Skip to content
Okulary Na Świat
Menu
  • Strona główna
  • O nas
  • Tu i tam
    • Afryka
      • Egipt
    • Ameryka Północna
      • Meksyk
    • Azja
      • Arabia Saudyjska
      • Indonezja
      • Izrael
      • Malezja
      • Singapur
      • Tajlandia
      • Turcja
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Belgia
      • Chorwacja
      • Czechy
      • Estonia
      • Francja
      • Grecja
      • Holandia
      • Łotwa
      • Macedonia
      • Polska
        • Małopolskie
        • Podkarpackie
        • Pomorskie
        • Wielkopolskie
      • Rumunia
      • Słowacja
      • Węgry
  • Lifestyle
    • Inspiracje
    • Hotele
    • Pyszności
    • Projekt: rodzina
      • z Afryki
      • z Ameryki Północnej
      • z Ameryki Południowej
      • z Azji
      • z Europy
    • Recenzje książek
    • Recenzje linii lotniczych
    • W podróży z dzieckiem
  • Tanie latanie
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Polski
  • English
Menu
Singapur

Co można, a czego nie można w Singapurze

2021-01-172023-09-13 by OkularyNaŚwiat

O Singapurze zostało już powiedziane i napisane wszystko. Każdy, kto odwiedza to miasto-państwo wie, że słynie ono z surowego prawa, dynamicznego rozwoju gospodarczego i wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Przylecieliśmy tu z Dżakarty (pisaliśmy o stolicy Indonezji TUTAJ).

Wiedzieliśmy, że z momentem wyjścia z samolotu znajdziemy się w mieście przyszłości, mieście, które stanowczo różni się od innych miast Azji Południowo-Wschodniej. A już samo lotnisko Changi plasuje się w czołówce najlepszych lotnisk na świecie. Na lotnisku można odwiedzić tropikalne ogrody, popływać w basenie patrząc na pas startowy, odwiedzić motylarnię i zobaczyć spektakularny pokaz muzyki i światła na 30-metrowym wodospadzie. Brzmi fajnie, prawda? 🙂 My niestety nie skorzystaliśmy z atrakcji oferowanych przez port lotniczy, bo byliśmy zajęci bardziej przyziemnymi sprawami – potrzebowaliśmy poszukać dentysty na cito, a był już wieczór. Kolejny dzień zaczęliśmy wcześnie rano, meldując się w klinice stomatologicznej i zostawiając w niej 220 SGD (nieco ponad 600 PLN) – Chyba nie powinniśmy być zaskoczeni? Przecież wiedzieliśmy, że Singapur jest drogi. Ząb zaleczony, a sytuacja uratowana. Teraz możemy zacząć cieszyć się miastem. Idziemy!

Wybraliśmy się na długi spacer (ok. 15 km) w stronę Marina Bay Sands. A co nas zaskoczyło podczas z tego spaceru z Punggol znajdziecie poniżej.

  • Śpiew ptaków

Spacerujemy sobie głównymi ulicami w kierunku południowym. Żar jeszcze się nie leje z nieba, chodniki są równe i bez dziur – Jaka miła odmiana po chaosie Dżakarty! I rozwija się taki dialog:

Ala: Adrian, słyszysz te śpiewające ptaki?

Adrian: Słyszę! To nietypowe, że w tak zurbanizowanym miejscu jest ich aż tyle.

Ala: No. Prawie jak na wsi. Tylko te tumany kurzu i migające obok samochody burzą tą sielskość. Ciekawe, który gatunek ptaków jest tak szczęśliwy w koronach drzew zasadzonych wzdłuż drogi szybkiego ruchu?

Adrian: No chodź, poszukamy ich. Tylko uważamy, żeby nam żaden plackiem po twarzach nie dał.

 Stajemy pod wysokim drzewem, podnosimy głowy do góry. Słońce już wtedy dokazuje, świeci nam prosto w oczy, my je lekko mrużymy i dalej wypatrujemy tych pięknie śpiewających zwierząt. Patrzymy w lewo i w prawo. Wodzimy głowami po innych drzewach i nagle zauważamy…MEGAFONY! Megafony zawieszone w koronach i sprytnie wtapiające się  w barwy liści, z których wydobywają się te melodyjne dźwięki śpiewu ptaków.

  • Sygnalizacja świetlna dla pieszych

Siedzimy sobie w jakieś a’la knajpce i obserwujemy ruch uliczny. Piesi szybko chodzą, ba oni ciągle biegną! Ale ten ruch na przejściach dla pieszych z sygnalizacją świetlną jest taki… niejednostajny. Zielone światło dla pieszych, czerwone światło, zielone światło, czerwone światło, DŁUGIE zielone światło, czerwone światło. I wydawałoby się, że nie ma zasady na to, kiedy zapali się długie zielone światło. Jak później dowiedzieliśmy się, starsze osoby zamieszkujące Singapur mają osobną kartę identyfikacyjną, którą mogą przystawić do czytników umieszczonych na światłach, aby wydłużyć czas trwania zielonego sygnału dla pieszych. Sprytne, prawda?

  • Automaty ze świeżym łososiem

Singapur to miejsce odpowiednie dla tych, co kochają jeść. Na kulinarną ofertę Singapuru największy nacisk wywarła kuchnia chińska, malezyjska oraz indyjska i to tych smaków chętnie szukamy. Oczywiście bez problemu można znaleźć też dania z kuchni europejskiej – Kuchnia włoska, kuchnia grecka, kuchnia hiszpańska –nie, jeszcze nie teraz, to dopiero pierwszy tydzień naszej podróży po Azji, jemy to, co azjatyckie. I tak przekonani, że nic z europejskiego żarcia nie może nas przecież zaskoczyć, spacerujemy sobie dalej i nagle przez naszymi oczyma wyrasta… automat ze świeżym norweskim łososiem! Mrożony norweski łosoś, który jest dostępny 24/7. Drogi – ok 6 SGD (16 PLN) za 200 gram, ale za jakość trzeba zapłacić.Łosoś Singapur

  • Miejsce idealne dla dzieci

Singapur to miejsce idealne dla rodzin podróżujących z dziećmi. W przestrzeni publicznej jest dużo darmowych miejsc do zabaw. Parków zabaw jest sporo zarówno w centrum, jak i poza nim. W Gardens by the Bay jest duży wodny plac zabaw – są mostki, karuzele i ścianki wspinaczkowe. Na wyspie Sentosa też jest Piracki Aquapark (co dziwne – darmowy!) Dla starszych dzieci miasto oferuje mnogość atrakcji – ogród botaniczny z interaktywnymi zabawami i grami edukacyjnymi, Interaktywne Muzeum Nauki albo nocne safari. Niemałym zaskoczeniem są też toalety publiczne, które zostały zaprojektowane z myślą o dzieciach – są niskie kibelki i niskie umywalki.
Nie bez powodu Singapur został uznany za najlepsze na świecie miejsce do dorastania dla dzieci w opublikowanym raporcie organizacji Save the Children End of Childchood.

Co można, a czego nie można w Singapurze?

Singapur jest znany z surowych przepisów i praw, które mają na celu utrzymanie  porządku. Możesz spodziewać się tutaj kar grzywny za:

  •  Żucie gumy

To chyba jedyny kraj na świecie z taką regulacją?  Maleńkie państwo miało problem z wandalami, którzy wyżute gumy przyklejali do samochodów, siedzeń w metrze, drzwi autobusów i dziurek do kluczy w budynkach rządowych. W 2004 roku Singapur zajął zdecydowane stanowisko w stosunku gumy do żucia, wprowadzając jej całkowity zakaz – o ile nie jest ona używana do celów medycznych (jak na przykład guma nikotynowa). Ponadto, karze podlegają osoby, które spróbują handlować tym towarem.
guma do żucia Singapur

  • Śmiecenie

Dzięki temu nigdzie nie ma niedbale wyrzuconego papierka po batoniku czekoladowym ani niedopałka papierosa. Oprócz kary pieniężnej osoby śmiecące mają wykonać prace społeczne, tzn. pozbierać śmierci z określonego terenu. Kara ma na celu publiczne zawstydzenie skazanych.śmiecenie w Singapurze

