O Szachtach pierwszy raz usłyszeliśmy od naszej koleżanki Beaty. Nie pochodzimy z Poznania i zdarza się, że co jakiś czas, ktoś zarzuci terminem, który nam nic nie mówi. I nie chodzi tu o słowa takie jak pyry, fyrtel, wuchta, wiara, czy tytka. Te mamy już we krwi… ale Szachty? Pierwsze nasze skojarzenie z tym słowem, to szachy. Pudło. Potem szanty. Też nietrafione. I chyba nawet przy setnej próbie nie zgadlibyśmy, że nazwa Szachty wywodzi się z niemieckiego słowa Schachten, które oznacza wykopać.
Co to są te egzotycznie brzmiące Szachty?
Jest to zespół glinianek dawnych cegielni, które powstały w dolinie Strumienia Junikowskiego w czasie wielkiego boomu budowlanego, jaki przeżywał Poznań na przełomie XIX i XX wieku. Cegielnie w Rudniczem i na Świerczewie istniały prawie do końca XX wieku. Dziś po cegielniach i okresie prosperity pozostały glinianki, zniszczone budynki i samotny komin w panoramie. O minionych czasach świadczą też nazwy ulic nawiązujące do przeszłości: Kopanina, Ceglana, Glinianki, Wykopy, Stara Cegielnia. Dzisiaj na tym terenie jest po prostu park z około 40 gliniankami.
Co tam można robić?
My wybraliśmy się na Szachty rowerami i do tego zachęcamy. Ale można tam pospacerować po asfaltowych alejkach, słuchając ptaków i żab, a jak się zmęczymy to odpocząć na ławeczce. Koniecznie trzeba wspiąć się na wieżę, z której rozpościera się widok na Poznań i Luboń. Fajne jest to, że na szczycie wieży umieszczone są tabliczki, przy pomocy których można łatwo zidentyfikować charakterystyczne punkty w panoramie miasta. Osoby mające lęk wysokości mogą mieć problem z wejściem na szczyt, bo przez schody widać to, co się dzieje na dole. Schodów jest ok. 120.
Bardzo urokliwym miejscem jest pomost rekreacyjny na Stawie Rozlanym. Pomost ma kształt półkolisty i jest otoczony balustradą. Zadbano także o wjazd dla osób niepełnosprawnych.
Przy alejkach umieszczone są znaki, więc poruszanie się po terenie jest stosunkowo proste. My mieliśmy problem z dotarciem do obozu karno-śledczego z czasów II wojny światowej w Żabikowie. Był znak, natomiast w pewnym momencie trzeba było skręcić w lewo i wyjechać z alejek spacerowych. Na szczęście w okolicy spacerowało dość sporo ludzi mieszkających w okolicy, którzy nam wskazali drogę.
Byliście na Szachtach? My wiemy, że będziemy tam jeździć na rowerach częściej. Fajnie, że w terenie, który był przez wiele lat zapomniany, dostrzeżono potencjał przyrodniczy i rekreacyjny.
Wróć