Kiedy myślimy o czasie, który spędziliśmy w Tallinnie, to przed oczyma mamy obrazki jak biegniemy na autobus do pracy, jak pijemy piwo na plaży Stroomi (zaraz obok niej mieszkaliśmy), jak testujemy po kolei wszystkie knajpki serwujące sushi, aż w końcu udaje nam się znaleźć to miejsce z najlepszą kuchnią japońską. Widzimy ludzi, którzy bardziej niż w Polsce dbają o swoją tężyznę fizyczną, biegają, jeżdżą na rowerach – robią to regularnie, nawet w deszczu. Inaczej odbiera się miasto, gdy się z w nim mieszka, a inaczej jak się jest w nim turystą. Jak gdzieś mieszkasz, to myślisz – mam jeszcze czas to i tamto zobaczyć, nie ucieknie przecież. A jak Twój czas jest ograniczony, to chcesz rozciągnąć dobę jak gumę oraz zobaczyć i doświadczyć, jak najwięcej. Co my, jako osoby, które spędziły w Tallinie kilka miesięcy, polecilibyśmy innym w tym kulturowym misz-maszu? Jedziemy!
Tu chyba nikogo nie zaskoczymy. Starówki miast poleca się zawsze. A czym się różni Tallin z jego starówką od innych nadbałtyckich miast? Tym, że szczęśliwie uniknął poważnych zniszczeń podczas II wojny światowej. A co to oznacza? To, że miłośnicy średniowiecznej architektury będą zachwyceni. Na ulicach można spotkać przebranych w średniowieczne stroje mieszkańców miasta, zachęcających do zakupu słodyczy bądź wizyt w klimatycznych restauracjach. Oprócz tego, uliczki na Starym Mieście często przemierzają (na bosaka!) członkowie Hare Kryszna w ekstazie śpiewając mantrę – Hare Kryszna, hare, hare… ;). Było to dla nas sporym zaskoczeniem. Taki obrazek zupełnie wyrwany z kontekstu.
My raczej rzadko zaglądaliśmy na starówkę. Bywaliśmy tam zazwyczaj wtedy, kiedy mieliśmy gości, którzy chcieli zobaczyć wpisane na listę UNESCO Stare Miasto. 

Wzgórze Toompea to miejsce dla miłośników miejskich panoram. Ze wzgórza zobaczyć można czerwone dachy zabytkowych budynków, Zatokę Fińską i kamienne wieże. Nie ma tam przesadnych tłoków – no bo jednak trzeba wejść te 30 m n.p.m :).
Na wzgórzu Toompea jest też zamek. Obecnie w pudrowym zamku mieści się siedziba parlamentu.
-
Sobór św. Aleksandra Newskiego
O soborze św. Aleksandra Newskiego myślimy, kiedy ktoś mówi hasło Tallin. Tak jak wizytówką Barcelony jest kościół Sagrada Familia, a Paryża katedra Notre-Dame, tak wizytówką Tallina jest sobór św. Aleksandra Newskiego. Bardzo ładnie prezentuje się nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz. W środku znajdują się niesamowite połyskujące złote mozaiki i sugestywny zapach kadzidła. Trochę splendoru temu miejscu odbierają nigdy nieniknące tłumy.
· Park Kadriorg
Wspaniała zieleń, piękne fontanny, liczne ławki i miejsca do odpoczynku, mnóstwo atrakcji dla dzieci oraz wygodne ścieżki spacerowe – to wszystko znajdziemy w Parku Kadriorg. Park położony jest na obrzeżach Tallinna, ale dzięki dobrze rozwiniętej sieci transportu publicznego, łatwo można się tam dostać. A i barokowy pałac robi ogromne wrażenie. Można go zwiedzać, my jednak nie skorzystaliśmy.
Częściej przez Kalamaję przejeżdżaliśmy autobusem (bo aż dwa razy dziennie) i zawsze lubiliśmy patrzeć na nietypową architekturę tej dzielnicy. Dwupiętrowe drewniane domki wyglądały tak spokojnie i kojąco. Kiedyś Kalamaja była dzielnicą roboczą, dzisiaj uchodzi za hipsterski zakątek miasta. Imprezy tam muszą być przednie. Kilka razy nam się zdarzyło, ze autobus, którym jechaliśmy do pracy, nagle zatrzymywał się. Nie na przystanku. Z autobusu wychodził kierowca i „zbierał” z jezdni niedobitków (tak, oni leżeli na ulicach) po imprezie.
Przespacerujcie się po mieście z kimś, kto Wam opowie o jego historii, legendach i anegdotach. Tallinn Free Tour to grupowy spacer z przewodnikiem (ale nie tak, że robi to starszy Pan, który nie dość, że niewyraźnie mówi, to jeszcze robi w bardzo nużący sposób.) Przewodnikami są zazwyczaj młodzi, pełni życia ludzie, którzy i dowcipem sypną. Spacer trwa ok. 2 godzin. Szczegóły znajdziecie TUTAJ. Jak sama nazwa wskazuje, to darmowa atrakcja, ale warto wrzucić do kapelusza kilka groszy osobie oprowadzającej. Napiwek z pewnością będzie się należał.
Marzą Wam się puste plaże nad Bałtykiem? Jedźcie do Estonii. Nasza ulubiona plaża w Tallinie miała dobrze zorganizowaną infrastrukturę wypoczynkową, tzn. plac zabaw, miejsce do gier z piłką, budki z jedzeniem, a i tak nie było na niej tłumów takich, jakie znamy z polskich kurortów. Byliśmy też w jeden upalny, lipcowy weekend na plaży w Narvie (to miasteczko tuż przy granicy z Rosją). I wyobraźnie sobie, że ta szeroka, z piaskiem białym jak mąką była praktycznie pusta? Nie wiem, czy to standard, ale spodziewaliśmy się tam więcej ludzi. A wiecie, co jest najfajniejsze w estońskim morzu? Jego linia brzegowa posiada wiele zatoczek, półwyspów i wysepek. Woda, która zatrzymuje się w takich zatoczkach, szybko się nagrzewa. To, że w lato osiąga ona temperaturę 25 stopni, nie jest dla nikogo zaskoczeniem.
Wymienione przez nas miejsca można zobaczyć w ciągu dwóch dni w Tallinie. I to bez zbędnego pośpiechu, zupełnie na luzie. Dodalibyście jeszcze coś do tej listy? Napiszcie w komentarzu 🙂
✈️ Szukasz lotów do Estonii 🇪🇪 ❓ Kliknij TUTAJ, aby znaleźć najtańszy lot do tego miejsca ❗
|
🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com
|
🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!
|
Wróć