  • Plucie

Tak, dobrze czytanie – za plucie. Ciekawa jest geneza tego przepisu – w latach siedemdziesiątych XX wieku gruźlica była jedną z najbardziej zakaźnych chorób na świecie. Panowało wtedy powszechne przekonanie, że plucie zaostrza rozprzestrzenianie się tej choroby. Ponadto chińscy imigranci (75% ludzi zamieszkujących Singapur to właśnie Chińczycy) mieli nawyk plucia dosłownie wszędzie. Ponoć wśród Chińczyków istnieje przesąd, że trzymanie flegmy w gardle jest niezdrowe, a jej wyplucie zapobiegnie pechowi. Z kolei Hindusi, których też jest wielu w Singapurze, lubią rzuć betel. Betel to  mieszanina roślinnych substancji, która podobno ma właściwości lecznicze, ale powoduje też zwiększnoną produkcję śliny, stąd plucie. Aby ograniczyć rozprzestrzenianie się gruźlicy, wtedy po raz pierwszy przeprowadzono kampanię przeciwko pluciu. Około 30 lat później, kiedy w Singapurze wybuchła epidemia ciężkiego ostrego zespołu oddechowego (SARS), która rozprzestrzeniała się głównie przez kropelki z dróg oddechowych z nosa i ust, władze wskrzesiły kampanię anty-pluciową. Dokonały tego w formie aktu prawnego.Plucie w Singapurze

  • Grafitti

W Singapurze nie ma miejsc, w których swoją sztukę mogliby zaprezentować graficiarze. Kilka lat temu głośno było o 2 Niemcach, którzy wdarli się do zajezdni i dali upust swojej wyobraźni na wagonie metra. Graficiarzom udało się wtedy uciec z Singapuru do Malezji, ale zostali złapani na lotnisku w Kuala Lumpur, jak chcieli wylecieć do Australii. Malezja wydała Niemców władzom Singapuru. Wandale otrzymali karę pozbawienia wolności na 9 lat i… chłostę (tak, chłosta jak i kara śmierci wciąż w Singapurze działają). Kara chłosty, to po trzy uderzenia mokrą rózgą z rattanu w obnażone pośladki (sic!). Nerki są dla ochrony osłonięte. Przy tej bardzo bolesnej procedurze obecny jest lekarz.

Jeśli lubicie sztukę uliczną, to polecamy wybrać się do sąsiadującej z Singapurem Malezji. Wyspa Penang jest znana z wspniałego Street Artu i jedzenia. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

  • Jedzenie i picie w metrze

Kto z nas nigdy przed podróżą pociągiem lub autobusem nie szedł do sklepu, żeby kupić przekąski na drogę? – Bo przecież jak jemy, to szybciej leci czas! Albo kto nie biegł do kiosku, żeby kupić butelkę z wodą, czy sokiem… Szczerze mówiąc, nie lubiliśmy przepisu zakazu jedzenia i picia w środkach transportu publicznego, dopóki nie zobaczyliśmy, jak nieskazitelnie czyste jest metro w Singapurze. 

  • Podłączenie się do sieci WIFI innej osoby

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie szukał niezabezpieczonej sieci WIFI w podróży ;).Singapurskie prawo definiuje używanie WIFI innej osoby jako akt hakerski.

  • Karmienie gołębi

Chociaż karmienie gołębi jest częstym widokiem w wielu krajach europejskich (i tutaj od razu pojawia się obrazek krakowskiego rynku albo placu katedralnego w Mediolanie) w Singapurze jest ono zakazane. – Po co zajmować tak zdecydowane stanowisko przeciwko karmieniu tych „nieszkodliwych” gołębi? Chociaż to szczury mają reputację zwierząt, które przenoszą wiele chorób, okazuje się, że gołębie mogą nam sprzedać… więcej bakterii i chorób niż myszowate!

  • Chodzenie nago po SWOIM domu

Jeśli zdarzy Ci się zapomnieć o ręczniku po przyjemnym, zimnym prysznicu – upewnij się, że okna są zamknięte, zanim wyjdziesz z łazienki! Zgorszony takim widokiem sąsiad (albo zazdrosny o Twoje piękne ciało ;)) może na Ciebie donieść na policję.

