Wielokrotnie powtarzaliśmy, że Bukareszt nie jest miastem, do którego chcielibyśmy wrócić, ani też miastem, które wywarło na nas pozytywne wrażenie. Niestety obecność żebrzących Cyganów w centrum miasta, stare cerkwie obok walących się postkomunistycznych bloków, opuszczone wystawy sklepowe z powybijanymi szybami obok tętniących życiem kawiarni i mnóstwo bezpańskich psów nie wpłynęły pozytywnie na nasz odbiór tego miasta.
Stolica Rumunii należy do tych europejskich stolic, których piękno, jakby to powiedzieć, ukryte jest dość skutecznie przed oczyma turysty. Ale może się podobać osobom mającym w sobie ducha przygody, którym nie przeszkadza pewna nieprzewidywalność miejska.
A co nas zaskoczyło kiedy tam mieszkaliśmy?
-
Parlament
Parlament to drugi po Pentagonie największy rządowy budynek na świecie. To szczyt megalomani głównego inicjatora budowy – Nicoale Ceauşescu. Budynek budził w nas mieszane uczucia. To taki gigantyczny, brzydki w swej socjalistycznej prostocie budynek zwany Domem Ludu, dający Ceausescu złudne poczucie triumfu nad zachodnią Europą.
-
Łuk triumfalny
Bukareszt nazywany jest także „Małym Paryżem”. W sumie trochę bezsensowne porównanie. I nawet uwłaczające miejscom, które do takich tytułów mogą pretendować. Dla nas jedynym podobieństwem Bukaresztu i Paryża jest to, że oba miasta mają Łuk Triumfalny. Ten rumuński był wzorowany na paryskim i jest to pomnik w hołdzie wszystkich żołnierzy, którzy walczyli i polegli o wolność Rumunii w I wojnie światowej.
Rumuński Łuk jest duuużo mniejszy od paryskiego.
-
Borat w Rumunii
Znacie Borata? Scena, która miała pokazać kazachstańskie rodzinne miasto Borata, została nakręcona we wsi Glod w Rumunii. Rumuni mieszkający w stolicy nie są z tego powodu dumni. W sumie trudno im się dziwić.
-
Polskie towary w rumuńskich sklepach
Byliśmy bardzo zaskoczeni tym, ile produktów spożywczych Polska eksportuje do Rumunii. I nie były to tylko czekolady, makarony, wafelki, czy herbaty. Widzieliśmy też np. oliwki. Zastanawialiśmy się, jak to może działać – czyżby Polska importowała oliwki z Grecji/Hiszpanii/Turcji, a później wysyłała je na eksport do wschodniej Europy? Brzmi nadto niewiarygodnie.
A najzabawniejsze jest to, że wiele importowanych z Polski produktów nie miało tłumaczeń etykiet. I tak np. nasi rumuńscy znajomi nie chcieli pić herbaty malinowej, herbaty czarnej, herbaty karmelowej, bo słowo „herbata” kojarzyło im się z angielskim słowem „herbal”. Byli przekonani, że każdy produkt z napisem „herbata” to herbata ziołowa :).
-
Strefa dla niepalących w restauracjach
Jedna z naszych największych frustracji. Idziemy sobie do restauracji na starym mieście. Miejsce wydaje się takie „ę”, „ą”. Wybieramy to miejsce, bo chcemy dobrze zjeść, napić się, no i mieć pewność, że w lokalu jest toaleta. Panowie kelnerzy w białych koszulach z muchami pytają nas przy wejściu, czy życzymy sobie stolik dla niepalących, czy palących. Oboje nie znosimy dymu z papierosów, więc wybór był prosty. Kelner szarmancko zaprowadził nas do naszego stolika dla niepalących… a dwa stoliki od naszego był już stolik dla osób palących, przy którym siedziała gromadka znajomych kurzących papierosy jeden za drugim :).
-
Mieszkania w Bukareszcie i… pora kąpieli
Jeżeli kiedyś przyjdzie Wam szukać mieszkania w stolicy Rumunii na dłużej, to weźcie pod uwagę jeden fakt. 4 marca 1977 o godz. 21:20 Bukareszt nawiedziło gigantyczne trzęsienie ziemi o sile 7,4 w skali Richtera. Zniszczone zostało niemal całe miasto (wstrząsy odczuwalne były nawet w Polsce). Dlaczego o tym wspominamy? Część budynków mieszkalnych, która nieco mniej ucierpiała, została odbudowana, lub po prostu naprawiona i w niemal niezmienionym kształcie przetrwała do dnia dzisiejszego. Budynki te mają skłonności do pęknięć i – pomimo tego, iż od feralnego zdarzenia minęło ponad 40 lat – wciąż stanowią zagrożenie. Szukając mieszkania w Bukareszcie, wzięliśmy zatem pod uwagę rok budowy budynku mieszkalnego. Nasz pochodził z lat ’80 i pamiętał czasy – słusznie minione – ostatniej dekady Caucescu.
Ciekawa wydaje się być technologia, która w naszym bloku została zastosowana w odniesieniu do ciepłej wody. Węzeł ciepłowniczy znajdował się na dole, a my mieszkaliśmy na 9 piętrze. Jakie to ma znaczenie? Okazuje się, że ogromne. Żadne z nas nie jest specjalistą w kwestii hydrauliki, ale działanie wyglądało tak: osoba mieszkająca na pierwszym – drugim piętrze brała kąpiel i wówczas „pompowała” ciepłą wodę do góry. Wówczas osoba z trzeciego piętra, nie czekając zbyt długo, również mogła korzystać z ciepłej wody. Ta sama logika dotyczyła kolejnych wyższych kondygnacji, aż do naszego, najwyższego piętra. Problem pojawiał się kiedy osoba z 9 piętra chciała wziąć prysznic w czasie gdy nikt z sąsiadów mieszkających niżej nie chciał. Wówczas ta osoba musiała „pompować” ciepłą wodę z samego dołu. Oznaczało to, że dana osoba musiała odkręcić wodę… i czekać. Czasem pół godziny, a czasem nawet dłużej. I tak oto dowiedzieliśmy się, że większość naszych sąsiadów zażywa kąpieli wcześnie rano, przed póściem do pracy, nie zaś wieczorem. My z wieczorną kąpielą radziliśmy sobie gotując wodę na gazie, gdyż inaczej przyszłoby nam się myć w lodowatej wodzie, co zimą nie jest, delikatnie mówiąc, zbyt komfortowe.
-
Kolędnicy
Nie jestem sobie w stanie przypomnieć, kiedy ostatnio do naszych domów w Polsce zapukali kolędnicy. Pamiętam, że ten bardzo ciekawy obrzęd ludowy zanikał z roku na rok. Podczas gdy w mieście tradycja ta odeszła w niepamięć bardzo dawno temu, u babci na wsi kolędnicy przebrani za różne postacie wciąż pukali do każdego domu. A później i tam przestano kultywować tradycję. Jakie było nasze zdziwienie, gdy po 20 latach do naszych drzwi znów zaczęli pukać kolędnicy przebrani za aniołki, diabły i pastuszków, śpiewający radosne pieśni! 🙂 I było ich naprawdę wielu! Niektórzy w zespołach wieloosobowych z gitarami i innymi instrumentami muzycznymi.
W grudniu 2014 roku przenieśliśmy się w czasie :). Podobało nam się to, że w Rumunii wciąż kultywuje się tę zapomnianą już w Polsce tradycję. Ciekawe, czy wciąż tak jest? Mamy świadomość, że przez 6 lat mogło dużo się zmienić.
-
Automaty z książkami
Fajnie poczytać takie ciekawostki 🙂