Skip to content
Okulary Na Świat
Menu
  • Strona główna
  • O nas
  • Tu i tam
    • Afryka
      • Egipt
    • Ameryka Północna
      • Meksyk
    • Azja
      • Arabia Saudyjska
      • Indonezja
      • Izrael
      • Malezja
      • Singapur
      • Tajlandia
      • Turcja
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Belgia
      • Chorwacja
      • Czechy
      • Estonia
      • Francja
      • Grecja
      • Holandia
      • Łotwa
      • Macedonia
      • Polska
        • Małopolskie
        • Podkarpackie
        • Pomorskie
        • Wielkopolskie
      • Rumunia
      • Słowacja
      • Węgry
  • Lifestyle
    • Inspiracje
    • Hotele
    • Pyszności
    • Projekt: rodzina
      • z Afryki
      • z Ameryki Północnej
      • z Ameryki Południowej
      • z Azji
      • z Europy
    • Recenzje książek
    • Recenzje linii lotniczych
    • W podróży z dzieckiem
  • Tanie latanie
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Polski
  • English
Menu
Saudyjczycy_6 Arabia Saudyjska

Saudyjczycy – kilka słów o mieszkańcach tego tajemniczego kraju

2023-09-052023-09-12 by OkularyNaŚwiat

Podzieliliśmy się z Wami już garścią cennych informacji na temat Arabii Saudyjskiej. Obiecaliśmy Wam, że napiszemy coś więcej o tym, jacy są  Saudyjczycy. Jednak to, co spotkało nas z ich strony, zasługuje co najmniej na osobny wpis.

W Rijadzie byliśmy zaledwie kilka dni, wystarczyło to jednak na chociaż pobieżne zapoznanie się z mieszkańcami Arabii Saudyjskiej. I mówię tu zarówno o Saudyjczykach, jak i obcokrajowcach zamieszkujących ten kraj. Mowa tu dosłownie o każdej napotkanej na naszej drodze osobie.

Jacy są Saudyjczycy — Opowiemy Wam pewną historię.

Jest środa, 22 lutego 2023. Spędzamy ostatni dzień w Rijadzie. Sklepy są nieczynne, gdyż dziś jest święto. Na popołudnie jesteśmy umówieni z Ahmadem, z którym poznaliśmy się przez Couchsurfing na lunch w tradycyjnej arabskiej restauracji. Do czasu spotkania postanawiamy pojechać do starej części Rijadu i pozwiedzać. W planie mieliśmy m.in. Muzeum w Fortecy Masmak, oraz Plac Ad-Dirah, położony tuż obok fortecy. Generalnie plan był taki, żeby posnuć się nieco po starej części miasta, gdzie jeszcze nas nie było.Saudyjczycy_4

Na obiad umówieni byliśmy na 16 w restauracji Najd Village. Starą część miasta od restauracji dzieli 11 km. Wsiadamy w UBER-a i jedziemy. Przejazd przez – pomimo dnia wolnego – zakorkowane miasto zajmuje nam dobre pół godziny. Dojeżdżamy na miejsce. Naszym oczom ukazuje się fasada budynku restauracji zdobiona swoistymi białymi koronami w stylu typowo arabskim. Wchodzimy do środka i widzimy ludzi poubieranych w kolorowe ludowe stroje, witających gości we frontowej części budynku. Przez chwile zastanawiamy się nawet czy miejsce to nie jest nakierowane na turystów. Może to jak ono wygląda, oraz jak wyglądają Ci wszyscy ludzie, jest jedynie zabiegiem marketingowym?Saudyjczycy_1

Przechodzimy na patio, po którego środku znajduje się oczko wodne w kształcie prostokąta (w którym Ala na koniec wizyty zalicza spektakularną, nieplanowaną kąpiel :P). Wokół niego natomiast są loże, w których znajomi i rodziny w tradycyjnym arabskim stylu ucztują, siedząc na dywanach. Pośrodku każdej loży na niewielkim podwyższeniu kelnerzy stawiają wielkie talerze i misy wypełnione głównie ryżem, mięsem i warzywami, a także małe talerzyki z rozmaitymi pastami i przyprawami.Saudyjczycy_2

Po wejściu na patio restauracji widzimy uniesioną rękę naszego znajomego, machającego nam na powitanie, który wraz z dwoma znajomymi zajął już miejsce przy pierwszej loży na prawo od wejścia i czekał na nasz przyjazd. Dołączamy do nich, witamy się tradycyjnym pozdrowieniem Salam Alejkum i siadamy obok naszego znajomego, który – co ciekawe – jako jedyny nie był odziany w kandurę i ghutrę (tradycyjny biały strój, oraz czerwono białe nakrycie głowy).Saudyjczycy_6

Od początku nie wiemy czego się spodziewać po nowo poznanych znajomych. Prawdę powiedziawszy, nieco odjęło nam mowę, próbowaliśmy zatem zacząć rozmowę od naszego wrażenia, jakie wywarło na nas to miejsce. Zresztą… to był jeden z naszych punktów na bucket liście, którą w myślach przygotowaliśmy, jadąc do Arabii Saudyjskiej, by odwiedzić typową, arabską knajpkę i serdecznie Wam to miejsce możemy polecić.

Przewodniczyć rozmowie zaczął Ahmad, który najpierw zamówił dla nas wszystkich jedzenie, a następnie chciał się dowiedzieć bodaj wszystkiego, o co można było zapytać odnośnie naszego kraju i naszego wrażenia z pobytu w Arabii Saudyjskiej. Jego towarzysze raczej przysłuchiwali się tylko, z rzadka dodając coś do rozmowy. Przed naszym przyjściem prowadzili dyskusję odnośnie turystyki w Arabii Saudyjskiej i bardzo chcieli się dowiedzieć, co jeszcze powinni zrobić, jak przyciągnąć do siebie turystów.

W międzyczasie przyniesiono jedzenie. Tradycją w Arabii Saudyjskiej jest to, że je się z jednego talerza rękoma, bez użycia sztućców. Dla Arabów tradycja i gościnność są bardzo ważne. Gość w dom – Bóg (Allah) w dom. To powiedzenie, które niegdyś było dewizą nas Polaków, wciąż jest aktualne dla Arabów. Przejawia się to w wielu aspektach, jak od choćby pokrywanie rachunków za gości w restauracji. Jeżeli jesteśmy zaproszeni przez Araba, to jesteśmy ugoszczeni od początku od końca, czego oczywiście nie wolno oczekiwać. Mimo że nas Polaków wprawia to w małe zakłopotanie, za każdym razem nasze propozycja pokrycia od choćby części rachunku spotykała się z kategoryczną odmową. Zawsze, nie tylko w tym jednym konkretnym przypadku.

Nasze ucztowanie potrwało około godziny. W międzyczasie jeden z przyjaciół Ahmada musiał nas opuścić. Po obiedzie i krótkim zastanowieniu Ahmad zaproponował nam wycieczkę do Ad-Dirija. Jest to miasteczko położone na północny zachód od Rijadu, 21 km od naszej restauracji. Jest to miasteczko rodzinne Ahmada, co jednak nie było głównym powodem, dla którego chciał nas tam zabrać. Tego dnia było święto Founding Day. Dzień ten upamiętnia wstąpienie na tron Muhammada bin Sauda, jako emira właśnie miasta Dirija. Wydarzenie to uważane jest za preludium do powstania Pierwszego Państwa Saudyjskiego. To, co wiedzieliśmy, jadąc tam to to, że w miasteczku odbywa się wielka impreza z okazji tego święta, na którą jednak obowiązują wejściówki i niestety teraz było już za późno na zakup biletów wstępu. Nasz kolega zabrał nas jednak w miejsce którego z pewnością nie zapomnimy na długi czas.

Podróż na miejsce zajmuje nam blisko godzinę. Po drodze wstępujemy jeszcze na tradycyjną arabską kawę (po której Adrian nie jest w stanie zasnąć w nocy). Dojeżdżamy na miejsce, które okazuje się być małym osiedlam mieszkalnym, po środku którego na trawniku spostrzegamy masę ludzi. Są to mieszkańcy tego osiedla, kobiety, mężczyźni i dzieci. Wszyscy ubrani w kolorowe stroje, oraz tradycyjne nakrycia głowy. Były tam rozstawione namioty, w których ludzie Ci odpoczywali, oraz prowizoryczne stoiska z jedzeniem i słodkościami.

Nasze pojawienie się wywołało niemałą sensację. Mieszkańcy niemal wciągnęli nas do siebie, przekazywali nam tradycyjne stroje, w których wraz z nimi się fotografowaliśmy. Było tam jakieś sto, może dwieście osób. Poczuliśmy się, jakby każdy z nich chciał nas poznać, chwilę porozmawiać, chociaż wiele z nich nie mówiło po angielsku (tu pomógł Ahmad, chociaż z oczywistych względów nie zawsze mógł nadążyć z tłumaczeniem). Oczywiście na samych zdjęciach się nie skończyło. Obowiązkowo dostaliśmy poczęstunek.Saudyjczycy_7

Jesteśmy tutaj następną godzinę, może dwie. Robi się już późno i jakkolwiek chcielibyśmy zostać dłużej, tak następnego dnia mamy samolot i musimy się jeszcze spakować. Żegnamy się zatem z mieszkańcami Ad-Dirja. Do hotelu odwozi nas drugi ze znajomych Ahmada, którego poznaliśmy w restauracji, a który do miasteczka dojechał później. Po drodze dowiadujemy się, że jest dziennikarzem sportowym lokalnej gazety. Rozmawiamy całą drogę, która nie wiem kiedy nam mija. Pod hotelem żegnając się z nowym znajomym, Adrian dostał niezwykły prezent. Nieoczekiwanie znajomy ten zdjął ze swojej głowy ghutrę, oraz agal (chustę, wraz z pętlą ze sznurka) i założył na głowę Adriana. To bardzo wzruszający akcent, wieńczący ten niezwykły dzień. Szukran!

Historii jak ta, którą Wam tu opowiedzieliśmy, moglibyśmy jeszcze co najmniej kilka opowiedzieć. Kilka to dużo jak na zaledwie kilkudniową wizytę. Wyjeżdżając do Arabii Saudyjskiej, sami nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. I rzeczywiście; tak wspaniałych ludzi, jakich poznaliśmy w Rijadzie, ciężko było się spodziewać.

W drodze do Dirija Ahmad zapytał nas, co Arabia Saudyjska powinna zrobić, aby przyciągnąć więcej turystów. Odpowiedzieliśmy, że po prostu powinna pozostać sobą. Powinna pozostać… arabska, taka prawdziwa! Ze szczerymi, mega przyjaznymi i pomocnymi ludźmi. Obawiamy się jednak, że w ciągu kilku lat pogoń za hegemonią w regionie pod każdym względem, oraz komercjalizacja sprawi, że będzie to drugi Dubaj. Sąsiedzka celebracja świąt natomiast, oraz żywe zainteresowanie drugim człowiekiem i niespotykana gościnność stopniowo ustąpią miejsca komercyjnym wycieczkom na pustynie, gdzie udawany Beduin przyprowadzi wielbłąda, za pogłaskanie którego będzie trzeba słono zapłacić. Do Arabii Saudyjskiej, póki co nie przyjedzie turysta, który nastawiony jest na huczną zabawę. I niech tak pozostanie. Bo miejsce to jest dla podróżników, którzy chcą doświadczyć kultury, tradycji, bezinteresowności i szczerości, nieukierunkowanej na zysk.

✈️ Szukasz lotów do Arabii Saudyjskiej 🇸🇦 ❓ Kliknij TUTAJ, aby znaleźć najtańszy lot do tego miejsca ❗

🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com

🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!

Wróć

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polub nas na facebooku

Śledź nas na Instagramie

W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwas W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwasty :)

W samym sercu Dubaju, tuż obok Burdż Chalifa, można natknąć się na gigantyczne dmuchawce. Nie, nie rosną tutaj naturalnie. To rzeźba polskiego artysty Mirka Struzika(tak, dobrze czytacie – Mirek to Polak, który zrobił Dubajowi łąkę:)). Jego gigantyczne dmuchawce wyglądają, jakby ktoś wziął zwykłe polne rośliny i wrzucił je do laboratorium, w którym inżynierowie Dubaju projektują kolejne megastruktury. Efekt? Futurystyczna łąka ze stali nierdzewnej, podświetlona w taki sposób, że wieczorem wygląda jak scenografia do filmu science fiction.

Jeśli Dubaj ma jedną zasadę, to brzmi ona: rób wrażenie. I dmuchawce Mirka Struzika doskonale wpisują się w tę filozofię.

#dubaj #dmuchawcedubaj #dzieckowdubaju #dubajzdzieckiem #dubaj🇦🇪 #mirekstruzik #polacywpodróży #polacywdubaju #burdżchalifa #burdzchalifa
Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze do Wietnamu. Gdzie się zatrzymać? Braliśmy pod uwagę dwie opcje: Deirę – starą, handlową część Dubaju, oraz Szardżę – sąsiedni emirat, który jest tańszy, ale jednocześnie konserwatywny i mniej „dubajski”. Ostatecznie wygrała Deira – bo blisko lotniska i bardziej autentyczna.
 

Deira – Dubaj, który oddycha, a nie tylko błyszczy🫚🧄🧅

Jeśli wasza wizja Dubaju to jedynie szklane wieżowce, złote klamki i klimatyzowane przystanki autobusowe, to Deira może was zdziwić. To tutaj miasto naprawdę żyje. Nie w Instagramowym sensie „wow, patrzcie na ten infinity pool”, ale w rzeczywistości – w wąskich uliczkach, przy zatłoczonych bazarach, w zapachu świeżego chleba i przypraw.

Wielu uważa Deirę za „mniej bezpieczną”, co w języku turystów oznacza zazwyczaj: jest tam taniej i bardziej autentycznie. W rzeczywistości nie czuliśmy się tu ani trochę zagrożeni – może poza chwilą, gdy sprzedawca perfum próbował przekonać nas, że jego zapach „trzyma się dwa tygodnie” 😉

Kto mieszka w Deirze? 👳‍♂️🧕

Deira to Dubaj imigrantów. Mieszka tu głównie ludność pochodząca z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin i Afryki Wschodniej. To oni od dekad tworzą to miasto – prowadzą sklepy, smażą najlepsze samosy w okolicy i zarządzają biznesami, które pozwoliły Dubajowi stać się tym, czym jest. 

Abra – najtańsza atrakcja Dubaju🚣

Jedną z największych atrakcji Deiry jest przeprawa przez zatokę Dubai Creek. I tu wchodzi ona – cała na drewniano – abra. To tradycyjna łódka, którą od wieków mieszkańcy Dubaju przemieszczali się między Deirą a Bur Dubai. Koszt tej przygody? 2 dirhamy (czyli jakieś 2,20 zł). Tak, w Dubaju nadal istnieje coś, co kosztuje mniej niż batonik w automacie. 

Przejazd trwa dosłownie kilka minut, ale to wystarczy, by poczuć klimat dawnego Dubaju. 

#dubaj #dubajzdzieckiem #deira #deirazdzieckiem #dubaicreek #dubaj🇦🇪 #emiratyarabskiedlapolaków #dubajdlapolaków #dubajewo #dzieckowdubaju #abra #abradubaj
Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy się naszymi kosztami i przemyśleniami, ale zaznaczamy: byliśmy uwiązani terminami, więc niektóre decyzje można było zorganizować taniej. Mediana? Zazwyczaj wychodzi drożej. A my? No cóż, złapaliśmy kilka okazji, ale i kilka wpadek. Oto jak to wyglądało.

Loty – czyli jak nie zbierać mil🛫

Nasza podróż rozpoczęła się od lotu do… Dubaju. Dlaczego? Bo promocje kuszą. Turkish Airlines miało wtedy świetną ofertę – bilety w dwie strony za 1150 PLN na osobę, z bagażem rejestrowanym i posiłkiem na pokładzie. Brzmiało jak marzenie, prawda? Tym bardziej że zbieramy punkty Miles & More. 
Niestety, jak się później okazało, w zakupionej przez nas taryfie punkty nie są naliczane. Brawo my 🙂

Na dokładkę czekała nas sześciogodzinna przesiadka w Stambule. Czy można to było zorganizować lepiej? Pewnie. Ale przynajmniej odkryliśmy pro tip: jeśli macie przesiadkę dłuższą niż 5 godzin, Turkish Airlines oferuje darmowy posiłek na lotnisku. Wystarczy udać się do Care Pointu i poprosić o voucher – dostaniecie kupon na posiłek z napojem do wykorzystania w jednej z restauracji. Biorąc pod uwagę ceny na lotnisku w Stambule (jedna kanapka Big Mac za 62 PLN, serio?), to jest game changer.

Dubaj – trzy dni błyskotek🏙️🇦🇪

W Dubaju spędziliśmy trzy dni. Nie będziemy się rozpisywać, bo Dubaj to Dubaj: błysk, przepych i klimatyzacja ustawiona na „syberyjski mróz”. Naszym następnym krokiem był lot Cathay Pacific do Wietnamu – dokładnie do Ho Chi Minh.

Lot do Wietnamu ✈️🇻🇳

Za bilet w dwie strony z Dubaju do Ho Chi Minh zapłaciliśmy 1450 PLN na osobę. Cena obejmowała bagaż rejestrowany i posiłek, a Cathay Pacific, linie z Hongkongu, zadbały o nasz komfort. W Hongkongu mieliśmy kilkugodzinną przesiadkę i ambitny plan: szybkie zwiedzanie. Niestety, plan rozbił się o deszczową rzeczywistość i naszą walkę z jet lagiem. Zamiast eksploracji miasta wybraliśmy siedzenie na lotnisku.

#wietnam #lotydowietnamu #vietnam #turkishaitlines #cathaypacific #lotniczetipy #taniebiletydoazji #taniebiletydowietnamu #biletydosajgonu
Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstar Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstarszych centrów badawczych w Wietnamie, zaprasza na niezwykłą podróż w głąb oceanu. A dokładniej – w głąb starego budynku pełnego ryb, formaliny i lekkiego chaosu. Brzmi jak coś dla was? No to zaczynajmy!

Wchodzimy do środka. Tutaj zaczyna się prawdziwa podróż, która bardziej przypomina wycieczkę do muzeum z czasów naszego dzieciństwa niż nowoczesne centrum edukacyjne.

Co znajduje się wewnątrz?🐠🦈🐙🪼
 • Akwaria – kilka pomieszczeń z małymi zbiornikami, w których pływają ryby, koralowce, a czasem coś, co wygląda jak mieszanka obu. Nie spodziewajcie się oceanicznego spektaklu na miarę dubajskiego akwarium – to raczej skromna prezentacja lokalnej fauny morskiej. 
 • Wypchane stworzenia morskie – tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Rekiny, żółwie, a nawet wieloryby w wersji „po życiu” czekają na was w szklanych gablotach. Niektóre eksponaty są imponujące, inne wyglądają, jakby miały za sobą długą i bolesną podróż przez czas. 
 • Zbiory w formalinie – jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda ośmiornica w słoju, to macie okazję się przekonać. Kolekcja jest imponująca, ale trochę przypomina gabinet osobliwości z XIX wieku. Może i niezbyt nowoczesne, ale na pewno oryginalne.

Ile to kosztuje?💵
Wstęp kosztuje zaledwie 40 000 VND (około 7 zł) za osobę dorosłą i 20 000 VND (około 3,5 zł) za dziecko.

Jak się tam dostać?🚍🛵
Instytut znajduje się około 6 km od centrum Nha Trang. Najłatwiej dojechać  taksówką. Jeśli wolicie spacer, przygotujcie się na trochę wysiłku w tropikalnym słońcu (przetestowane). Fajnie idzie się plażą. Później, na ostatnie km, lepiej wziąć taksówkę.

#nhatrang #nhatrangvietnam #nhatrangzdzieckiem #wietnamzdzieckiem #polacywwietnamie #muzeumwwietnamie #wietnamskie #wietnam2024 #urlopwwietnamie #wakacjewwietnamie
W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha Trang, znajdujemy Świątynię Long Son – miejsce, które łączy duchowość, architekturę i odrobinę wysiłku fizycznego.

Świątynia Long Son, znana także jako Pagoda Białego Buddy, została zbudowana pod koniec XIX wieku, choć obecny wygląd to efekt wielu remontów. 

Aby dotrzeć do najsłynniejszego punktu Long Son – wielkiego, siedzącego Białego Buddy – musimy wspiąć się po 152 schodach. Brzmi niewinnie? Poczekaj, aż poczujesz wietnamską wilgotność. 

Po drodze zatrzymujemy się przy Leżącym Buddzie - i tak, jest tak spokojny, jak tylko można sobie wyobrazić. Posąg przedstawia Buddę w momencie nirwany – czyli w stanie, który można osiągnąć, gdy przestajesz przejmować się szaleńczym ruchem w Nha Trang. To świetny moment, by złapać oddech (lub wymyślić pretekst, żeby już nie iść dalej).

Na szczycie wzgórza czeka na nas nagroda: gigantyczny, 24-metrowy posąg siedzącego Buddy Gautamy na lotosowym tronie. Widoczny z wielu części miasta, ten posąg jest nie tylko symbolem Long Son, ale też Nha Trang jako całości.

#wietnam #nhatrang #nhatrangzdzieckiem #świątyniawnhatrang #wakacjewwietnamie
Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z na Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z najdłuższych nad wodą – 3,3 km), stajemy na ziemi Hon Tre i mamy ochotę krzyknąć „wow”. 
Palmy, szerokie chodniki, perfekcyjnie ułożona kostka i uśmiechnięta obsługa w firmowych uniformach. Ale zaraz… Gdzie ci wszyscy ludzie? Mimo popularności miejsca, wydaje nam się, że spacerujemy po lekko opustoszałym planie filmowym.

Po jakimś czasie spędzonym w kraju, gdzie skutery to przedłużenie nóg, a przepisy ruchu drogowego są raczej sugestią a nie regułą, Hon Tre jawi się nam jako dziwna, niemal surrealistyczna oaza. Wyobraź sobie – ani jednego skutera! Żadnych trąbiących klaksonów, żadnego ryzyka, że wjedzie w Was skuterzysta, który jednocześnie rozmawia przez telefon, wiezie dwie osoby oraz kurczaka w klatce. W zamian dostajemy chodniki. Tak, chodniki – i to takie, po których naprawdę można chodzić.

Nie ma się co oszukiwać – Hon Tre to miejsce, gdzie ryzyko zostało wyeliminowane do zera. Chcesz przejść przez ulicę? Proszę bardzo, nie ma ulic. Masz ochotę na dreszczyk emocji? Musisz poszukać go w parku rozrywki VinWonders, bo spacerując po wyspie, możesz co najwyżej potknąć się o własną nogę.

Hon Tre to Wietnam na sterydach – piękny, idealny, ale trochę… sztuczny:)

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wyspawietnam #nhatrangatrakcje #hontre #hontre
Vinpearl Cable Car w Nha Trang to kolejka linowa o Vinpearl Cable Car w Nha Trang to kolejka linowa o długości 3,3 km. Oferuje ona nie tylko jeden z najdłuższych przejazdów nad wodą na świecie, ale także zaprasza do świata VinWonders – ogromnego kompleksu rozrywki na wyspie Hon Tre.

Z jednej strony woda mieniąca się odcieniami błękitu, z drugiej – panorama miasta Nha Trang. A na horyzoncie wyspa z wielkim napisem „VINPEARL”, który wygląda jak wietnamska wersja Hollywood. 

Sam przejazd kolejką trwa około 12 minut.

Na wyspie czeka Cię park rozrywki, plaże, akwarium i show, które jest jak mieszanka teatru i efektów wizualnych. 

Ile to kosztuje?

Ceny biletów zależą od wybranego pakietu. My nie jesteśmy fanami parków rozrywki, więc nasz wybór okazał się bardzo korzystny. Za przejazd kolejką dla dwóch dorosłych i dziecka (6 lat) zapłaciliśmy 300.000 VND (ok. 49 PLN). W cenę biletu wliczone były też trzy lunche, każdy o wartości 100.000 VND (ok. 16 PLN), które można było wykorzystać w oznaczonych restauracjach na wyspie.

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wietnamatrakcje #atrakcjewwietnamie #wietnamdladzieci #kolejkalioniowa #vinpearl #vinpearlcablecar #vinpearlnhatrang
Świątynia Po Nagar w Nha Trang została wybudowa Świątynia Po Nagar w Nha Trang została wybudowana między VII a XII wiekiem przez Czamów. Po Nagar to hołd dla Matki Ziemi – bogini, która według lokalnych wierzeń nauczyła ludzi rolnictwa, tkactwa i tego, jak żyć w harmonii. Słowem, była influencerem swoich czasów 🙂

Dziś świątynia jest miejscem modlitwy i zachwyca detalami architektonicznymi, a jej ceglane mury to dowód na to, że kiedyś “trwałe budownictwo” znaczyło coś więcej niż 10-letnią gwarancję.

Bilet wstępu do świątyni kosztuje 30.000 VND (ok. 5 PLN).

#wietnam #nhatrang #nhatrangtrip #nhatrangvietnam #nhatrang2024 #ponagartemple #ponagarchamtowers #wietnamświątynia
Instagram

Dołącz do naszej grupy na FB: Tanie loty i wczasy – same rarytasy :)

grupa na fb
© 2025 Okulary Na Świat | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme