Skip to content
Okulary Na Świat
Menu
  • Strona główna
  • O nas
  • Tu i tam
    • Afryka
      • Egipt
    • Ameryka Północna
      • Meksyk
    • Azja
      • Indonezja
      • Malezja
      • Singapur
      • Tajlandia
      • Turcja
    • Europa
      • Chorwacja
      • Czechy
      • Estonia
      • Grecja
      • Macedonia
      • Polska
        • Małopolskie
        • Podkarpackie
        • Pomorskie
        • Wielkopolskie
      • Rumunia
      • Słowacja
      • Węgry
  • Lifestyle
    • W podróży z dzieckiem
    • Pyszności
    • Inspiracje
  • Projekty
    • Podróżnicze DIY
    • Projekt: rodzina
      • z Afryki
      • z Ameryki Północnej
      • z Ameryki Południowej
      • z Azji
      • z Europy
  • Recenzje
    • Recenzje książek
    • Recenzje linii lotniczych
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Polski
  • English
Menu
książki o afryce

Najlepsze książki, których akcja dzieje się w Afryce

2022-04-142022-04-14 by OkularyNaŚwiat

Afryka jest kontynentem mistycznym i dzikim, z krajobrazami zapierającymi dech w piersiach. Jest rajem dla fotografów i podróżników żądnych przygody. Historia Czarnego Lądu jest burzliwa, konfliktowa i dramatyczna.  Jeśli chcesz wzbogacić swoją wiedzę o enigmatycznej Afryce, koniecznie zainteresuj się książkami, których akcja rozgrywa się na tym drugim co do wielkości kontynencie na świecie. Poniżej znajdziecie nasze propozycje takiej literatury.
W naszym zestawieniu nie będzie książek o Egipcie, żeby nie powielać kontentu, Egipt został zakwalifikowany  do wpisu o TOP książkach o Bliskim Wschodzie (link TUTAJ).
Kolejność tytułów jest przypadkowa.

  • „Trzy filiżanki Etiopii” – Wojciech Bobilewicz

Książka łączy w sobie przewodnik i wciągającą opowieść autora po fascynującej Etiopii. Etiopia to nie tylko „kraj głodujących dzieci”, w którym panuje nędza i ubóstwo. Wojtek pokazuje nam kulturowe bogactwo, zachwycającą  faunę i florę oraz gościnność mieszkańców Etiopii. Nie pomija trudnych tematów, bardzo zgrabnie je podnosi, ale nie bazuje na nich.

  • „Kwiat pustyni” – Waris Dirie, Cathleen Miller

„Kwiat pustyni” to autobiografia Waris Dirie, somalijskiej kobiety, która jest gotowa przeciwstawić się okrutnej tradycji obrzezania kobiet. Somalijka przeżyła koszmar obrzezania, w bardzo młodym wieku uciekła od rodziny, ponieważ ta chciała ją wydać za dużo starszego mężczyznę, który zapłacił za nią paroma zwierzętami. Okaleczanie kobiet to proceder o którym świat zapomniał, a Waris – znana modelka z lat 90′ – o nim przypomina. Ta książka to wezwanie do walki o prawa człowieka. 

  • „Pożegnanie z Afryką” – Karen Blixen

Książka jest zbiorem wspomnień Karen z czasów, kiedy razem z mężem mieszkała na farmie w Kenii.  Pomimo tego, że książka została pierwszy raz wydana przed II Wojną Światową – a świat wtedy znacząco różnił się od dzisiejszego – to jest łatwa w czytaniu. To sielankowa lektura z nutką nostalgii. To, co może uwierać w książce to fakt, ze jest ona osadzona w niechlubnych dla Europy czasach kolonialnych i ta kolonialna mentalność jest bardzo widoczna na kartach książki.  Ale Blixen mocno też podkreśla swoją fascynację Afryką, jej przyrodą jak i ludźmi. Barwne opisy przyrody, zwierząt, krajobrazu sprawiają, że w wyobraźni od razu pojawiają się przepiękne, żywe obrazy.