  • Oddawanie moczu w windzie

Wszyscy znają ten odrażający zapach windy, z której ktoś wcześniej postanowił zrobić sobie toaletę. Ile to razy, przed wejściem do wind na PKP, braliśmy głęboki wdech i na tym jednym wdechu, jechaliśmy z jednego poziomu na inny. Nikt nie lubi wind śmierdzących moczem, ale władze Singapuru poszły o krok dalej, w celu eliminacji tego problemu – wyposażyły niektóre windy w urządzenia do wykrywania moczu. Jeśli urządzenie wykryje czyjeś siuśki, to uruchomi się alarm, a drzwi windy pozostaną zamknięte do czasu przybycia policji.

  • Niespłukanie wody w publicznej toalecie

Nie ma w toaletach detektorów wykrywających, podobnych do tych z wind, ale zdarza się, że funkcjonariusze policji sprawdzają, czy osoba korzystająca z WC spłukała, to co narobiła ;). Przed wyjazdem do Singapuru myśleliśmy, że to Japończycy mają bzika na punkcie kibli. Ale to w Singapurze powstała Światowa Organizacja Toaletowa (WTO), która prowadzi walkę o podwyższanie standardów ubikacji na świecie ze szczególnym uwzględnieniem toalet publicznych. WTO propaguje coroczne obchody Międzynarodowego Dnia Toalet (19 listopada).

Jeśli wybierasz się do Azji Południowo-Wschodniej, warto włączyć w plan Singapur – nie zawiedziesz się! Azjatycka stolica, przypominająca największe europejskie miasta, ma wiele do zaoferowania i jest jedną z najczystszych, najlepiej zorganizowanych i najbardziej sterylnych metropolii na świecie.

✈️ Szukasz lotów do Singapuru 🇸🇬 ❓ Kliknij TUTAJ, aby znaleźć najtańszy lot do tego miejsca ❗

🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com

🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!

Wróć

1 thought on “Co można, a czego nie można w Singapurze”

  1. JourneyChasers pisze:
    2021-03-15 o 9:37 pm

    Jestem jak najbardziej za niepluciem i niedokarmianiem gołębi, przydałyby się takie regulacje u nas 😀

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polub nas na facebooku

Śledź nas na Instagramie

W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwas W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwasty :)

W samym sercu Dubaju, tuż obok Burdż Chalifa, można natknąć się na gigantyczne dmuchawce. Nie, nie rosną tutaj naturalnie. To rzeźba polskiego artysty Mirka Struzika(tak, dobrze czytacie – Mirek to Polak, który zrobił Dubajowi łąkę:)). Jego gigantyczne dmuchawce wyglądają, jakby ktoś wziął zwykłe polne rośliny i wrzucił je do laboratorium, w którym inżynierowie Dubaju projektują kolejne megastruktury. Efekt? Futurystyczna łąka ze stali nierdzewnej, podświetlona w taki sposób, że wieczorem wygląda jak scenografia do filmu science fiction.

Jeśli Dubaj ma jedną zasadę, to brzmi ona: rób wrażenie. I dmuchawce Mirka Struzika doskonale wpisują się w tę filozofię.

#dubaj #dmuchawcedubaj #dzieckowdubaju #dubajzdzieckiem #dubaj🇦🇪 #mirekstruzik #polacywpodróży #polacywdubaju #burdżchalifa #burdzchalifa
Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze do Wietnamu. Gdzie się zatrzymać? Braliśmy pod uwagę dwie opcje: Deirę – starą, handlową część Dubaju, oraz Szardżę – sąsiedni emirat, który jest tańszy, ale jednocześnie konserwatywny i mniej „dubajski”. Ostatecznie wygrała Deira – bo blisko lotniska i bardziej autentyczna.
 

Deira – Dubaj, który oddycha, a nie tylko błyszczy🫚🧄🧅

Jeśli wasza wizja Dubaju to jedynie szklane wieżowce, złote klamki i klimatyzowane przystanki autobusowe, to Deira może was zdziwić. To tutaj miasto naprawdę żyje. Nie w Instagramowym sensie „wow, patrzcie na ten infinity pool”, ale w rzeczywistości – w wąskich uliczkach, przy zatłoczonych bazarach, w zapachu świeżego chleba i przypraw.

