Pobyt w Chiang Mai to był dobry czas, pełen pozytywnych emocji (tak bardzo potrzebnych do normalnego funkcjonowania!) i czasu spędzonego razem. Jak bardzo my tego potrzebowaliśmy! Po maratonie praca-studia-przedszkole przeplatanym różnymi chorobami (bo a jakże inaczej!), w końcu udało nam się poluzować grafiki i aktywnie odpocząć w Tajlandii.
Odwiedziliśmy nasz ukochany Bangkok, malownicze Chiang Mai i spędziliśmy kilka dni na wsypie Ko Samui. I wiecie co? To w Chiang Mai zakochaliśmy się totalnie i bezgranicznie!
Jeśli wybieracie się do „miasta świątyń” z dzieckiem, to polecamy zajrzeć w te miejsca, które podzieliśmy niżej na atrakcje i restauracje.
Atrakcje dla dzieci w Chiang Mai:
– Adam, jutro idziemy robić papier z kupy słonia
– coooo?
– jutro idziemy robić papier z kupy słonia
– ale co z tobą nie tak?! W kupie są przecież zarazki! (czyt. bakterie)
– w sumie to tak, ale myślę, że na pewnym etapie „przetwarzania” już ich nie ma. Nie potrafię ci powiedzieć więcej teraz. Jutro się dowiemy.
– będziemy zbierać te kupy? W rękawiczkach??
– tego też Ci nie potrafię powiedzieć. Jutro zobaczymy…
Dla większości sprawy toaletowe to temat nieprzyjemny, niezręczny, a niekiedy budzący odruch wymiotny.
W Elephant Poopoopaper Park wszystko kręci się wokół kup słonia, z których wyrabiany jest papier. Przewodnik opowiada o całym procesie, zaczynając od tego, że słonie są zwierzętami roślinożernymi. Jeden słoń je średnio ok. 200 kg pokarmu dziennie, a wydala ok. 100 kg bogatych w celulozę odchodów. Sam proces wytwarzania jest bardzo prosty – odchody są najpierw czyszczone i gotowane (wtedy znika nieprzyjemny zapach). Następnie dodaje się do nich barwnik i mieli włókna. To byla teoria, dalsza część to praktyka. Każdy uczestników otrzymuje zmieloną pulpę włókien i praskę. Praskę należy umieścić w wodzie i równo rozprowadzić na niej kolorową kulkę. Następnie trzeba praskę wynieść na słońce. Po wyschnięciu – ta dan – mamy gotowy papier czerpany zrobiony z kupy słonia.
W parku jest też stacja DIY, gdzie można za dodatkową opłatą zrobić zakładkę do książek, kartkę, pamiętnik itp. Adam za 80 thb zrobił pokrowiec na swój paszport. Cała wycieczka, zajęła nam nieco ponad godzinę. Na stronie internetowej są podane godziny sesji z przewodnikiem, ale zauważyliśmy, że jak ktoś przychodzi poza wyznaczonymi godzinami, to również jest oprowadzany po parku.
Ile kosztuje wstęp
100 thb/osoba. Dzieci do lat 5 nie płacą za wejście. Za aktywności DIY pobierana jest dodatkowa opłata.
Ważne: w parku nie ma słoni, o czym obsługa informuje jeszcze przed wejściem.
Dużym plusem jest kafejka, w której można kupić coś orzeźwiającego i wziąć coś na ząb.
-
Sticky Waterfall
Początkowo nie zakładaliśmy odwiedzenia żadnego Parku Narodowego ani dżunglii w okolicach Chiang Mai. Nie dlatego, że nas to nie interesowało. Trekking po tropikalnym, chłodzącym lesie kusił, ale 1) nie zabraliśmy ze sobą odpowiedniego obuwia ani odzieży 2) 9 lat temu nasza znajoma, pomimo świetnego przygotowania, uległa wypadkowi w dzunglii. Jeden niepoprawnie postawiony krok skutkował tym, że dziewczyna się poślizgnęła, łamiąc przy tym rękę i uszkadzając kręgosłup. Została przetransportowana do szpitala, w którym musiała zostać jakiś przez jakiś czas. Siła natury jest bezwzględna.
Po kilku dniach spędzonych w Chiang Mai, nasza znajoma (mama 2,5 letniej dziewczynki) zaproponowała, żebyśmy wynajęli w kilka osób songhaew i odwiedzili wodospad Bua Tong w parku narodowym oddalonym od miasta o ok. 60 km. Przystaliśmy na propozycję, bo brzmiało ona kusząco – w okolicy jest świetna infrastruktura, są restauracje, sklepy, toalety, ścieżki spacerowe. Kiedy w mieście żar leje się z nieba, bo w dżungli można oddychać rześkim powietrzem. Tereny wodospadu są chetnie wybieranym miejscem rekreacyjnym wśród rodzin z dziećmi. No i faktycznie, kaskady wodospadu przypominały chwilami „małpi gaj”:). Przy wspinaczce należy uważać, żeby nie kłaść stóp na ciemne kamienie. Te są porośnięte mchami bardzo śliskie.
Halo, halo, czy to NASA?
Nie! Wciąż jesteśmy w Tajlandii!
NARIT, czyli Narodowy Instytut Badań Astronomicznych Tajlandii to absolutny must-see na mapie podróży z dziećmi w okolicach Chiang Mai. Dlaczego
Bo ogrom tego miejsca i podejście do tematu wszechświata zachwyca młodych odwiedzających, a u dorosłych wywołuje opad szczęki do samej ziemi.
Czy zastanawialiście się, ile ważylibyście na każdej z ośmiu planet? Wskocz na wagę, a poznasz odpowiedź! Jeżeli widzisz na niebie błyskawicę i słyszysz grzmot, to jak obliczyć odległość jaka dzieli nas od burzy? Jak działa czarna dziura? Która planeta jest najszybsza?
NARIT to miejsce niezwykłe, które – oprócz interaktywnej wystawy, zajęć edukacyjnych z dziećmi (możliwość stworzenia własnej rakiety i wysłania jej w kosmos ) posiada również niezwykłe planetarium, będące w zasadzie salą kinową, gdzie niebo zmienia się w niezwykłe konstelacje gwiazd.
Gdzie
260 หมู่ 4 Don Kaeo, Mae Rim District, Chiang Mai 50180
Ile kosztuje wstęp
Tylko wstęp do planetarium jest biletowany – 50 THB/os. dorosła, 30 THB/dziecko. Za oglądanie wystaw nie są pobierane opłaty.
W piątki pokaz w planetarium jest w języku angielskim. My dotarliśmy tu innego dnia, więc nasza wizyta w planetarium była w tajskiej wersji jezykowej. Warto pojawić się tu od samego rana, gdyż godziny pokazów ulegają częstej zmianie. Na naszych biletach była informacja o pokazach popołudniowych, których…w rzeczywistości nie było . Dobrze, że tego dnia nie postanowiliśmy dłużej pospać i załapaliśmy się na ostatnie wejście do planetarium o 14.00
Centrum handlowe, które wyróżnia się tym, że znajduje się w nim ogromne akwarium z rybami (bezpłatne). Jest ono zlokalizowane blisko food-court’u. W upalnej Tajlandii atrakcje w klimatyzowanych pomieszczeniach są bardziej doceniane.
Adres: 2, 252-252/1 Mahidol Rd, Tambon Pa Daet, Mueang Chiang Mai District, Chiang Mai 50100.
-
kompleksy świątynne w Chiang Mai
W Chiang Mai, z jednego miejsca do innego, poruszamy się głównie Boltem (Bolt jest ok. 20% tańszy niż popularny Grab). Siedząc w taksówce, mieliśmy między sobą taki dialog, kilka razy:
– wow, jaki piękny Wat po lewej/prawej stronie.
– gdzie jest piękny owad? Pokażesz mi?
– …
Nie chcieliśmy, żeby Adam kojarzył Chiang Mai głównie z insektami (swoją drogą – jest tutaj zarówno muzeum, jak i zoo z owadami), więc zdecydowaliśmy się wziąć go na długi spacer po mieście świątyń Podczas 9 km trasy na pieszo, udało nam się zobaczyć te najbardziej rozpoznawalne waty – Wat Chedi Luang, Wat Phra Singh, Wat Chiang Man, Wat Sri Suphan i kilka innych randomowych świątyń, na które natrafiliśmy po drodze. Można odnieść wrażenie, że w Chiang Mai chyba nie ma ulicy, na której nie postawionoby bogato zdobionego „tajskiego Lichenia”.
Po takiej wędrówce można zacząć się mylić, który Wat się odwiedziło, a obok którego się tylko przechodziło .
Wstęp do zdecydowanej większości świątyń jest bezpłatny. Do Silver Hall płaci się 50 thb/osoba (cena zawiera breloczek). Do Chedi Luang wstęp kosztuje 40thb, dla dzieci 20thb. W Chedi Luang jest opcja rozmowy z mnichem buddyjskim, co jest też ciekawym doświadczeniem.
A nasz cel został osiągnięty. Teraz Wat to Wat, a owad to owad
-
sanktuarium słoni
Miejsc, gdzie można zobaczyć słonie jest sporo w okolicach Chiang Mai. Warto poszukać takiego, w którym zwierzęta się dobrze traktowane.
Dziecioprzyjazne restauracje w Chiang Mai:
-
Ginger farm
Farma na na której rosną ryż i warzywa sezonowe. Można zobaczyć i nakarmić zwierzęta domowe oraz wykąpać się w błocie. Ciekawe miejsce, ale jedzenie przeciętne.
-
Chada cafe
Kolejne małe, „domowe zoo”. Atutem jest niewielki plac zabaw z piaskownicą, huśtawkami i zjeżdżalniami. Wieczorami można posłuchać muzyki na żywo.
-
Cats Station Café – kocia restauracja z pysznym jedzeniem.
1 maja jest w Tajlandii świętem – większość atrakcji turystycznych jest zamkniętych, ale restauracje i kawiarnie w większości są otwarte.
Adam jest zadeklarowanym kociarzem. W Chiang Mai jest kameralna kawiarenko-restauracja, gdzie można pogłaskać i pokarmić miauczących rezydentów, a przy tym dobrze zjeść – obowiązkowy punkt na trasie kociarzy
Cats Station Café to przytulne miejsce w którym jest tylko 3 stoliki dla gości i 12 futrzaków. My trafiliśmy na moment w którym większość kotkow spało, (trudno się dziwić przy 31 stopniach C!), ale znałazł się jeden sierściuch-gospodarz, który chętnie nam towarzyszył/zjadał kocią przekąskę.
Jedzenie w kafejce jest bardzo smaczne i w przyzwoitych cenach. Za wegetariańska wersję pad thai i khao pad oraz tosty z serem i szynka, 2 herbaty tajskie i przekąskę dla kota zapłaciliśmy 300 bathow (ok. 37 pln). Do tego każde z nas dostało wodę i po kawałku mango.
Kawiarnia jest czynna do 16.30. My dotarliśmy do niej ok. 15.30. Po 16.00 dołaczył do nas znajomy. Za późno, żeby cokolwiek mógł zamówić. Właścicielka lokalu podarowała spoznialskiemu „farangowi” wodę w „żarówce”, co by nie padł z pragnienia. Mały gest, a jak dużo może mówić o człowieku
Kto lubi koty, ten będzie tutaj wniebowzięty, kto woli pieski, temu świetne jedzenie i napoje zluzują zaciśnięte zęby
-
Carp Cafe – restauracja z „pływającymi dziełami sztuki”