  • „Biała Masajka” – Corrine Hofmann

Fabuła książki może zabrzmieć jak taniej klasy romans – biała kobieta wyjeżdża na wakacje do Kenii, zauważa tam mężczyznę, w którym się zakochuje. Po powrocie do Szwajcarii decyduje się na ponowny lot na Czarny Ląd. Jej celem jest odszukanie mężczyzny. Słabe, co? Ale ta historia wydarzyła się naprawdę. Corrine przeniosła się na 4 lata do Kenii i znalazła swój obiekt westchnień. Poślubiła Masaja, urodziła mu córkę i mieszkała w chatce ulepionej z krowiego nawozu. Decyzja podjęta pod wpływem impulsu kosztowała Europejkę utratę zdrowia, a różnice kulturowe dały jej się we znaki. Ciekawa, pisana lekkim piórem książka, bez szczęśliwego zakończenia.

  • „Karamoja. Ostatni wojownicy” – Robert Ziółkowski

Robert Ziółkowski jest byłym policjantem, który wielokrotnie odwiedza Afrykę i nigdy nie ma jej dość. Można powiedzieć, że na Czarnym Lądzie zostawił kawałek swojego serca. Sam zwierza się, że wraca tam wtedy, kiedy odczuwa taką potrzebę. Robert wybiera się do Ugandy, żeby dowieźć swoim przyjaciołom leki dla zwierząt. Dzięki temu zbodywa szacunek plemienia z północnych rejonów kraju. Może przez jakiś czas obserwować  codzienne życie Karamoja i dzielić się na stronach swojej książki tym, czego doświadczył.  Autor nie pomija ważnych tematów związanych z wciąż praktykowanym zwyczajem obrzezania dziewczynek (pomimo, że jest to karane), wszechwładzą wojska, korupcją i prostytucją. Robert prezentuje też świetne poczucie humoru – twardy facet, który nie lubi owijania w bawełnę i nie dba o poprawność polityczną.  Tematyka książki i plastyczny język autora sprawiają, że ta pozycja jest warta uwagi, jeśli chesz poczytać o prawdziwym, aczkolwiek prawie nieosiągalnym miejscu w Ugandzie.

Książkę można kupić TUTAJ.Karamoja. Ostatni wojownicy

  • „Uganda. Jak się masz, muzungu?” – Michał Kruszona

Książka Michała ma dwa oblicza: z jednej strony przedstawia osobę, która kawałek serca zostawiła w Ugandzie. Ciekawie opisuje Kampalę (stolicę Ugandy), przyrodę, podnosi temat HIV, edukacji i życia ugandyjskiego społeczeństwa w małych wioskach. Opisy są fascynujące i czasami też przerażające (np. informacja o zabójstwach małych dzieci, które są tracone dlatego, iż wierzy się w ich złe moce, albo o bezproblemowej możliwości wypożyczenia broni). I ta część książki jest naprawdę intrygująca, można z niej wyciągnąć sporo wiedzy. Drugie obliczne książki dość obrazowo przedstawia życie osobiste autora i jego partnera podróży – Roberta. Ta część jest dużo mniej porywająca. Chwilami nawet denerwuje czytelnika – bo co nas obchodzi to, jakie „nieładne rzeczy” ktoś robił w Afryce? W tym momencie ulatuje też sympatia do autora, który zdaje się trochę spychać większość „nieładnych rzeczy” na swojego kumpla. Oczywiśćie każdy podróżuje tak jak lubi i opisuje to, co dla niego jest ważne, ale ta część zupełnie do nas nie trafiła.

Książkę można kupić TUTAJ.Uganda. Jak się masz, muzungu?

  • „Spoko Maroko, dalsze porady dla podróżnika” – Pepe Piasecki

Dość intrygujące zdanie na tylnej stronie okładki – Każdy obywatel Rzeczpospolitej Polskiej powinien obligatoryjnie spędzić dwa tygodnie w Maroku na koszt podatnika. Wtedy, po powrocie wszystko mu się już będzie w naszej ukochanej Ojczyźnie podobać… Czy naprawdę nawet krótki pobyt w Maroko  i zderzenie się z odmienną kulturą i mentalnością mieszkańców może tak diametralnie zmienić światopogląd człowieka?  Jeśli poczytamy o naciągaczach z taksówek, z którymi Pepe musi się mierzyć w prawie każdym dniu swojej podróży i mistrzach handlu, którzy nieświadomym turystom potrafią sprzedać wszystko za krocie, to ochota na samodzielne zwiedzanie Maroka może faktycznie zniknąć.  Z drugiej strony chęć przeżycia czegoś niesamowitego, co pozostanie w naszej pamięci na długi czas, może być motorem napędowym do spędzenia czasu w kraju Maghrebu. A- jak pokazuje autor- orientalny świat jest na wyciągnięcie ręki. Nawet dla osoby, która nie mówi biegle po angielsku i nie ma zasobnego portfela. Pepe na pierwszej stronie książki pisze zachęcająco – Masz więcej niż jedno życie. Drugie zaczyna się, gdy uświadomisz sobie, że mamusia ponownie cię nie urodzi. 

Książkę można kupić TUTAJ.Spoko Maroko

  • „Dzisiaj narysujemy śmierć” – Wojciech Tochman

Ludobójstwo w Rwandzie to tragedia, o której przez długi czas wiedzieliśmy tyle, że faktycznie był konflikt między plemionami Hutu i Tutsi. Wojciech w swoim reportażu ukazuje szczegóły wojny domowej – brutalnej, przerażającej, emocjonalnie torturującej. To książka, która boli i kaleczy. Tak samo jak  kwiecień, maj i czerwiec 1994 r. w Rwandzie. Przez sto dni zabijano tam dziesięć tysięcy ludzi dziennie, czterystu w ciągu godziny, siedmiu w ciągu minuty. To jedna z tych książek, które powodują ciary na plecach. Można byłoby powiedzieć „było-minęło”, ale właśnie tak nie jest. Ludzie odczuwają konsekwencje ludobójstwa do dzisiaj – Ci, którym cudem udało się przeżyć. Oni nadal pamiętają piekło.  „Wojny domowe są dużo gorsze od zwykłych wojen. Bo też nie ma większej nienawiści niż zrodzona z bliskości.”

A jakie są Twoje ulubione książki o Afryce? Napisz w komentarzu 🙂

Wróć

____________________________________________________________________________________________________________
  • Najlepsze książki z Tajlandią w tle
    Najlepsze książki z Tajlandią w tle
  • Najlepsze książki z motywem Włoch
    Najlepsze książki z motywem Włoch
  • TOP książki o Bliskim Wschodzie
    TOP książki o Bliskim Wschodzie
  • Książki, które zabiorą Cię do Japonii
    Książki, które zabiorą Cię do Japonii

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polub nas na facebooku

Śledź nas na Instagramie

Miejsc w których można obcować w towarzystwie s Miejsc w których można obcować w towarzystwie słoni 🐘wokół Chiang Mai jest wiele. Wyzwaniem nie jest więc znalezienie miejsca, gdzie można zobaczyć "trąbalskich", ale znalezienie etycznego projektu. 
My zdecydowaliśmy się odwiedzić Elefin Farm & Cafe เอเลฟิน ฟาร์ม แอนด์ คาเฟ่ . Jest to miejsce położone około 30 km od centrum Chiang Mai, w górach🏞️. Dojazd tutaj zajmuje około godziny. My wybraliśmy się tam BOLT-em, za którego zapłaciliśmy 290 THB w jedną stronę. Polecamy zawczasu dogadać się z kierowcą, który za dodatkową opłatą może na nas poczekać. Jeśli tego nie zrobimy, możemy mieć problemy z transportem powrotnym;). 

