Do Lanckorony trafiliśmy przy okazji dość niespodziewanego kursu Rzeszów-lotnisko Balice. My nigdzie nie lecieliśmy, a skoro już byliśmy w Małopolsce, to chcieliśmy jakoś fajnie spędzić tam jeden dzień. Pomyśleliśmy sobie – Możemy odwiedzić Kraków, ale ile można chodzić po krakowskim rynku? Ile można chcieć czuć ducha minionych czasów na Kazimierzu? I po co właściwie po raz któryś z kolei iść na Wawel? Są to oczywiście warte odwiedzenia miejsca, ale tym razem postawiliśmy na inne atrakcje. Chcieliśmy się spotkać ze znajomymi, którzy mieszkają zaraz przy wylocie na trasie Kraków-Rzeszow. Tym bardziej nie ciągnęło nas do centrum.
Szukaliśmy atrakcji w okolicach Balic i znaleźliśmy miejscowość oddaloną od lotniska o 40 km, która wydawała nam się warta odwiedzenia. To Lanckorona.
Lanckorona – skąd taka nazwa?
Pierwsze, co nas zainteresowało w tej miejscowości to… etymologia jej nazwy. Lanckorona nie brzmi polsko, ma bardziej niemiecki wydźwięk. Poszperaliśmy trochę w sieci i okazuje się, że nazwa wsi wywodzi się od niemieckiego słowa Landskrone i tłumaczona jest jako korona kraju. Miejsce położone wysoko i górujące nad otoczeniem. Tak było dawniej i tak jest do dziś. Korona kraju, nazwa zaczęła mieć dla nas sens po wejściu na Lanckorońską Górę (550 m n.p.m.), z której roztaczał się bajkowy widok na Babią Górę i Tatry. Na górze są też ruiny zamku. Ruiny nas raczej nie zauroczyły, Adrian tylko skwitował „bunkrów nie ma, ale i tak jest zaje*****”, po czym skupiliśmy się na przepięknej górskiej panoramie. Znawcy historii i architektury na pewno docenią fakt, że zamek postawił Kazimierz Wielki, potem w jego murach zamieszkiwały rody Lanckorońskich i Zebrzydowskich, którzy z rycerzy przeistoczyli się w możnowładców i doradców na królewskich dworach.
A co jest jeszcze fajnego na Górze Lanckorońskiej?
Aleje spacerowe. Choć w naszym przypadku uczciwiej byłoby powiedzieć, że ich nazwy, bo to one wbijają się w pamięć. Do wyboru mamy kilka romantycznie brzmiących ścieżek – Aleja Zakochanych (szlak zielony), Droga na Moczary (szlak niebieski), Aleja Cichych Szeptów (szlak żółty), Droga do Dawnego Kamieniołomu (szlak brązowy) i Dawny Trakt Królewski (szlak czerwony). Wygląda na robotę artysty-literata :). A że Lanckorona była kiedyś ulubionym miejscem wypoczynku malarzy i pisarzy z Krakowa, którzy szukali natchnienia wśród pięknych krajobrazów i urokliwych rustykalnych domów, to może właśnie jeden z nich jest autorem tych cukierkowych nazw.
Chluba Lanckorony – rynek z drewnianą zabudową
Rynek w Lanckoronie wygląda jak skansen. Wszystko za sprawą zabytkowych chat, których jest tutaj bez liku.
Wiele osób narzeka, że rynek wypełniony jest pojazdami i że to psuje wizerunek. My do rynku dotarliśmy ok. 7.00 rano i nie widzieliśmy tam ani jednego samochodu, pomijając ten, w którym sami siedzieliśmy. Gdyby nie kilka betonowych elementów, można byłoby pomyśleć, że świat się tu naprawdę zatrzymał. O tak wczesnej porze Lanckorona była osłoną od spiekoty i od deszczu, od tupotu szybkich spraw. Była właśnie taka, jaką opisywał ją Marek Grechuta w swojej piosence. Ciekawostką jest, że na studni umieszczonej na lanckorońskim ryneczku można też znaleźć inne słowa wyśpiewane przez Marka Grechutę – Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ważnych jest kilka tych chwil, tych, na które czekamy…
Wiadomo, że jest wiele pięknych wsi i miasteczek. Ale gdy tak spacerowaliśmy sobie po ryneczku w Lanckoronie, oglądając chatki z ukwieconymi okiennicami, to pomyśleliśmy sobie – fajnie jest odwiedzać takie sielskie miejsca. A ten rok 2020 wcale nie jest taki do bani.
Dlaczego Lanckorona nazywana jest Miasteczkiem Aniołów?
Lanckorona nie jest nazywana Miasteczkiem Aniołów dlatego, że chciała aspirować do roli Los Angeles Małopolski :). Kiedy chodziliśmy po Lanckoronie we wrześniu, widzieliśmy dużo figurek aniołków ustawionych na parapetach okien. Ale to nie ogromne zamiłowanie mieszkańców do tego typu ozdób jest powodem nazywania Lanckorony Miasteczkiem Aniołów.
Od 2004 roku, w połowie grudnia, na klimatyczny Rynek w Lanckoronie zstępują rzesze Aniołów. Odbywa się tam wtedy festiwal Anioł w Miasteczku. Podczas festiwalu mieszkańcy i przyjezdni przebierają się za anioły, tworząc niesamowitą atmosferę przedświąteczną. Podczas festiwalu odbywają się liczne warsztaty, koncerty oraz wystawy, trwa również jarmark, na którym można zakupić regionalne wyroby.
Czy jest jeszcze coś ciekawego w okolicach Lanckorony?
My w ten sam dzień odwiedziliśmy jeszcze 2 inne miejsca – Kalwawię Zebrzydowską i Piekary. O ile Kalwaria jest dobrze znanym miejscem, oddalonym od Lanckorony tylko o 7 km, to o Piekarach mało kto słyszał. W Piekarach znajduje się pałac, który niestety przez to, że jest bardzo zaniedbany (o czym wiedzieliśmy wcześniej), budzi skrajne uczucia. Kiedy dotarliśmy wczesnym rankiem do Piekar, zastaliśmy opłakany widok – powybijane szyby, sypiące się ściany, a wokół rosnąca wysoka trawa. Nawet nasza wyobraźnia nie potrafiła przewidzieć tego, co ujrzeliśmy na miejscu. W tym wszystkim brakowało tylko historii o Białej Damie.
Wróć