Skip to content
Do Łańcuta wybraliśmy się przy okazji pobytu w Rzeszowie. Łańcut leży tylko 16 km od stolicy Podkarpacia. Droga jest prosta i przyjemna, a my mieliśmy trochę wolnego czasu. Adrian wcześniej w Łańcucie nie był, więc czas było nadrobić tę zaległość i zobaczyć jeden z najpiękniejszych zamków w południowo-wschodniej Polsce!
Zamek w Łańcucie został wybudowany w XVII wieku. Unikatowe jest to, że przetrwał on II wojnę światową bez większych strat. Jego wnętrza są piękne, malownicze i cudowne, ale to, co najbardziej je wyróżnia to… podłoga! Podczas zwiedzania zamku istnieje obowiązek zmiany obuwia na kapcie. Dlaczego tak jest? Podłogi są zdobione specjalną techniką zdobnicza polegająca na tworzeniu obrazu poprzez wykładanie powierzchni z różnych przedmiotów drewnianych bez użycia klejów. Są one bardzo kunsztowne. Szkoda byłoby je zniszczyć :). Ale, żeby nie było, że skupiamy się tylko na tym, co mamy pod nogami – całe wnętrze zamku jest zrobione na wypasie. Bardzo zachwyca bogatymi dekoracjami i estetyką. No po prostu trzeba je zobaczyć. Najlepiej na żywo, można też obejrzeć baardzo stary film „Trędowata” albo jeszcze starszy „Hrabina Cosel”. Oba filmy kręcono na zamku w Łańcucie. My nie oglądaliśmy żadnego z nich, kto nas zna, to wie, że bardzo rzadko oglądamy produkcje filmowe, częściej oglądamy YouTouba, mamy swoich ulubionych, bardziej współczesnych vlogerów :).
Zamek otoczony jest pięknym ogrodem w stylu angielskim. W ogrodzie wznoszą się liczne pawilony i zabudowania gospodarcze, ściśle niegdyś związane z codziennym życiem łańcuckiej rezydencji. I to w nich spędziliśmy najwięcej czasu w jedno niedzielne popołudnie. Cudownie tam jest! A wiecie, że kiedyś na terenach ogrodów były fortyfikacje? Dopiero „kobieca ręka” Błękitnej Markizy (bo tak nazywano księżną Izabelę Lubomirską, która ponoć uwielbiała nosić na sobie niebieskie suknie) odczarowała to miejsce. A właściwie… to może powinniśmy napisać, że nie „kobieca ręka” księżnej, a „ręce” jej poddanych :).
Stajnie i Wozownia
Dwa imponujące budynki, które pomimo tego, że tworzą oddzielny kompleks, stanowią cześć łańcuckiej rezydencji. W budynkach zgromadzono prawie 80 pojazdów konnych. Co ciekawe, powozów było tak dużo, gdyż wykorzystywano je podczas różnych warunków atmosferycznych, a także zgodnie z panującą etykietą. Był powóz do miasta, powóz do parku, do wypadu poza miasto, powóz-karawana (ten powóz jest najbardziej okazały!) itd. Zakup takich bryczek był bardzo kosztowny. W większości właściciele zamku sprowadzali je z Wiednia i Paryża.
Cały zespół pałacowo-parkowy w Łańcucie znajduje się obecnie na liście pomników historii i… zawsze jest tam tłoczno. My byliśmy tam w lecie, ale wiemy, że nawet w listopadową aurę jest tam zawsze sporo ludzi. Nie trzeba zwiedzać całego kompleksu, można odwiedzić tylko to, co się chce. Wszystkie informacje o godzinach otwarcia i cenach biletów zajdziecie TUTAJ.