Wielu uważa Deirę za „mniej bezpieczną”, co w języku turystów oznacza zazwyczaj: jest tam taniej i bardziej autentycznie. W rzeczywistości nie czuliśmy się tu ani trochę zagrożeni – może poza chwilą, gdy sprzedawca perfum próbował przekonać nas, że jego zapach „trzyma się dwa tygodnie” 😉

Kto mieszka w Deirze? 👳‍♂️🧕

Deira to Dubaj imigrantów. Mieszka tu głównie ludność pochodząca z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin i Afryki Wschodniej. To oni od dekad tworzą to miasto – prowadzą sklepy, smażą najlepsze samosy w okolicy i zarządzają biznesami, które pozwoliły Dubajowi stać się tym, czym jest. 

Abra – najtańsza atrakcja Dubaju🚣

Jedną z największych atrakcji Deiry jest przeprawa przez zatokę Dubai Creek. I tu wchodzi ona – cała na drewniano – abra. To tradycyjna łódka, którą od wieków mieszkańcy Dubaju przemieszczali się między Deirą a Bur Dubai. Koszt tej przygody? 2 dirhamy (czyli jakieś 2,20 zł). Tak, w Dubaju nadal istnieje coś, co kosztuje mniej niż batonik w automacie. 

Przejazd trwa dosłownie kilka minut, ale to wystarczy, by poczuć klimat dawnego Dubaju. 

#dubaj #dubajzdzieckiem #deira #deirazdzieckiem #dubaicreek #dubaj🇦🇪 #emiratyarabskiedlapolaków #dubajdlapolaków #dubajewo #dzieckowdubaju #abra #abradubaj
Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy się naszymi kosztami i przemyśleniami, ale zaznaczamy: byliśmy uwiązani terminami, więc niektóre decyzje można było zorganizować taniej. Mediana? Zazwyczaj wychodzi drożej. A my? No cóż, złapaliśmy kilka okazji, ale i kilka wpadek. Oto jak to wyglądało.

Loty – czyli jak nie zbierać mil🛫

Nasza podróż rozpoczęła się od lotu do… Dubaju. Dlaczego? Bo promocje kuszą. Turkish Airlines miało wtedy świetną ofertę – bilety w dwie strony za 1150 PLN na osobę, z bagażem rejestrowanym i posiłkiem na pokładzie. Brzmiało jak marzenie, prawda? Tym bardziej że zbieramy punkty Miles & More. 
Niestety, jak się później okazało, w zakupionej przez nas taryfie punkty nie są naliczane. Brawo my 🙂

Na dokładkę czekała nas sześciogodzinna przesiadka w Stambule. Czy można to było zorganizować lepiej? Pewnie. Ale przynajmniej odkryliśmy pro tip: jeśli macie przesiadkę dłuższą niż 5 godzin, Turkish Airlines oferuje darmowy posiłek na lotnisku. Wystarczy udać się do Care Pointu i poprosić o voucher – dostaniecie kupon na posiłek z napojem do wykorzystania w jednej z restauracji. Biorąc pod uwagę ceny na lotnisku w Stambule (jedna kanapka Big Mac za 62 PLN, serio?), to jest game changer.

Dubaj – trzy dni błyskotek🏙️🇦🇪

W Dubaju spędziliśmy trzy dni. Nie będziemy się rozpisywać, bo Dubaj to Dubaj: błysk, przepych i klimatyzacja ustawiona na „syberyjski mróz”. Naszym następnym krokiem był lot Cathay Pacific do Wietnamu – dokładnie do Ho Chi Minh.

Lot do Wietnamu ✈️🇻🇳

Za bilet w dwie strony z Dubaju do Ho Chi Minh zapłaciliśmy 1450 PLN na osobę. Cena obejmowała bagaż rejestrowany i posiłek, a Cathay Pacific, linie z Hongkongu, zadbały o nasz komfort. W Hongkongu mieliśmy kilkugodzinną przesiadkę i ambitny plan: szybkie zwiedzanie. Niestety, plan rozbił się o deszczową rzeczywistość i naszą walkę z jet lagiem. Zamiast eksploracji miasta wybraliśmy siedzenie na lotnisku.

