Bur Dubai. Koszt tej przygody? 2 dirhamy (czyli jakieś 2,20 zł). Tak, w Dubaju nadal istnieje coś, co kosztuje mniej niż batonik w automacie. 

Przejazd trwa dosłownie kilka minut, ale to wystarczy, by poczuć klimat dawnego Dubaju. 

#dubaj #dubajzdzieckiem #deira #deirazdzieckiem #dubaicreek #dubaj🇦🇪 #emiratyarabskiedlapolaków #dubajdlapolaków #dubajewo #dzieckowdubaju #abra #abradubaj
Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy się naszymi kosztami i przemyśleniami, ale zaznaczamy: byliśmy uwiązani terminami, więc niektóre decyzje można było zorganizować taniej. Mediana? Zazwyczaj wychodzi drożej. A my? No cóż, złapaliśmy kilka okazji, ale i kilka wpadek. Oto jak to wyglądało.

Loty – czyli jak nie zbierać mil🛫

Nasza podróż rozpoczęła się od lotu do… Dubaju. Dlaczego? Bo promocje kuszą. Turkish Airlines miało wtedy świetną ofertę – bilety w dwie strony za 1150 PLN na osobę, z bagażem rejestrowanym i posiłkiem na pokładzie. Brzmiało jak marzenie, prawda? Tym bardziej że zbieramy punkty Miles & More. 
Niestety, jak się później okazało, w zakupionej przez nas taryfie punkty nie są naliczane. Brawo my 🙂

Na dokładkę czekała nas sześciogodzinna przesiadka w Stambule. Czy można to było zorganizować lepiej? Pewnie. Ale przynajmniej odkryliśmy pro tip: jeśli macie przesiadkę dłuższą niż 5 godzin, Turkish Airlines oferuje darmowy posiłek na lotnisku. Wystarczy udać się do Care Pointu i poprosić o voucher – dostaniecie kupon na posiłek z napojem do wykorzystania w jednej z restauracji. Biorąc pod uwagę ceny na lotnisku w Stambule (jedna kanapka Big Mac za 62 PLN, serio?), to jest game changer.

Dubaj – trzy dni błyskotek🏙️🇦🇪

W Dubaju spędziliśmy trzy dni. Nie będziemy się rozpisywać, bo Dubaj to Dubaj: błysk, przepych i klimatyzacja ustawiona na „syberyjski mróz”. Naszym następnym krokiem był lot Cathay Pacific do Wietnamu – dokładnie do Ho Chi Minh.

Lot do Wietnamu ✈️🇻🇳

Za bilet w dwie strony z Dubaju do Ho Chi Minh zapłaciliśmy 1450 PLN na osobę. Cena obejmowała bagaż rejestrowany i posiłek, a Cathay Pacific, linie z Hongkongu, zadbały o nasz komfort. W Hongkongu mieliśmy kilkugodzinną przesiadkę i ambitny plan: szybkie zwiedzanie. Niestety, plan rozbił się o deszczową rzeczywistość i naszą walkę z jet lagiem. Zamiast eksploracji miasta wybraliśmy siedzenie na lotnisku.

#wietnam #lotydowietnamu #vietnam #turkishaitlines #cathaypacific #lotniczetipy #taniebiletydoazji #taniebiletydowietnamu #biletydosajgonu
Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstar Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstarszych centrów badawczych w Wietnamie, zaprasza na niezwykłą podróż w głąb oceanu. A dokładniej – w głąb starego budynku pełnego ryb, formaliny i lekkiego chaosu. Brzmi jak coś dla was? No to zaczynajmy!

Wchodzimy do środka. Tutaj zaczyna się prawdziwa podróż, która bardziej przypomina wycieczkę do muzeum z czasów naszego dzieciństwa niż nowoczesne centrum edukacyjne.

Co znajduje się wewnątrz?🐠🦈🐙🪼
 • Akwaria – kilka pomieszczeń z małymi zbiornikami, w których pływają ryby, koralowce, a czasem coś, co wygląda jak mieszanka obu. Nie spodziewajcie się oceanicznego spektaklu na miarę dubajskiego akwarium – to raczej skromna prezentacja lokalnej fauny morskiej. 
 • Wypchane stworzenia morskie – tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Rekiny, żółwie, a nawet wieloryby w wersji „po życiu” czekają na was w szklanych gablotach. Niektóre eksponaty są imponujące, inne wyglądają, jakby miały za sobą długą i bolesną podróż przez czas. 
 • Zbiory w formalinie – jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda ośmiornica w słoju, to macie okazję się przekonać. Kolekcja jest imponująca, ale trochę przypomina gabinet osobliwości z XIX wieku. Może i niezbyt nowoczesne, ale na pewno oryginalne.

Ile to kosztuje?💵
Wstęp kosztuje zaledwie 40 000 VND (około 7 zł) za osobę dorosłą i 20 000 VND (około 3,5 zł) za dziecko.

Jak się tam dostać?🚍🛵
Instytut znajduje się około 6 km od centrum Nha Trang. Najłatwiej dojechać  taksówką. Jeśli wolicie spacer, przygotujcie się na trochę wysiłku w tropikalnym słońcu (przetestowane). Fajnie idzie się plażą. Później, na ostatnie km, lepiej wziąć taksówkę.

#nhatrang #nhatrangvietnam #nhatrangzdzieckiem #wietnamzdzieckiem #polacywwietnamie #muzeumwwietnamie #wietnamskie #wietnam2024 #urlopwwietnamie #wakacjewwietnamie
W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha Trang, znajdujemy Świątynię Long Son – miejsce, które łączy duchowość, architekturę i odrobinę wysiłku fizycznego.

Świątynia Long Son, znana także jako Pagoda Białego Buddy, została zbudowana pod koniec XIX wieku, choć obecny wygląd to efekt wielu remontów. 

Aby dotrzeć do najsłynniejszego punktu Long Son – wielkiego, siedzącego Białego Buddy – musimy wspiąć się po 152 schodach. Brzmi niewinnie? Poczekaj, aż poczujesz wietnamską wilgotność. 

Po drodze zatrzymujemy się przy Leżącym Buddzie - i tak, jest tak spokojny, jak tylko można sobie wyobrazić. Posąg przedstawia Buddę w momencie nirwany – czyli w stanie, który można osiągnąć, gdy przestajesz przejmować się szaleńczym ruchem w Nha Trang. To świetny moment, by złapać oddech (lub wymyślić pretekst, żeby już nie iść dalej).

Na szczycie wzgórza czeka na nas nagroda: gigantyczny, 24-metrowy posąg siedzącego Buddy Gautamy na lotosowym tronie. Widoczny z wielu części miasta, ten posąg jest nie tylko symbolem Long Son, ale też Nha Trang jako całości.

#wietnam #nhatrang #nhatrangzdzieckiem #świątyniawnhatrang #wakacjewwietnamie
Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z na Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z najdłuższych nad wodą – 3,3 km), stajemy na ziemi Hon Tre i mamy ochotę krzyknąć „wow”. 
Palmy, szerokie chodniki, perfekcyjnie ułożona kostka i uśmiechnięta obsługa w firmowych uniformach. Ale zaraz… Gdzie ci wszyscy ludzie? Mimo popularności miejsca, wydaje nam się, że spacerujemy po lekko opustoszałym planie filmowym.

Po jakimś czasie spędzonym w kraju, gdzie skutery to przedłużenie nóg, a przepisy ruchu drogowego są raczej sugestią a nie regułą, Hon Tre jawi się nam jako dziwna, niemal surrealistyczna oaza. Wyobraź sobie – ani jednego skutera! Żadnych trąbiących klaksonów, żadnego ryzyka, że wjedzie w Was skuterzysta, który jednocześnie rozmawia przez telefon, wiezie dwie osoby oraz kurczaka w klatce. W zamian dostajemy chodniki. Tak, chodniki – i to takie, po których naprawdę można chodzić.

Nie ma się co oszukiwać – Hon Tre to miejsce, gdzie ryzyko zostało wyeliminowane do zera. Chcesz przejść przez ulicę? Proszę bardzo, nie ma ulic. Masz ochotę na dreszczyk emocji? Musisz poszukać go w parku rozrywki VinWonders, bo spacerując po wyspie, możesz co najwyżej potknąć się o własną nogę.

Hon Tre to Wietnam na sterydach – piękny, idealny, ale trochę… sztuczny:)

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wyspawietnam #nhatrangatrakcje #hontre #hontre
Instagram

Dołącz do naszej grupy na FB: Tanie loty i wczasy – same rarytasy :)

grupa na fb
© 2025 Okulary Na Świat | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme