Kiedy podróżowaliśmy po Tajlandii przez 3 tygodnie w 2014 roku nie rezerwowaliśmy noclegów z góry. Tajlandia ma bardzo dobrze rozwiniętą bazę noclegową. Jak nie jest się bardzo wymagającym podróżnikiem, to szybko można znaleźć dach na kilka nocy. My głównie rozglądaliśmy się za hostelami i guest house’ami. Zasada była prosta – wchodziliśmy do przybytku, pytaliśmy o wolne pokoje. Jeśli były, to pytaliśmy o ich cenę. Jeśli cena była do zaakceptowania to prosiliśmy o możliwość obejrzenia pokoju. Wiele nam wówczas nie było potrzeba: czyste prześcieradło, brak robactwa i działający prysznic (mógł być na zewnątrz).
Podróżując z Adasiem nastawiliśmy się na noclegi w nieco bardziej komfortowych warunkach. Priorytetem dla nas była nieskazitelna czystość miejsca, prywatna łazienka, czajnik elektryczny i klimatyzacja. Klimatyzacja była koniecznością ze względu na panujące upały oraz fakt, że komary jej nie lubią. Adaś zawsze spał w jasnym pajacu z długim rękawem. Później stwierdziliśmy, że… fajnie byłoby mieć też aneks kuchenny, basen i siłownię. Tym razem wybraliśmy noclegi rezerwowane przez Airbnb (korzystając z TEGO linka otrzymacie zniżkę 100 pln na pierwszą rezerwację powyżej 300 pln). Wszystkie condominia były zadbane i tańsze niż średniej klasy hotele. A kiedy Adaś wieczorem zasypiał, nie byliśmy zmuszeni siedzieć cicho i bez ruchu, bo zawsze można go było przenieść do pokoju obok. Dostęp do kuchni i pralni także ułatwiał życie.