Skip to content
Drugi weekend maja zapowiadał się bardzo dobrze, jeśli chodzi o warunki pogodowe. Prognozy wskazywały na to, że będzie świecić słońce, a temperatura skoczy do ponad 20°C. A że byliśmy wtenczas w Rzeszowie, to pomyśleliśmy „jedziemy do bram Bieszczad we dwoje, a Adaś zostaje u dziadków!”
Bieszczady i Jezioro Solińskim z dzieckiem przerobiliśmy w lipcu 2018 roku. Adam miał wtedy 4 miesiące :).
Niektórzy uważają, że nie przyroda, nie szlaki i nie ścieżki w Bieszczadach, ale potężna zapora i spiętrzone przez nią wody Sanu, rozlane na 22 kilometrach kwadratowych są największą atrakcją turystyczną w tym kawałku Polski. My się z tym nie zgadzamy, bo wolimy szlaki, ścieżki i przyrodę… ale jednak trochę szkoda, że zapora była zamknięta z powodu restrykcji związanych z COVID-19 podczas naszego weekendu nas Jeziorem Solińskim. Było to dla nas o tyle niezrozumiałe, że np. molo w Sopocie zostało już wcześniej otwarte.
Sama zapora mająca prawie 650 metrów długości i ponad 80 wysokości robi ogromne wrażenie nawet z daleka. Za „betonową ścianą” znajduje się 500 milionów metrów sześciennych wody, jest to największe sztuczne jezioro w Polsce. Czaderskie, prawda?
A sama miejscowość Solina – największe tutejsze centrum turystyki – zazwyczaj gwarna, pełna sklepów, restauracji, barów, była raczej opustoszała. Deptak w Polańczyku – miejscowości słynnej z uzdrowisk – też nie był zatłoczony, choć na plaży odpoczywało dość sporo osób.
Wszędzie nam przypominano o jednym…:)
Wokół jeziora powstało wiele ośrodków wczasowych. Stopniowe luzowanie restrykcji związanych z epidemią koronawirusa zaczęło postępować niecały tydzień wcześniej i hotele oraz pensjonaty mogły wznowić swoją działalność.
W sieci znaleźliśmy domki, które nam się podobały. Nie mieliśmy zbyt dużego wyboru, bo wielu właścicieli jeszcze nie zaczęło sezonu, albo już nie mieli wolnych domków, albo dysponowali tylko dużymi chatkami na wynajem, albo chcieli mieć gości na min. 3 noce.
Udało nam się jednak znaleźć domek, który spełniał wszystkie nasze kryteria – położony w cudownej scenerii na odludziu, miał piękny panoramiczny widok na jezioro i posiadał w pełni wyposażoną kuchnię. Widok był tak obłędny, że nawet gotując wodę na herbatę, drzwi do naszego domku były otwarte 🙂
Jak zwykle urzekła nas majestatyczna cisza i spokój tego zakątka naszego kraju. Znaleźliśmy naszą „małą Norwegię” – połączenie wody i wzgórz przywodziło nam na myśl ten kraj. Jezioro Solińskie gromadzi wielu sympatyków sportów wodnych. Nad Soliną można wypożyczyć kajaki, rowerki wodne i żaglówki. Można też popłynąć w rejs statkiem wycieczkowym. A wiecie, co jest najfajniejsze? Cały zbiornik objęty jest strefą ciszy, której się przestrzega – zakazane jest tam używanie silników spalinowych.
My postanowiliśmy pochodzić po okolicach (bez masek!), powdychać świeżego powietrza i zachwycić się malowniczymi krajobrazami, gdzie prym wiedzie soczysta zieleń. Nie szliśmy wytyczonymi szlakami… wytyczaliśmy swoje :).
Te tereny są piękne latem. Wydawać by się mogło, że spokój, brak gwaru i hałasu to tam zwyczajność. Że taki stan rzeczy trwa niezmiennie od zawsze. Marzy nam się teraz wyjazd w te góry zimą, kiedy wszystko tonie w bieli. Byliście? 🙂
Jeśli chcielibyście wynająć te same domki, w których my zatrzymaliśmy się, to link do portali, na których możecie je zarezerwować, znajdziecie TUTAJ. Poproście w rezerwacji o domek z widokiem na jezioro. Właściciele mają też domki z widokiem na góry.