#wietnam #lotydowietnamu #vietnam #turkishaitlines #cathaypacific #lotniczetipy #taniebiletydoazji #taniebiletydowietnamu #biletydosajgonu
Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstar Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstarszych centrów badawczych w Wietnamie, zaprasza na niezwykłą podróż w głąb oceanu. A dokładniej – w głąb starego budynku pełnego ryb, formaliny i lekkiego chaosu. Brzmi jak coś dla was? No to zaczynajmy!

Wchodzimy do środka. Tutaj zaczyna się prawdziwa podróż, która bardziej przypomina wycieczkę do muzeum z czasów naszego dzieciństwa niż nowoczesne centrum edukacyjne.

Co znajduje się wewnątrz?🐠🦈🐙🪼
 • Akwaria – kilka pomieszczeń z małymi zbiornikami, w których pływają ryby, koralowce, a czasem coś, co wygląda jak mieszanka obu. Nie spodziewajcie się oceanicznego spektaklu na miarę dubajskiego akwarium – to raczej skromna prezentacja lokalnej fauny morskiej. 
 • Wypchane stworzenia morskie – tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Rekiny, żółwie, a nawet wieloryby w wersji „po życiu” czekają na was w szklanych gablotach. Niektóre eksponaty są imponujące, inne wyglądają, jakby miały za sobą długą i bolesną podróż przez czas. 
 • Zbiory w formalinie – jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda ośmiornica w słoju, to macie okazję się przekonać. Kolekcja jest imponująca, ale trochę przypomina gabinet osobliwości z XIX wieku. Może i niezbyt nowoczesne, ale na pewno oryginalne.

Ile to kosztuje?💵
Wstęp kosztuje zaledwie 40 000 VND (około 7 zł) za osobę dorosłą i 20 000 VND (około 3,5 zł) za dziecko.

Jak się tam dostać?🚍🛵
Instytut znajduje się około 6 km od centrum Nha Trang. Najłatwiej dojechać  taksówką. Jeśli wolicie spacer, przygotujcie się na trochę wysiłku w tropikalnym słońcu (przetestowane). Fajnie idzie się plażą. Później, na ostatnie km, lepiej wziąć taksówkę.

#nhatrang #nhatrangvietnam #nhatrangzdzieckiem #wietnamzdzieckiem #polacywwietnamie #muzeumwwietnamie #wietnamskie #wietnam2024 #urlopwwietnamie #wakacjewwietnamie
W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha Trang, znajdujemy Świątynię Long Son – miejsce, które łączy duchowość, architekturę i odrobinę wysiłku fizycznego.

Świątynia Long Son, znana także jako Pagoda Białego Buddy, została zbudowana pod koniec XIX wieku, choć obecny wygląd to efekt wielu remontów. 

Aby dotrzeć do najsłynniejszego punktu Long Son – wielkiego, siedzącego Białego Buddy – musimy wspiąć się po 152 schodach. Brzmi niewinnie? Poczekaj, aż poczujesz wietnamską wilgotność. 

Po drodze zatrzymujemy się przy Leżącym Buddzie - i tak, jest tak spokojny, jak tylko można sobie wyobrazić. Posąg przedstawia Buddę w momencie nirwany – czyli w stanie, który można osiągnąć, gdy przestajesz przejmować się szaleńczym ruchem w Nha Trang. To świetny moment, by złapać oddech (lub wymyślić pretekst, żeby już nie iść dalej).

Na szczycie wzgórza czeka na nas nagroda: gigantyczny, 24-metrowy posąg siedzącego Buddy Gautamy na lotosowym tronie. Widoczny z wielu części miasta, ten posąg jest nie tylko symbolem Long Son, ale też Nha Trang jako całości.

#wietnam #nhatrang #nhatrangzdzieckiem #świątyniawnhatrang #wakacjewwietnamie
Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z na Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z najdłuższych nad wodą – 3,3 km), stajemy na ziemi Hon Tre i mamy ochotę krzyknąć „wow”. 
Palmy, szerokie chodniki, perfekcyjnie ułożona kostka i uśmiechnięta obsługa w firmowych uniformach. Ale zaraz… Gdzie ci wszyscy ludzie? Mimo popularności miejsca, wydaje nam się, że spacerujemy po lekko opustoszałym planie filmowym.

Po jakimś czasie spędzonym w kraju, gdzie skutery to przedłużenie nóg, a przepisy ruchu drogowego są raczej sugestią a nie regułą, Hon Tre jawi się nam jako dziwna, niemal surrealistyczna oaza. Wyobraź sobie – ani jednego skutera! Żadnych trąbiących klaksonów, żadnego ryzyka, że wjedzie w Was skuterzysta, który jednocześnie rozmawia przez telefon, wiezie dwie osoby oraz kurczaka w klatce. W zamian dostajemy chodniki. Tak, chodniki – i to takie, po których naprawdę można chodzić.

Nie ma się co oszukiwać – Hon Tre to miejsce, gdzie ryzyko zostało wyeliminowane do zera. Chcesz przejść przez ulicę? Proszę bardzo, nie ma ulic. Masz ochotę na dreszczyk emocji? Musisz poszukać go w parku rozrywki VinWonders, bo spacerując po wyspie, możesz co najwyżej potknąć się o własną nogę.

Hon Tre to Wietnam na sterydach – piękny, idealny, ale trochę… sztuczny:)

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wyspawietnam #nhatrangatrakcje #hontre #hontre
Vinpearl Cable Car w Nha Trang to kolejka linowa o Vinpearl Cable Car w Nha Trang to kolejka linowa o długości 3,3 km. Oferuje ona nie tylko jeden z najdłuższych przejazdów nad wodą na świecie, ale także zaprasza do świata VinWonders – ogromnego kompleksu rozrywki na wyspie Hon Tre.

Z jednej strony woda mieniąca się odcieniami błękitu, z drugiej – panorama miasta Nha Trang. A na horyzoncie wyspa z wielkim napisem „VINPEARL”, który wygląda jak wietnamska wersja Hollywood. 

Sam przejazd kolejką trwa około 12 minut.

Na wyspie czeka Cię park rozrywki, plaże, akwarium i show, które jest jak mieszanka teatru i efektów wizualnych. 

Ile to kosztuje?

Ceny biletów zależą od wybranego pakietu. My nie jesteśmy fanami parków rozrywki, więc nasz wybór okazał się bardzo korzystny. Za przejazd kolejką dla dwóch dorosłych i dziecka (6 lat) zapłaciliśmy 300.000 VND (ok. 49 PLN). W cenę biletu wliczone były też trzy lunche, każdy o wartości 100.000 VND (ok. 16 PLN), które można było wykorzystać w oznaczonych restauracjach na wyspie.

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wietnamatrakcje #atrakcjewwietnamie #wietnamdladzieci #kolejkalioniowa #vinpearl #vinpearlcablecar #vinpearlnhatrang
Świątynia Po Nagar w Nha Trang została wybudowa Świątynia Po Nagar w Nha Trang została wybudowana między VII a XII wiekiem przez Czamów. Po Nagar to hołd dla Matki Ziemi – bogini, która według lokalnych wierzeń nauczyła ludzi rolnictwa, tkactwa i tego, jak żyć w harmonii. Słowem, była influencerem swoich czasów 🙂

Dziś świątynia jest miejscem modlitwy i zachwyca detalami architektonicznymi, a jej ceglane mury to dowód na to, że kiedyś “trwałe budownictwo” znaczyło coś więcej niż 10-letnią gwarancję.

Bilet wstępu do świątyni kosztuje 30.000 VND (ok. 5 PLN).

#wietnam #nhatrang #nhatrangtrip #nhatrangvietnam #nhatrang2024 #ponagartemple #ponagarchamtowers #wietnamświątynia
Instagram

Dołącz do naszej grupy na FB: Tanie loty i wczasy – same rarytasy :)

grupa na fb
© 2025 Okulary Na Świat | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme