Dla większości osób Ayutthaya to tajskie miasto, które kojarzy się z Parkiem Historycznym, a w nim głową Buddy oplecioną korzeniami drzew. Ci bardziej wnikliwi będą dodawać, że jest to druga stolica Syjamu, będą wymieniać z nazw znajdujące się tam waty i wspomną o targu wodnym. Dla nas Ayutthaya to też miejsce, w którym byliśmy świadkami ciekawego rytuału mnichów buddyjskich, który bardzo zapadł nam w pamięć…
Dojazd do Ayutthaya
Rzecz działa się w 2014. Nie było wtedy Adasia, więc mogliśmy sobie pozwolić na lekkie niewygody, które jak się później okazało, zapadły nam w pamięć w bardzo pozytywnym kontekście. Wyobraźcie sobie, że bierzecie nocny autobus z Sukhothai do Ayutthaya. Łącznie ok. 360 km dobrą drogą. 5 godzin jazdy. Wystarczająco na to, żeby się przespać i rano obudzić się w centrum innego miasta. Tak miało być. Taki scenariusz zakładaliśmy. Było nieco inaczej. Wszystko szło zgodnie z planem do momentu zbliżania się autobusu do miasta. Po 4.00 rano pomocnik kierowcy zaczął nas budzić, dając do zrozumienia, że dojechaliśmy na miejsce. Na zewnątrz było zupełnie ciemno, jedna wielka czarna plama. Inaczej wyobrażaliśmy sobie centrum sporego miasta – Czyżby prąd wysiadł i dlatego nie widać świata? Czy na pewno jesteśmy już w Ayutthaya? Wyszliśmy z autobusu i zobaczyliśmy, że autobus stoi na poboczu jezdni, co prawda była ona pusta o tej porze, ale była to droga ekspresowa. – Co jest grane? Gdzie my właściwie jesteśmy? Pomocnik kierowcy powiedział nam, że jest to autobus, który docelowo jedzie do Bangkoku i nie wjeżdża do innych miast. Tuż obok nas był zjazd z drogi ekspresowej, którym mogliśmy dojść centrum. Zabraliśmy plecaki i poszliśmy…
Spacer do centrum miasta
Spacer do centrum Ayutthaya to jedna z najbardziej nietypowych pieszych wycieczek dla nas. Pierwsze 15 minut nie było najprzyjemniejsze, bo wokół nas rozlewała się tylko ciemność. Ale kiedy dotarliśmy do miasta, zaczęło się rozjaśniać, wszystko powoli budziło się do życia. Nagle zobaczyliśmy nietypowy obrazek – kilkunastu mnichów szło w kolumnie ulicą, niosąc ze sobą misy i prosząc o jedzenie. Świeccy wkładali dary bezpośrednio do mis. Ciekawe jest to, że mnisi nie mogą wejść do nikogo do domu, a dary mogą otrzymać tylko na ulicy. Co więcej, mnisi mogą jeść tylko 2 posiłki dziennie. Pierwszy posiłek jest zaraz po świcie, a drugi przed południem. Życie mnicha buddyjskiego nie należy zatem do łatwych :).
Co tam jest ciekawego?
Ayutthaya to dawna stolica Syjamu. Aythhaya była jednym z najbogatszych i kosmopolitycznych miast na świecie. W czasach swojej świetności w mieście stało ok. 400 świątyń. Ale złota passa (trwająca ponad 400 lat!) została przerwana w 1767 roku, kiedy Birma ograbiła większość skarbów z Ayutthaya i przez rok pozbawiła miasto niepodległości. Po tym zajściu stolicę przeniesiono do Bangkoku, a Ayutthaya na lata opustoszała. Prace renowacyjne rozpoczęto dopiero w 1961 roku, a częściowo odnowione ruiny świątyń, wpisane zostały w 1991 roku na listę UNESCO.
Centrum Parku Historycznego ma charakter wyspy, ponieważ otaczają go 3 rzeki: Chao Phraya, Pa Sak i Lopburi. Większość kompleksów świątynnych jest skupiona w niedalekiej odległości od siebie właśnie na tej wyspie. Można się przespacerować (ale przy spacerowaniu nie ma szans zobaczyć wszystkich świątyń, bo są one też „porozrzucane” poza wyspą) lub wynająć rower. My po Ayutthaya spacerowaliśmy, a po Sukothai, gdzie też znajduje się historyczne miasto z mnóstwem pradawnych świątyń, jeździliśmy na rowerze. Ta druga opcja zwiedzania była dla nas przyjemniejsza :).
Najfajniejszą świątynią jest Wat Mahathat, a właściwie to nie sama świątynia, o obiekt w jej okolicy – głowa Buddy opleciona korzeniami figowca. Ten figowiec to chyba najczęściej fotografowane drzewo w Tajlandii J. Historia tej kamiennej głowy nie jest do końca znana. Zagadką pozostaje, kiedy rzeźba zespoliła się z drzewem. Dla wiernych to szczególne miejsce, składają więc w nim kwiaty i zapalają kadzidła. Jest ona symbolem miasta Ayutthaya oraz nieśmiertelności Buddy.
Ayutthaya to też (niestety) słonie. Chyba w żadnym innym mieście nie widzieliśmy tylu spacerujących słoni z turystami na grzbietach. To dość niecodzienny widok. A i temat dość kontrowersyjny. My uważamy, że przejażdżka na tych słoniach w najbardziej turystycznych miejscach nie ma nic wspólnego z humanitarnym traktowaniem tych zwierząt.
My jechaliśmy z północy Tajlandii na południe kraju, ale do Ayutthaya można wybrać się na jednodniową wycieczkę z Bangkoku. Z dworca Hua Lamphong regularnie odjeżdżają pociągi do Ayuthhaya. Warto pamiętać o stosownym ubiorze w tajskich świątyniach. O tym jak powinien wyglądać strój, pisaliśmy TUTAJ. Istnieje możliwość zakupu biletów do każdej świątyni, ale można też kupić jeden bilet na wszystkie świątynie. Ten zbiorowy bilet bardziej się opłaca. Szczegółowe informacje o biletach wstępu znajdziecie TUTAJ.