Znajduje się tu altanka z której można pokarmić słonie takimi łakociami jak banany, czy pędy bambusa. Smakołyki sprzedawane są w koszykach, po 100 THB za koszyk (przy zakupie 3 koszyków czwarty dostaje się gratis). Dodatkowym atutem tego miejsca jest niemal idylliczny widok na góry, który można podziwiać popijając Thai Green Tea Late 🥤z tamtejszej kawiarni. Ceny są w zasadzie niewiele większe niż w Chiang Mai i za wspomnianą Thai Green Tea Late zapłacimy 80 THB.  Szczerze polecamy ten napój, nie tylko z resztą w tym akurat miejscu ;)
Oprócz karmienia tych dostojnych, potężnych zwierząt możemy je pogłaskać.

Nie ma tu dużo ludzi, słonie hasają sobie po sporym terenie, jeśli są głodne to podejdą do altanki. No i kosztowo jest to też bardzo przystępna opcja.

W drodze powrotnej do Chiang Mai polecamy wstąpić do Carp Restaurant, o którym już wspominaliśmy w jednym z poprzednich wpisów.

#okularynaświat #chiangmai #slonie #sloniewtajlandii #słoniewtajlandii #słoniewchiangmai #podróże #podróżemałeiduże #tajlandia #tajlandia2023 #potajsku #elephants #słonie🐘 #elaphantsinthailand #tajlandiazdziecmi #dzieckowtajlandii #thaigram #pieknatajlandia #natura #azjazdzieckiem #chiangmaicafe #chiangmaitravel #dżungla #jungle #karmieniesłoni
W Chiang Mai, z jednego miejsca do innego, porusza W Chiang Mai, z jednego miejsca do innego, poruszamy się głównie Boltem (Bolt jest ok. 20% tańszy niż popularny Grab). Siedząc w taksówce mieliśmy między sobą taki dialog, kilka razy:
- wow, jaki piękny Wat po lewej/prawej stronie.
- gdzie jest piękny owad?🐜🐛 Pokażesz mi?
- ...

Nie chcieliśmy, żeby Adam kojarzył Chiang Mai głównie z insektami (swoją drogą - jest tutaj zarówno muzeum, jak i zoo z owadami), więc zdecydowaliśmy się wziąć go na długi spacer po mieście świątyń🛕 Podczas 9 km trasy na pieszo, udało nam się zobaczyć te najbardziej rozpoznawalne waty - Wat Chedi Luang, Wat Phra Singh, Wat Chiang Man, Wat Sri Suphan i kilka innych randomowych świątyń na które natrafiliśmy po drodze. Można odnieść wrażenie, że w Chiang Mai chyba nie ma ulicy na której nie postawionoby bogato zdobionego "tajskiego Lichenia".
Po takiej wędrówce można zacząć się mylić, który Wat się odwiedziło, a obok którego się tylko przechodziło :). 

Wstęp do zdecydowanej większości świątyń jest bezpłatny. Do Silver Hall płaci się 50 thb/osoba (cena zawiera breloczek) Do Chedi Luang wstęp kosztuje 40thb, dla dzieci 20thb. W Chedi Luang jest opcja rozmowy z mnichem buddyjskim, co jest też ciekawym doświadczeniem. 

A nasz cel został osiągnięty. Teraz Wat to Wat, a owad to owad :)

#okularynaświat #chiangmai #azja #tajlandia #tajlandiadzieckiem #tajskieświątynie #tajskiewaty #podróżemałeiduże #kidstravel #buddyzm #buddhism #thaimood #tajskasztuka #tajlandiapolnocna
Restauracja z "pływającymi dziełami sztuki"🐡 Restauracja z "pływającymi dziełami sztuki"🐡🐠🐟
Kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy o restauracji w której można nakarmić karpie, pomyśleliśmy, że zapach mułu musi być tam nie do zniesienia. No i jak w takim miejscu zjeść posiłek? 😬Nasze europejskie geny wyobrażały sobie hodowle karpii tak, jak wyglądają one w Polsce przed Wigilia. Czy to przyjemny widok? Wątpliwe!

Carp Cafe to restauracja japońska, w której loże są otaczone z każdej strony wodą z pływającymi w niej ozdobnyni karpiami koi. Ryby można nakarmić (podobało się dwuipółtatce i pieciolatkowi - atrakcja uniwersalna). Kwitnace kwiaty wiśni, paprocie, mgła, las deszczowy (my trafiliśmy tu podczas mocnej ulewy, więc wrażenia były spotęgowane) i... toalety są bardzo kreatywnie zaprojektowane.

Ceny w karpiowej restauracji są dość wysokie jak na tajskie warunki, ale jedzenie jest smaczne. Oprócz kuchni japońskiej, można też zamówić dania tajskie. Te kosztują 150-220 tbh (18.50 pln-27 pln).

#okularynaświat #tajlandia #chiangmai #jedzeniechiangmai #jedzenietajlandia #ryby #karpkoi #karpiekoi #karmienieryb #ilovechiangmai #chiangmaiwithkids #atrakcjetajlandii #japonskarestauracja #azjapoludniowowschodnia #podrozepoazji #podróżepotajladnii #polacywtajlandii #tajlandia2023
- Adam, jutro idziemy robić papier z kupy słonia - Adam, jutro idziemy robić papier z kupy słonia🐘💩
- coooo? 😱
- jutro idziemy robić papier z kupy słonia🐘💩
- ale co z tobą nie tak?! W kupie są przecież zarazki! (czyt. bakterie) 
- w sumie to tak, ale myślę, że na pewnym etapie "przetwarzania" już ich nie ma. Nie potrafię ci powiedzieć więcej teraz. Jutro się dowiemy. 
- będziemy zbierać te kupy? 😱W rękawiczkach?? 
- tego też Ci nie potrafię powiedzieć. Jutro zobaczymy... 

Dla większości sprawy toaletowe to temat nieprzyjemny, niezręczny, a niekiedy budzący odruch wymiotny. 

W Elephant Poopoopaper Park  wszystko kręci się wokół kup słonia z których wyrabiany jest papier. Przewodnik opowiada o całym procesie zaczynając od tego, że słonie są zwierzętami roślinożernymi. Jeden słoń je średnio ok. 200 kg pokarmu dziennie, a wydala ok. 100 kg bogatych w celulozę odchodów. Sam proces wytwarzania jest bardzo prosty - odchody są najpierw czyszczone i gotowane (wtedy znika nieprzyjemny zapach). Następnie dodaje się do nich barwnik i mieli włókna. To byla teoria, dalsza część to praktyka. Każdy uczestników otrzymuje zmieloną pulpę włókien i praskę. Praskę należy umieścić w wodzie i równo rozprowadzić na niej kolorową kulkę. Następnie trzeba praskę wynieść na słońce. Po wyschnięciu - ta dan - mamy gotowy papier czerpany zrobiony z kupy słonia.

W parku jest też stacja DIY, gdzie można za dodatkową opłatą zrobić zakładkę do książek, kartkę, pamiętnik itp. Adam za 80 thb zrobił pokrowiec na swój paszport. Cała wycieczka, zajęła nam nieco ponad godzinę. Na stronie internetowej sa podane godziny sesji z przewodnikiem, ale zauważyliśmy, że jak ktoś przychodzi poza wyznaczonymi godzinami, to również jest oprowadzany po parku.

Ile kosztuje wstęp❓
100 thb/osoba. Dzieci do lat 5 nie płacą za wejście. Za aktywności DIY pobierana jest dodatkowa opłata. 

Ważne: w parku nie ma słoni, o czym obsługa informuje jeszcze przed wejściem.
Dużym plusem jest kafejka w której można kupić coś orzeźwiającego i wziąć coś na ząb.

#okularynaświat #tajlandia #tajlandia2023 #tajlandia #ilovethailand #atrakcjetajlandii #papierzkupyslonia #chiangmai #chiangmaizdzieckiem #podróże #podrozezdzieckiem #podróżepotajladnii
1 maja jest w Tajlandii świętem - większość a 1 maja jest w Tajlandii świętem - większość atrakcji turystycznych jest zamkniętych, ale restauracje i kawiarnie w większości są otwarte. 
Adam jest zadeklarowanym kociarzem. W Chiang Mai jest kameralna kawiarenko-restauracja, gdzie można pogłaskać i pokarmić miauczących rezydentów, a przy tym dobrze zjeść - obowiązkowy punkt na trasie kociarzy🐱 
 Cats Station Café to przytulne miejsce w którym jest tylko 3 stoliki dla gości i 12 futrzaków🐈🐈. My trafiliśmy na moment w którym większość kotkow spało, (trudno się dziwić przy 31 stopniach C!), ale znałazł się jeden sierściuch-gospodarz, który chętnie nam towarzyszył/zjadał kocią przekąskę. 
Jedzenie w kafejce jest bardzo smaczne i w przyzwoitych cenach. Za wegetariańska wersję pad thai i khao pad oraz tosty z serem i szynka, 2 herbaty tajskie i przekąskę dla kota zapłaciliśmy 300 bathow (ok. 37 pln). Do tego każde z nas dostało wodę i po kawałku mango.

Kawiarnia jest czynna do 16.30. My dotarliśmy do niej ok. 15.30. Po 16.00 dołaczył do nas znajomy. Za późno, żeby cokolwiek mógł zamówić. Właścicielka lokalu podarowała spoznialskiemu "farangowi" wodę w "żarówce", co by nie padł z pragnienia. Mały gest, a jak dużo może mówić o człowieku ❤️

Kto lubi koty, ten będzie tutaj wniebowzięty, kto woli pieski, temu świetne jedzenie i napoje zluzują zaciśnięte zęby :)

#okularynaświat #tajlandia #chiangmai #tajskiejedzenie #koty #kotywtajlandii #kociakawiarnia #tajskieklimaty #chiangmaifood #chiangmaiwithkids #polacywtajlandii #polacywchiangmai #tajlandiapopolsku #rodzinnewakacje #tajlandia☀️🌴😁 #chiangmaithailand #chiangmaicafe #chiangmaitravel #podroztajlandia #cudownechiangmai
Dzień dobry z uśmiechniętej Tajlandii!❤️ Dzień dobry z uśmiechniętej Tajlandii!❤️

 Kiedy byliśmy w Chiang Mai 9 lat temu (trudno nam uwierzyć, że prawie dekada minęła od tego czasu!), przez kilka dni odwiedzaliśmy buddyjskie świątynie. Wat Chedi Luang, Wat Phan Tao, Wat Phra Singh, Wat Umong... i ponad 300 innych bogato zdobionych światyń, które są w mieście sprawiło, że "przejedliśmy" się nimi. Tak samo jak przejedliśmy się wtedy naleśnikami roti. Termin "rewolucja październikowa" ma dla nas inne, bardziej osobiste znaczenie🙃

Teraz jesteśmy tu ponownie, trwa sezon na mango❤️, w mieście, które jest kolebką cyfrowych nomadów, jest mnóstwo atrakcji dla dzieci, dlatego zostajemy tutaj aż 9 dni. 

Bądź dla nas dobre, Chiang Mai❤️

🇬🇧🇬🇧🇬🇧
Good morning from smiling Thailand!❤️

When we were in Chiang Mai 9 years ago, we focused on visiting Buddhist temples for a few days. Wat Chedi Luang, Wat Phan Tao, Wat Phra Singh, Wat Umong... and over 300 other richly decorated temples that are in the city made us fed up. Just like we got Fed up with roti pancakes back then. The term "October Revolution" has a different, more personal meaning for us🙃

Now we are here again, mango season is on ❤️. The city has plenty attracions for kids so we will stay here for 9 days.

#okularynaświat #polacywtajlandii #tajlandia #tajlandiadzieckiem chiangmai #chiangmaizdzieckiem #thailandtravel #tajlandia❤️ #tajlandiapopolsku #tajlandiazdziecmi #tajsko #podróżemałeiduże #azjazdzieckiem #tajskieklimaty
Ja i Adrian na orzeźwienie wolimy tajską herbatę na lodzie albo bubble tea z tapioką, ale Adam wciąż celuje w dobrze mu znane smaki - lody o smaku banana i oreo.
Wyglądają całkiem zacnie, prawda?

🇬🇧🇬🇧🇬🇧
Me and Adrian prefer Thai tea on ice or bubble tea with tapioca for refreshment, but Adam still aims for  flavors he knows well- banana and oreo ice cream. They look pretty decent, do not they?

#okularynaświat #thailand #tajlandia #lodytajskie #tajskiejedzenie #jedzeniechiangmai #tajlandiadzieckiem #chiangmaizdzieckiem #tajskiepyszności #thaiicerolls #thaiicecream #lodychiangmai
A co, jeśli zapytam Cię z czym kojarzy Ci się A A co, jeśli zapytam Cię z czym kojarzy Ci się Arabia Saudyjska❓🇸🇦
Zachwyt - to słowo idealnie oddaje to, co czujemy w kontekście stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadu. Nigdy wcześniej nie odwiedzaliśmy miejsca, wokół którego wytworzonych byłoby tyle mitów i negatywnego PR-u.
Arabia Saudyjska otworzyła się na świat dopiero w 2019 roku, kiedy po raz pierwszy zaczęła wydawać wizy turystyczne, by... po kilku miesiącach zawiesić ich wydawanie z powodu pandemii koronawirusa. Saudyjczycy ponownie zaczęli je wydawać w 2021 roku. Wyczerpujących informacji i rzetelnych relacji z podróży o tym kraju jest bardzo niewiele. Sporo newsów umieszczonych w sieci jest nieaktualnych lub oparte są one wyłączenie na przypuszczeniach, a nie faktach. 
Jeśli spodziewasz się, że w Arabii Saudyjskiej wszyscy jeżdżą Lexusami i za najmniejsze złamanie przepisów zostaniesz ukarany chłostą, to nic bardziej mylnego. To, co mogło być zakazane jeszcze kilka lat temu, dziś jest dozwolone. 
Najbardziej postępowe zmiany:
👉 W Arabii kobiety mogą prowadzić samochód – panie chętnie korzystają z tego prawa, zdarzyło nam się raz (w Rijadzie byliśmy 6 dni) jechać Uberem, w którym kobieta była kierowcą.
👉Organizowane są koncerty, imprezy plenerowe, na których kobiety i mężczyźni tańczą - 22 lutego w Arabii jest święto narodowe – Dzień Założycielski. Nasz znajomy Ahmad zabrał nas tego dnia na festyn zorganizowany przez lokalną społeczność w Ad-Dirijja. Kobiety i mężczyźni wspólnie świętowali, jedli i pili kawę.
👉 Powstają kina – nie pytaliśmy o to, jak duże jest zainteresowanie tą formą rozrywki wśród Saudyjczyków, ale trudno nam było sobie wyobrazić to, że kilka lat temu, kina były zabronione.
👉 Rozluźniono zasady dotyczące ubioru – turystki nie muszą ubierać abaji ani zasłaniać włosów. Zalecany jest jednak skromny strój, bluzka z długim rękawem i długie spodnie.
------
W centrum Rijadu stoi gigantyczny... „otwieracz do butelek”, mimo iż picie alkoholu jest tam zabronione ;).
Poza stolicą ciągnie się bezkres pustyni i jedna z największych naturalnych atrakcji Arabii Saudyjskiej – Edge of the World. Widok, który rozciąga się ze szczytu 300-metrow
Instagram

Odbieraj zwroty za zakupy

Zarezerwuj nocleg

Booking.com

Dołącz do naszej grupy na FB – Podróżnicze DIY

grupa na fb
© 2023 Okulary Na Świat | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme