Skip to content
Okulary Na Świat
Menu
  • Strona główna
  • O nas
  • Tu i tam
    • Afryka
      • Egipt
    • Ameryka Północna
      • Meksyk
    • Azja
      • Arabia Saudyjska
      • Indonezja
      • Izrael
      • Malezja
      • Singapur
      • Tajlandia
      • Turcja
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Belgia
      • Chorwacja
      • Czechy
      • Estonia
      • Francja
      • Grecja
      • Holandia
      • Łotwa
      • Macedonia
      • Polska
        • Małopolskie
        • Podkarpackie
        • Pomorskie
        • Wielkopolskie
      • Rumunia
      • Słowacja
      • Węgry
  • Lifestyle
    • Inspiracje
    • Hotele
    • Pyszności
    • Projekt: rodzina
      • z Afryki
      • z Ameryki Północnej
      • z Ameryki Południowej
      • z Azji
      • z Europy
    • Recenzje książek
    • Recenzje linii lotniczych
    • W podróży z dzieckiem
  • Tanie latanie
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Polski
  • English
Menu

Bangkok: gotowy plan zwiedzania na 3 dni

2019-11-042024-01-28 by OkularyNaŚwiat

Ten wpis chcielibyśmy zacząć od stwierdzenia, że nie jesteśmy fanami wielkich miast. Przeciwnie; będąc w Warszawie czy Berlinie, czujemy się wprost przytłoczeni. Nie inaczej rzecz ma się w odniesieniu do azjatyckich metropolii. Nie zachwyciło nas Kuala Lumpur. To znaczy… ma ono, rzecz jasna, do zaoferowania kilka miejsc, które są niemożliwe do pominięcia, ale po „odfajkowaniu” ich w zasadzie możemy z miasta wyjechać. Spodobał nam się Singapur – jego ład, czystość, porządek, a z drugiej strony niemal śmieszna sztuczność. Być może do Singapuru jeszcze byśmy powrócili… ale przesadnie nie tęsknimy. Odstraszyła nas Dżakarta – śmiało możemy powiedzieć o niej, że jest zdecydowanym przeciwieństwem Singapuru, ze swoim chaosem na drogach i unoszącym się w powietrzu smrodem.
Jednak jest jedna metropolia, która skradła nasze serce. Jest to miasto za którym tęsknimy i odliczamy dni do kolejnej wizyty w nim. Miasto, które na pierwszy rzut oka, a także na kilka kolejnych, wręcz przytłacza swym ogromem. Miasto, które nigdy nie śpi, a przy tym jest niezwykle bezpieczne. A nade wszystko jest to miejsce, w którym czujemy się swobodnie jak u siebie w domu, będąc 12 000 km od Polski. Miejscem tym jest Bangkok.
Dzisiaj chcielibyśmy zabrać Was na niezwykłą wycieczkę po Bangkoku. Postaramy się Wam pokazać, czemu jest to jedyne bodaj tak odległe miejsce od Polski do którego już niebawem zawitamy po raz trzeci i wciąż nie mamy go dość. Można śmiało powiedzieć – miasto narkotyk ?.

Kilka faktów o stolicy Tajlandii 

Pełna nazwa Bangkoku, w tłumaczeniu na język polski to Miasto aniołów, wielkie miasto [i] rezydencja świętego klejnotu Indry [Szmaragdowego Buddy], niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi, pełne ogromnych pałaców królewskich, równającym niebiańskiemu domowi odrodzonego Boga; miasto, podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wiszwakarmana. Brzmi pompatycznie, prawda? ? Dodajmy do tego, że nazwa ta widnieje w księdze rekordów Guinnessa jako najdłuższa nazwa geograficzna na świecie, składając się w języku tajskim z aż 64 sylab!
Stolica Tajlandii uchodzi za najgorętszą stolicę świata. Średnia roczna temperatura przekracza tu 28°C – raj dla osób ciepłolubnych :). Uczucie gorąca potęguje dość gęsta zabudowa miasta. Trudno się dziwić mieszkańcom Bangkoku, którzy bez klimatyzacji nie są w stanie żyć. Dla wielu z nich dzień toczy się według następującego modelu: wychodzą z klimatyzowanego mieszkania rano, wsiadają do klimatyzowanego auta, często zaparkowanego na klimatyzowanym, podziemnym parkingu. Jadą autem pracy, gdzie zostawiają je na kolejnym klimatyzowanym parkingu. Dzień spędzają w klimatyzowanym biurze, a po drodze do domu robią zakupy w klimatyzowanej galerii handlowej, znów pozostawiając auto na klimatyzowanym parkingu. Przez „klimatyzowany” rozumiemy często co najmniej 15°C różnicy w stosunku do temperatury panującej na zewnątrz.
Bangkok jest miejscem, w którym tradycja buddyjska, wyrażająca się w pomnikach, świątyniach, pałacach i posągach Buddy koegzystuje w niemal idealnej symbiozie z nowoczesnymi drapaczami chmur. Jest to miasto, w którym można się wyciszyć w jednym z dużych parków, a następnie oddać się rozrywkom, jakie oferuje Khao San Road. Jest to metropolia, w której każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno samotni podróżnicy z plecakami (tak, za pierwszym razem, w 2014 roku poznawaliśmy Bangkok jako backpackerzy ?), jak i rodziny z dziećmi. Świetnie rozwinięta sieć transportu miejskiego, tuk-tuki, sanghaew, a także tanie jak barszcz taksówki sprawiają jednak, że przemieszczanie się po tym molochu jest wręcz bajecznie proste. Więcej o sposobie przemieszczania się po Bangkoku pisaliśmy TUTAJ.  

Jak zaplanować kilkudniowy pobyt w Bangkoku

Jeżeli planujecie wyjazd do Tajlandii, lądujecie w Bangkoku i macie zaledwie 3 dni na to by zobaczyć jak najwięcej, a nie wiecie, co powinno znaleźć się na Waszej liście, to dobrze trafiliście ?. Postaramy się Wam w tym nieco pomóc i przedstawić plan, który pozwoli Wam powiedzieć, że byliście w Bangkoku. Niemal jesteśmy pewni, że będziecie chcieli wrócić do stolicy Tajlandii. Oczywiście każdy szuka czegoś innego… spróbujmy zatem zbudować plan uniwersalny ?.

  • Dzień I

Pałac Królewski | Wat Pho | Wat Arun

Pierwszego dnia proponujemy „złapać klimat” tajskich świątyń oraz poczuć tajską tradycję i kulturę. Wybierzmy się zatem do największej atrakcji Bangkoku, jaką jest Wielki Pałac Królewski, będący dawną siedzibą króla. Pośród ponad 100 budynków, z których każdy wspaniale ukazuje dawny styl tajski, odnajdziemy świątynie ze słynnym posągiem Szmaragdowego Buddy (Wat Phra Kaew), która jest uważana za najważniejszą świątynię buddyjską w kraju. Figurka Szmaragdowego Buddy zajmuje centralną część świątyni i jest niezwykle mała (ma zaledwie 66 cm). W zależności od pory roku obecnie panującej w Tajlandii zmieniane są szaty figurki.
Na zwiedzenie całego kompleksu pałacowego proponujemy poświęcić 2-3 godziny. Oczywiście do tego czasu należy doliczyć czas, jaki przyjdzie nam spędzić w długiej kolejce do tego miejsca. Pamiętajmy o skromnym ubiorze, zakrytych ramionach i zasłoniętych kolanach. Jeżeli w podróż do Tajlandii nie zabraliśmy adekwatnych strojów, nie mamy powodów do rozpaczy. Przy kasie biletowej można wypożyczyć strój, który nam pomoże. Uwaga do męskiej części naszych czytelników: Tajowie są dość niskiego wzrostu i największe rozmiary spodni, jakie znajdziemy w ofercie wypożyczalni, mogą być dla nich w sam raz, a dla nas… ledwo zasłaniać kolana ?.
Koszt wstępu do kompleksu pałacowego to 500 THB (październik 2019).Pałac Królewski w Bangkoku

Po wyjściu z kompleksu pałacowego swoje kroki możemy skierować do świątyni Wat Pho. Jest to kompleks świątynny, w którym znajduje się gigantyczny, mierzący ponad 46 metrów długości i 15 metrów wysokości posąg Odpoczywającego Buddy. Posąg jest pozłacany, zaś na stopach Buddy odnaleźć możemy 108 paneli, przedstawiających graficzne symbole, pozwalające na zidentyfikowanie Buddy.
Dodatkowym powodem do odwiedzenia świątyni jest możliwość oddania się tradycyjnemu masażowi tajskiemu w najstarszej szkole masażu w kraju. Mówi się, że jest to jedno z najlepszych miejsc, w których można spróbować tajskiego masażu w przyjemnym, bezpiecznym otoczeniu z doświadczonymi masażystami. My tę atrakcję pominęliśmy, decydując się na skorzystanie z masażu na wyspie.
Koszt wstępu do Wat Pho to 200 THB (październik 2019).
Wat Pho

Na zwieńczenie pierwszego dnia zwiedzania Bangkoku polecamy wizytę w Wat Arun. Aby się tu dostać, należy użyć wodnej taksówki, jako że ta świątynia znajduje się po drugiej stronie rzeki Menam. Opuszczając Wat Pho z północno – wschodniej strony należy skręcić w lewo w ulicę Thai Wang Alley i w ten sposób dojść do molo. Koszt taksówki rzecznej to jedyne 9 THB.
Chociaż Wat Arun to Świątynia Świtu, to my wolimy ją o zachodzie słońca. Wówczas wat łapie ostatnie promienie słoneczne. Po zmroku świątynia jest oświetlona, co dodaje jej dostojności. Nie ma również wówczas prawie w ogóle turystów.
Koszt wstępu do Wat Arun to jedyne 50 THB (październik 2019).
Wat Arun

Po intensywnym dniu, spędzonym na zwiedzaniu i obcowaniu z kulturą tajską i buddyjską polecamy się nieco rozerwać. OK… Nie jest to opcja dla rodzin z dziećmi, jednakże backpackerzy docenią bliskie sąsiedztwo Khao San Road. Znajdują się tutaj tanie hostele, bary, kluby, restauracje, salony masażu, agencje turystyczne oraz nocny market. Będąc pierwszy raz w Tajlandii, na Khao San Road spędziliśmy jedną noc zatrzymując się w tanim guest housie (nie polecamy, jeżeli ktoś chce, chociaż na chwilę, zdrzemnąć się. W środku nocy człowiek czuje się jak pośrodku gigantycznej imprezy, leżąc w hostelowym łóżku). Musimy być jednak szczerzy. Odwiedzając Khao San Road po 4 latach, znaleźliśmy się w całkowicie innym miejscu, gdzie coraz ciężej o tani nocleg, a ulica zatraciła już swój backpackerski, budżetowy charakter. A szkoda. Nadal jednak z tego, co wiemy, można tu nieźle poimprezować, ale tego oczywiście z Adasiem nie doświadczyliśmy ?.

  • Dzień II

Chinatown | Parki w Bangkoku | Night market

Drugi dzień pobytu w Bangkoku polecamy zacząć od zwiedzania Chinatown. Dostać się tu możemy z łatwością np. autobusem sprzed dworca Hua Lamphuong.
Przebijając się przez wąskie ulice Chinatown z łatwością dostrzeżemy magię tego miejsca. Wśród kolorowych lampionów, małych i większych straganów z chińskimi wyrobami każdy znajdzie coś dla siebie. Stragany z jedzeniem są tu na każdym kroku… czasem brak jest jednak miejsca do tego, by spokojnie zjeść.
Na szczególną uwagę podczas naszej wizyty w Chinatown zasługuje Wat Traimit z posągiem Złotego Buddy. Jest to największy na świecie posąg Buddy, wykonany ze złota. Jego wysokość to 3 m.
Koszt wstępu do Wat Traimit to 40 THB (październik 2019).
Wat Traimit

Jeśli chcemy doświadczyć życia nocnego w Bangkoku, polecamy wybrać się do dzielnicy Soi Nana (nie mylić z dzielnicą czerwonych latarni Nana Plaza ☺) w Chinatown. Jest to miejsce pełne hipsterskich knajp i wystaw sztuki. Wszystko mieści się w chińskich domach w starym stylu. Soi Nana to jeden z najmodniejszych obszarów Bangkoku i jest bardzo popularny wśród młodych Tajów.
Zwiedzając tajską stolicę z całą rodziną, na pewno będziemy chcieli w pewnym momencie odpocząć, odsapnąć i na chwilę uciec od zgiełku wielkiego miasta. Miejsc, w których odnajdziemy ciszę i spokój na łonie natury, w Bangkoku jest kilka, a my chcielibyśmy Wam wspomnieć o jednym, który – jak słyszeliśmy – zasługuje na szczególną uwagę. Mowa o Lumpini Park. Stanowi on jeden z największych w Bangkoku obszarów zieleni. Jeśli macie ochotę na nieco więcej aktywności, zachęcamy do dołączenia do jednej z sesji aerobiku, które odbywają się w parku.
Niedaleko, bo ok 6 km od Parku Lumpii, znajduje się świątynia Wat Saket. Znana jest ona jako Świątynia Złotej Góry i położona jest na niewielkim wzgórzu, dzięki czemu jest fantastyczną okazją, by podziwiać panoramę Bangkoku. Na górze jest kilka ławek na zasłużony odpoczynek i rozkoszowanie się widokiem!
Koszt wstępu do świątyni to 50 THB (październik 2019).
Wat Saket

Jako, że spacer po stołecznych parkach mamy dopiero w planach (póki co, chcieliśmy odwiedzić park King Rama IX, jednakże jak udało nam się do niego dotrzeć, to był już zamknięty ☹). Bardziej szczegółową recenzję parków na naszym blogu przeczytacie wkrótce.
Rod Fai Market to miejsce w którym możecie zakończyć dzień w iście tajskim stylu. Miejsce to nie cierpi na najazd turystów, za to jest miejscem, gdzie można poczuć prawdziwie tajski klimat, poznać lokalsów, spróbować prawdziwych tajskich potraw przygotowanych przez Tajów dla Tajów, a nie pod turystów. Przechadzając się pośród niezliczonych straganów każdy odnajdzie coś dla siebie. My mieliśmy okazję to miejsce odwiedzić w 2018. Zabrał nas tutaj nasz tajski kolega – Jack.
Jeżeli natomiast Wasza wizyta w Bangkoku przypada na weekend zachęcamy do odwiedzenia również innego, nieco bardziej znanego miejsca – Chatuchak Market. Jest to największy na świecie rynek na świeżym powietrzu, a co za tym idzie – znajdziemy tu wszystko!

  • Dzień III

Pływające targi

Ostatniego dnia pobytu w stolicy zachęcamy Was do wczesnego wstania i udania się na jeden z kultowych pływających targów.
Wszystkie targi są już dość turystyczne, dlatego warto wybrać ten, który najbardziej nam odpowiada i dotrzeć tam wcześnie, aby uniknąć największych tłumów.
Większość z nich jest dość daleko od centrum, należy zatem wziąć pod uwagę czas podróży. Popularną opcją jest połączenie pływających targów z Targiem na Torach (Maeklong Railway). Znajduje się tam rynek, który wyrósł wzdłuż torów kolejowych. Kiedy nadjeżdża pociąg, tłumy się rozchodzą, a pociąg mija stragany, dosłownie centymetry od nich.
Istnieje ponad dziesięć pływających targów w okolicach Bangkoku. Najpopularniejsze to:

Damnoen Saduak – to najbardziej znany pływający targ. Jest on naprawdę duży, pełen życia i zgiełku. Znajduje się około 90 kilometrów od stolicy. Damnoen Sudak stał się trochę ofiarą własnego sukcesu – może być bardzo zatłoczony i zawsze jest tam bardzo dużo turystów. Jak dla nas, to zbyt komercyjne miejsce.

Amphawa – kolejny duży i dobrze znany. Amphawa Floating Market przyciąga Tajów oraz zagranicznych turystów i słynie z pysznych owoców morza. Znajduje się około 80 kilometrów od miasta.

Khlong Lat Mayom – mniejsza i bardziej autentyczna opcja, która znajduje się w Bangkoku. Kanały wodne są tutaj mniej zatłoczone, co sprawia, że podróż łodzią jest bardziej relaksująca.Amphawa floating market

Gdzie się zatrzymać w Bangkoku?

Bangkok ma szalenie szeroką ofertę noclegową dopasowaną do odwiedzających z różnymi budżetami. Plusem jest to, że nie trzeba sięgać głęboko do kieszeni, żeby wynajć hotel albo mieszkanie w dobrym standardzie i lokalizacji. Jeśli jesteście nastawieni na zwiedzanie miasta, wybierzcie bazę noclegową w centrum.  Dobrym wyborem może być hotel PASSA. Jest to nieduży, czysty, nowoczesny hotel, który ma basen na dachu i dostęp do siłowni. Hotel znajduje się w bardzo bliskiej odległości od stacji BTS i MRT. W pobliżu mamy też mnóstwo street-foodu i centrum handlowe. Istotną informacją może być ta, że w nocy jest cicho pomimo tego, że hotel znajduje się w dość żywej części miasta. Link do hotelu znajdziecie TUTAJ.

Bangkok ma jednak do zaoferowania coś więcej niż „zwykły” noclego. Jeżeli macie ochotę na to, aby Wasze doświadczenie związane z nocowaniem w Bangkoku nabrało zupełnie innego wymiaru, koniecznie przeczytajcie nasz wpis o hotelach z basenem infinity w Bangkoku! 

Bangkok jest miastem, które ma bardzo dużo do zaoferowania. Powyższe miejsca to tylko taka nasza propozycja absolutnych „must see”, których pominąć po prostu nie można. Mamy nadzieję, że komuś z Was mogliśmy pomóc w zaplanowaniu krótkiego pobytu w tajskiej stolicy. Jesteśmy pewni, że będąc w Bangkoku raz i mając okazję poczuć ten klimat, będziecie chcieli tu wrócić.

✈️ Szukasz lotów do Tajlandii 🇹🇭 ❓ Kliknij TUTAJ, aby znaleźć najtańszy lot do tego miejsca ❗

🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com

🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!

Wróć

____________________________________________________________________________________________________________
  • Tanie bilety lotnicze
    Bangkok z Krakowa za 2237 zł!
  • tanie loty i wczasy_Easy-Resize.com (1)
    Bangkok i Krabi w jednej podróży! Loty od 2212 PLN!
  • tanie loty i wczasy_Easy-Resize.com (1)
    Mega cena! Wiedeń i Bangkok w jednej podróży od…
  • tanie loty i wczasy_Easy-Resize.com (1)
    Azja i Australia w kwietniu z Berlina: Kuala Lumpur,…

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polub nas na facebooku

Śledź nas na Instagramie

🏚️ Osiedle Przyjaźń – czyli warszawska ka 🏚️ Osiedle Przyjaźń – czyli warszawska kapsuła czasu.

Tu czas się zatrzymał - drewniane domki, ciche podwórka i malownicze werandy, które widziały więcej niż niejeden monitoring. 
Zamiast szklanego biurowca – zielony domek z kotem na dyżurze. Zamiast parkomatu – zaparkowany skuter z duszą. A zamiast bramy z domofonem – pies z noskiem wystawionym pod furtkę 🙂

Kiedyś tymczasowe miasteczko dla radzieckich budowniczych Pałacu Kultury, dziś – pełnoprawna stolica drewnianego klimatu i niezamierzonych sentymentów.
#warszawa #osiedleprzyjaźń #osiedleprzyjazn #drewnianedomki #drewnianedomy #atrakcjewarszawa
🧶 Praga się wydziarała… tzn. wydziergała! 🧶 Praga się wydziarała… tzn. wydziergała! 🧶

Warszawska Praga. Miejsce, gdzie czasem trudno odróżnić sztukę uliczną od sabatu miejskich dziwadeł.  To tutaj słupki – TE nudne, czarne, uliczne kikutki – postanowiły wyjść z cienia i… założyć swetry. A efekt? Każdy słupek ma więcej osobowości niż niejeden kandydat w wyborach samorządowych.

Baby Yoda? Jest. Minionek? Oczywiście. Kicia Kocia? A jakże. Fortepian w rozmiarze słupkowym? Czemu nie!
Są też paski, kropki, kwiatki i podejrzane stworzenia przypominające wełniane kaktusy po LSD. 

I nie pytaj, czy to sztuka – to Praga.

Praga się nie zmienia. Praga się rozwija – z pętelki na pętelkę.

📍ul. Kawęczyńska, Warszawa##

#warszawa #warszawapraga #warszawazdzieckiem #warszawazdziećmi #warszawa_warsaw #pragapołudnie #atrakcjewarszawa #atrakcjewarszawy
W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwas W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwasty :)

W samym sercu Dubaju, tuż obok Burdż Chalifa, można natknąć się na gigantyczne dmuchawce. Nie, nie rosną tutaj naturalnie. To rzeźba polskiego artysty Mirka Struzika(tak, dobrze czytacie – Mirek to Polak, który zrobił Dubajowi łąkę:)). Jego gigantyczne dmuchawce wyglądają, jakby ktoś wziął zwykłe polne rośliny i wrzucił je do laboratorium, w którym inżynierowie Dubaju projektują kolejne megastruktury. Efekt? Futurystyczna łąka ze stali nierdzewnej, podświetlona w taki sposób, że wieczorem wygląda jak scenografia do filmu science fiction.

Jeśli Dubaj ma jedną zasadę, to brzmi ona: rób wrażenie. I dmuchawce Mirka Struzika doskonale wpisują się w tę filozofię.

#dubaj #dmuchawcedubaj #dzieckowdubaju #dubajzdzieckiem #dubaj🇦🇪 #mirekstruzik #polacywpodróży #polacywdubaju #burdżchalifa #burdzchalifa
Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze do Wietnamu. Gdzie się zatrzymać? Braliśmy pod uwagę dwie opcje: Deirę – starą, handlową część Dubaju, oraz Szardżę – sąsiedni emirat, który jest tańszy, ale jednocześnie konserwatywny i mniej „dubajski”. Ostatecznie wygrała Deira – bo blisko lotniska i bardziej autentyczna.
 

Deira – Dubaj, który oddycha, a nie tylko błyszczy🫚🧄🧅

Jeśli wasza wizja Dubaju to jedynie szklane wieżowce, złote klamki i klimatyzowane przystanki autobusowe, to Deira może was zdziwić. To tutaj miasto naprawdę żyje. Nie w Instagramowym sensie „wow, patrzcie na ten infinity pool”, ale w rzeczywistości – w wąskich uliczkach, przy zatłoczonych bazarach, w zapachu świeżego chleba i przypraw.

Wielu uważa Deirę za „mniej bezpieczną”, co w języku turystów oznacza zazwyczaj: jest tam taniej i bardziej autentycznie. W rzeczywistości nie czuliśmy się tu ani trochę zagrożeni – może poza chwilą, gdy sprzedawca perfum próbował przekonać nas, że jego zapach „trzyma się dwa tygodnie” 😉

Kto mieszka w Deirze? 👳‍♂️🧕

Deira to Dubaj imigrantów. Mieszka tu głównie ludność pochodząca z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin i Afryki Wschodniej. To oni od dekad tworzą to miasto – prowadzą sklepy, smażą najlepsze samosy w okolicy i zarządzają biznesami, które pozwoliły Dubajowi stać się tym, czym jest. 

Abra – najtańsza atrakcja Dubaju🚣

Jedną z największych atrakcji Deiry jest przeprawa przez zatokę Dubai Creek. I tu wchodzi ona – cała na drewniano – abra. To tradycyjna łódka, którą od wieków mieszkańcy Dubaju przemieszczali się między Deirą a Bur Dubai. Koszt tej przygody? 2 dirhamy (czyli jakieś 2,20 zł). Tak, w Dubaju nadal istnieje coś, co kosztuje mniej niż batonik w automacie. 

Przejazd trwa dosłownie kilka minut, ale to wystarczy, by poczuć klimat dawnego Dubaju. 

#dubaj #dubajzdzieckiem #deira #deirazdzieckiem #dubaicreek #dubaj🇦🇪 #emiratyarabskiedlapolaków #dubajdlapolaków #dubajewo #dzieckowdubaju #abra #abradubaj
Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy się naszymi kosztami i przemyśleniami, ale zaznaczamy: byliśmy uwiązani terminami, więc niektóre decyzje można było zorganizować taniej. Mediana? Zazwyczaj wychodzi drożej. A my? No cóż, złapaliśmy kilka okazji, ale i kilka wpadek. Oto jak to wyglądało.

Loty – czyli jak nie zbierać mil🛫

Nasza podróż rozpoczęła się od lotu do… Dubaju. Dlaczego? Bo promocje kuszą. Turkish Airlines miało wtedy świetną ofertę – bilety w dwie strony za 1150 PLN na osobę, z bagażem rejestrowanym i posiłkiem na pokładzie. Brzmiało jak marzenie, prawda? Tym bardziej że zbieramy punkty Miles & More. 
Niestety, jak się później okazało, w zakupionej przez nas taryfie punkty nie są naliczane. Brawo my 🙂

Na dokładkę czekała nas sześciogodzinna przesiadka w Stambule. Czy można to było zorganizować lepiej? Pewnie. Ale przynajmniej odkryliśmy pro tip: jeśli macie przesiadkę dłuższą niż 5 godzin, Turkish Airlines oferuje darmowy posiłek na lotnisku. Wystarczy udać się do Care Pointu i poprosić o voucher – dostaniecie kupon na posiłek z napojem do wykorzystania w jednej z restauracji. Biorąc pod uwagę ceny na lotnisku w Stambule (jedna kanapka Big Mac za 62 PLN, serio?), to jest game changer.

Dubaj – trzy dni błyskotek🏙️🇦🇪

W Dubaju spędziliśmy trzy dni. Nie będziemy się rozpisywać, bo Dubaj to Dubaj: błysk, przepych i klimatyzacja ustawiona na „syberyjski mróz”. Naszym następnym krokiem był lot Cathay Pacific do Wietnamu – dokładnie do Ho Chi Minh.

Lot do Wietnamu ✈️🇻🇳

Za bilet w dwie strony z Dubaju do Ho Chi Minh zapłaciliśmy 1450 PLN na osobę. Cena obejmowała bagaż rejestrowany i posiłek, a Cathay Pacific, linie z Hongkongu, zadbały o nasz komfort. W Hongkongu mieliśmy kilkugodzinną przesiadkę i ambitny plan: szybkie zwiedzanie. Niestety, plan rozbił się o deszczową rzeczywistość i naszą walkę z jet lagiem. Zamiast eksploracji miasta wybraliśmy siedzenie na lotnisku.

#wietnam #lotydowietnamu #vietnam #turkishaitlines #cathaypacific #lotniczetipy #taniebiletydoazji #taniebiletydowietnamu #biletydosajgonu
Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstar Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstarszych centrów badawczych w Wietnamie, zaprasza na niezwykłą podróż w głąb oceanu. A dokładniej – w głąb starego budynku pełnego ryb, formaliny i lekkiego chaosu. Brzmi jak coś dla was? No to zaczynajmy!

Wchodzimy do środka. Tutaj zaczyna się prawdziwa podróż, która bardziej przypomina wycieczkę do muzeum z czasów naszego dzieciństwa niż nowoczesne centrum edukacyjne.

Co znajduje się wewnątrz?🐠🦈🐙🪼
 • Akwaria – kilka pomieszczeń z małymi zbiornikami, w których pływają ryby, koralowce, a czasem coś, co wygląda jak mieszanka obu. Nie spodziewajcie się oceanicznego spektaklu na miarę dubajskiego akwarium – to raczej skromna prezentacja lokalnej fauny morskiej. 
 • Wypchane stworzenia morskie – tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Rekiny, żółwie, a nawet wieloryby w wersji „po życiu” czekają na was w szklanych gablotach. Niektóre eksponaty są imponujące, inne wyglądają, jakby miały za sobą długą i bolesną podróż przez czas. 
 • Zbiory w formalinie – jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda ośmiornica w słoju, to macie okazję się przekonać. Kolekcja jest imponująca, ale trochę przypomina gabinet osobliwości z XIX wieku. Może i niezbyt nowoczesne, ale na pewno oryginalne.

Ile to kosztuje?💵
Wstęp kosztuje zaledwie 40 000 VND (około 7 zł) za osobę dorosłą i 20 000 VND (około 3,5 zł) za dziecko.

Jak się tam dostać?🚍🛵
Instytut znajduje się około 6 km od centrum Nha Trang. Najłatwiej dojechać  taksówką. Jeśli wolicie spacer, przygotujcie się na trochę wysiłku w tropikalnym słońcu (przetestowane). Fajnie idzie się plażą. Później, na ostatnie km, lepiej wziąć taksówkę.

#nhatrang #nhatrangvietnam #nhatrangzdzieckiem #wietnamzdzieckiem #polacywwietnamie #muzeumwwietnamie #wietnamskie #wietnam2024 #urlopwwietnamie #wakacjewwietnamie
W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha Trang, znajdujemy Świątynię Long Son – miejsce, które łączy duchowość, architekturę i odrobinę wysiłku fizycznego.

Świątynia Long Son, znana także jako Pagoda Białego Buddy, została zbudowana pod koniec XIX wieku, choć obecny wygląd to efekt wielu remontów. 

Aby dotrzeć do najsłynniejszego punktu Long Son – wielkiego, siedzącego Białego Buddy – musimy wspiąć się po 152 schodach. Brzmi niewinnie? Poczekaj, aż poczujesz wietnamską wilgotność. 

Po drodze zatrzymujemy się przy Leżącym Buddzie - i tak, jest tak spokojny, jak tylko można sobie wyobrazić. Posąg przedstawia Buddę w momencie nirwany – czyli w stanie, który można osiągnąć, gdy przestajesz przejmować się szaleńczym ruchem w Nha Trang. To świetny moment, by złapać oddech (lub wymyślić pretekst, żeby już nie iść dalej).

Na szczycie wzgórza czeka na nas nagroda: gigantyczny, 24-metrowy posąg siedzącego Buddy Gautamy na lotosowym tronie. Widoczny z wielu części miasta, ten posąg jest nie tylko symbolem Long Son, ale też Nha Trang jako całości.

#wietnam #nhatrang #nhatrangzdzieckiem #świątyniawnhatrang #wakacjewwietnamie
Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z na Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z najdłuższych nad wodą – 3,3 km), stajemy na ziemi Hon Tre i mamy ochotę krzyknąć „wow”. 
Palmy, szerokie chodniki, perfekcyjnie ułożona kostka i uśmiechnięta obsługa w firmowych uniformach. Ale zaraz… Gdzie ci wszyscy ludzie? Mimo popularności miejsca, wydaje nam się, że spacerujemy po lekko opustoszałym planie filmowym.

Po jakimś czasie spędzonym w kraju, gdzie skutery to przedłużenie nóg, a przepisy ruchu drogowego są raczej sugestią a nie regułą, Hon Tre jawi się nam jako dziwna, niemal surrealistyczna oaza. Wyobraź sobie – ani jednego skutera! Żadnych trąbiących klaksonów, żadnego ryzyka, że wjedzie w Was skuterzysta, który jednocześnie rozmawia przez telefon, wiezie dwie osoby oraz kurczaka w klatce. W zamian dostajemy chodniki. Tak, chodniki – i to takie, po których naprawdę można chodzić.

Nie ma się co oszukiwać – Hon Tre to miejsce, gdzie ryzyko zostało wyeliminowane do zera. Chcesz przejść przez ulicę? Proszę bardzo, nie ma ulic. Masz ochotę na dreszczyk emocji? Musisz poszukać go w parku rozrywki VinWonders, bo spacerując po wyspie, możesz co najwyżej potknąć się o własną nogę.

Hon Tre to Wietnam na sterydach – piękny, idealny, ale trochę… sztuczny:)

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wyspawietnam #nhatrangatrakcje #hontre #hontre
Instagram

Dołącz do naszej grupy na FB: Tanie loty i wczasy – same rarytasy :)

grupa na fb
© 2025 Okulary Na Świat | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme