Skip to content
Okulary Na Świat
Menu
  • Strona główna
  • O nas
  • Tu i tam
    • Afryka
      • Egipt
    • Ameryka Północna
      • Meksyk
    • Azja
      • Arabia Saudyjska
      • Indonezja
      • Izrael
      • Malezja
      • Singapur
      • Tajlandia
      • Turcja
      • Wietnam
      • ZEA
    • Europa
      • Anglia
      • Belgia
      • Chorwacja
      • Czechy
      • Estonia
      • Francja
      • Grecja
      • Holandia
      • Łotwa
      • Macedonia
      • Polska
        • Małopolskie
        • Podkarpackie
        • Pomorskie
        • Wielkopolskie
      • Rumunia
      • Słowacja
      • Węgry
  • Lifestyle
    • Inspiracje
    • Hotele
    • Pyszności
    • Projekt: rodzina
      • z Afryki
      • z Ameryki Północnej
      • z Ameryki Południowej
      • z Azji
      • z Europy
    • Recenzje książek
    • Recenzje linii lotniczych
    • W podróży z dzieckiem
  • Tanie latanie
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Polski
  • English
Menu
Na co uważać w Wietnamie?

Na co uważać w Wietnamie?

2025-01-172025-03-09 by OkularyNaŚwiat

Wietnam, kraj o zapierających dech w piersiach krajobrazach i pysznej kuchni, jest miejscem, które przyciąga turystów jak muchy do miodu. Ale zanim wsiąkniecie w wir tej egzotycznej przygody, pozwólcie, że rzucimy Wam kilka ostrzeżeń i podzielimy się naszą historią. Bo choć Wietnam kusi kolorami, dźwiękami i aromatami, to kryje w sobie również pułapki, które potrafią zamienić wymarzone wakacje w niezapomniane zmagania z lokalnymi realiami. Od ruchu ulicznego, który przypomina bardziej taniec śmierci niż porządny chaos, po tajemnice ulicznego jedzenia, które mogą zaskoczyć nawet najbardziej odważnych smakoszy – przygotujcie się na podróż, która na pewno nie będzie nudna. Przeczytajcie, aby dowiedzieć się, na co zwrócić uwagę, zanim wyruszycie na podbój Wietnamu i zanim przekonacie się, że „coś takiego jak złe doświadczenie podróżnicze” naprawdę istnieje.

  • Ruch uliczny w Wietnamie

Ruch uliczny w Wietnamie to zjawisko, które można by określić jako swoistą symfonię chaosu, w której każdy instrument gra na własną nutę, a dyrygentem jest sama natura. W miastach takich jak Hanoi czy Ho Chi Minh, poruszanie się po ulicach to nie tylko kwestia dotarcia z punktu A do punktu B, ale także prawdziwa próba siły woli i nerwów.

Przede wszystkim, motoryzacja w Wietnamie ma swoje własne zasady, które wydają się być wynikiem jakiegoś nieudolnego eksperymentu społecznego. Skutery dominują na drogach w liczbie przyprawiającej o zawrót głowy – można by pomyśleć, że to nie miasto, a niekończąca się kawalkada jednośladów. W końcu, kto potrzebuje samochodu, gdy można zmieścić całą rodzinę, psa i zakupy na jednym skuterze? Wietnamczycy udowadniają, że przestrzeń osobista to pojęcie względne, a zgrupowanie się w małej masie ludzi na dwóch kołach to znak tożsamości narodowej.

Zasady ruchu drogowego? Cóż, są bardziej sugestiami niż przepisami. Zielone światło to jedynie zachęta do przejazdu, a czerwone – zaledwie mała przeszkoda. Przechodzenie przez ulicę to prawdziwa sztuka. Należy po prostu iść naprzód z nieugiętą pewnością siebie, a reszta pojazdów magicznie się dostosuje. To jak taniec, w którym nie ma miejsca na wahanie – jeśli się zatrzymasz, możesz stać się celem dla nadjeżdżających skuterów.

  • Kradzieże telefonów

Jeśli myślisz, że trzymanie telefonu w dłoni podczas spaceru po zatłoczonym mieście to dobry pomysł, to musisz być nowym rekordzistą w ignorowaniu rzeczywistości. Wietnamczycy na skuterach to prawdziwi mistrzowie swojego rzemiosła. A ich umiejętności w „wyrywaniu” telefonów z rąk turystów można by porównać do sztuki cyrkowej. Wygląda to mniej więcej tak: turysta, z szeroko otwartymi oczami, podziwia panoramę, a oni, niczym błyskawica, pojawiają się obok niego, chwytają twój telefon i znikają w mgnieniu oka. 

Nie daj się zwieść pozorom – to nie jest scena z filmu akcji, to codzienność w wielu wietnamskich miastach. Dlatego warto trzymać swój telefon blisko ciała, a najlepiej schować go do kieszeni, gdy nie jest używany. Możesz mieć ochotę na zrobienie zdjęcia, ale czy naprawdę chcesz, aby twoje wspomnienia z Wietnamu były związane z dramatycznym goniącym skuterem?

  • Uważajcie, kiedy wymieniacie pieniądze

Wietnamczycy, znani ze swojego przedsiębiorczego ducha, stworzyli wręcz sztukę oszukiwania na wymianie walut, a ich ulubionym „narzędziem” w tej grze jest dong – ich rodzima waluta, która, przyznajmy, jest dość trudna do policzenia – 1 dolar amerykański to ok. 25 377,49 dongów. Dongi to jednostki monetarne o tak niskiej wartości, że liczenie ich przypomina odliczanie ziarenek ryżu. Wyobraźcie sobie, że chcecie wymienić 100 dolarów amerykańskich. Otrzymujecie stos banknotów. W pewnym momencie, kiedy liczycie te wszystkie banknoty, możecie poczuć się jak w grze w ruletkę: „Czy ja na pewno dostałem tyle, ile powinienem?” A oto, co się wydarza – podczas gdy wy walczycie z długimi ciągami cyfr, sprytny Wietnamczyk, z uśmiechem na twarzy, może nieco „przyciąć” wasze zyski, zmieniając kurs na bardziej „opłacalny” dla siebie. 

  • Rezerwacje noclegów

I tutuaj podzielimy się naszą historią. Siądźcie, zapnijcie pasy i słuchajcie:

Lądujemy w Ho Chi Minh o 18:00. „Pełni energii” (jet lag) i ciekawości, czekamy na bagaże, kiedy nagle dostajemy wiadomość z Bookingu — nasza rezerwacja jest anulowana. Problem z kartą płatniczą. „OK, zdarza się” – myślimy. Natychmiast próbujemy zarezerwować ten sam apartament przy użyciu innej karty, ale po chwili przychodzi kolejne powiadomienie — znów anulacja.

Obie karty działały bez problemu wcześniej, więc zastanawiamy się, co mogło pójść nie tak. Na infolinii Bookingu nie są w stanie nam pomóc, więc czekając na bagaże, decydujemy się zarezerwować nowy obiekt. Udało się! Zamawiamy Graba i ruszamy w kierunku naszego nowego noclegu.

Jesteśmy już w połowie drogi, kiedy nagle dostajemy wiadomość od obiektu: rezerwacja anulowana, bo mają jakiś błąd w systemie — apartament wcale nie jest wolny. Z taksówki, na szybko, próbujemy znaleźć coś innego. Wybieramy losowy hotel, zmieniamy trasę przejazdu i modlimy się, żeby tym razem wszystko poszło zgodnie z planem.

W końcu docieramy na miejsce. Apartament jest dostępny, możemy odetchnąć z ulgą. Marzymy tylko o tym, żeby się wyspać i naładować baterie przed kolejnym dniem w tym chaotycznym mieście.

Przygody już się zaczęły — mamy nadzieję, że teraz będą tylko lepsze! 

2 dni później dzieliliśmy się kolejną historią na naszych mediach społecznościowych – FB i IG:

Sajgon – miasto, które żyje w przyspieszonym i zrozumiałym tylko dla lokalsów tempie. Przejście przez ulicę to walka o przetrwanie (tysiące skuterów pędzących z każdej strony!), a wszechobecny chaos jest tu czymś tak naturalnym, jak zapach pho o poranku. Ale wiecie, co jeszcze okazało się chaotyczne? Nasza (kolejna! trzecia) rezerwacja zakwaterowania.

Zaczęło się niewinnie – dwie pierwsze rezerwacje hoteli zostały anulowane. Trochę zmęczeni, trochę zrezygnowani, zarezerwowaliśmy przypadkowy hotel na dwie noce.

Po krótkim oddechu stwierdziliśmy, że czas na coś wygodniejszego i znaleźliśmy apartament w centrum:

✅ocena 9.2 na Bookingu,

✅ponad 320 opinii,

✅bezzwrotna opcja rezerwacji.

Wyglądało obiecująco i legitnie. Byliśmy przekonani, że tym razem wszystko pójdzie jak z płatka.

Pierwszy problem: „Brak kontaktu z firmą zarządzającą apartamentem”

Firma zarządzająca milczała jak zaklęta, nie odpowiadali na wiadomości na WhatsApp ani nasze telefony w dzień zameldowania. Podjechaliśmy pod zarezerwowany apartament. Pan z ochrony, widząc nasz stres pomieszany ze złością, sam spróbował się do nich dodzwonić. Zero odzewu.

Nie mając innego wyjścia, usiedliśmy na ławce pod 7-Eleven, zastanawiając się, co dalej. Adrian zadzwonił do Bookingu i kilka minut później dostaliśmy pierwszą wiadomość od zarządcy: „Apartament, który zarezerwowaliście, nie jest dostępny. Czy możecie anulować rezerwację?”.

Cóż, nie mogliśmy, bo opcja była bezzwrotna, a my już byliśmy na miejscu. Wtedy zaproponowali nam alternatywę – większy apartament, ale… zamkną jeden pokój na klucz. Stwierdziliśmy: Fair enough.

Drugi problem: „Wasza rezerwacja zostanie anulowana za 2 godziny”

Po dwóch nocach, kiedy Adrian jeszcze o 2:00 nie spał, otrzymał wiadomość przez Booking. Brzmiała ona „Wasza rezerwacja zostanie anulowana w ciągu dwóch godzin, jeśli nie uzupełnicie danych karty”. Co? Przecież zapłaciliśmy za 4 noce z góry w pierwszym dniu! Telefon do Bookinga wyjaśnił sprawę – zarządca próbował anulować naszą rezerwację. Okazało się, że… to nie pierwszy raz, kiedy robi takie numery. Wysłaliśmy potwierdzenie płatności i poszliśmy spać, bo rano czekała nas wyprawa do Delty Mekongu.

💭 Dlaczego takie rzeczy są tak popularne w Wietnamie? Mamy swoje teorie, ale może ktoś z Was wie więcej? A może sami przeżyliście podobne przygody z rezerwacjami?

Sajgon uczy elastyczności – na ulicy, w rozmowach i, jak się okazuje, również przy rezerwacjach noclegów. Ale nie zmienia to faktu, że to miasto wciąga i fascynuje. Nawet jeśli czasem trzeba się zdrowo nagimnastykować, żeby wszystko „zagrało”.

Rozważaliśmy, czy podzielić się nazwami miejsc, które zarezerwowaliśmy. Otrzymaliśmy wiele wiadomości prywatnych z prośbami o te informacje. Jeden z apartamentów, który wtenczas nas interesował, nie był już dostępny po dwóch tygodniach od naszego pechowego doświadczenia. A macie, to te miejsca: TO i TO.

✈️ Szukasz lotów ❓ Kliknij TUTAJ, aby poznać nasze techniki na tanie latanie ❗

🛌 Potrzebujesz noclegu na miejscu? Najtańsze noclegi znajdziesz na booking.com

🏥 Wyjeżdżając za granicę nie zapomnij o ubezpieczeniu turystycznym ❗ Znajdź najlepsze ubezpieczenie, korzystając z wyszukiwarki Rankomat

🌐 Pozostań w kontakcie z bliskimi, dzięki Airalo! Wpisując specjalny kod polecający: ADRIAN6665 otrzymasz 3 USD zniżki na pierwsze zamówienie, a nasz SAMOUCZEK pomoże Ci w instalacji eSim!

Wróć

____________________________________________________________________________________________________________
  • Nha Trang
    Co zobaczyć w Nha Trang?
  • Ho Chi Minh z dzieckiem5
    Ho Chi Minh City i okolice z dzieckiem
  • Vĩnh Tràng
    Jakie są ceny w Wietnamie?

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polub nas na facebooku

Śledź nas na Instagramie

🏚️ Osiedle Przyjaźń – czyli warszawska ka 🏚️ Osiedle Przyjaźń – czyli warszawska kapsuła czasu.

Tu czas się zatrzymał - drewniane domki, ciche podwórka i malownicze werandy, które widziały więcej niż niejeden monitoring. 
Zamiast szklanego biurowca – zielony domek z kotem na dyżurze. Zamiast parkomatu – zaparkowany skuter z duszą. A zamiast bramy z domofonem – pies z noskiem wystawionym pod furtkę 🙂

Kiedyś tymczasowe miasteczko dla radzieckich budowniczych Pałacu Kultury, dziś – pełnoprawna stolica drewnianego klimatu i niezamierzonych sentymentów.
#warszawa #osiedleprzyjaźń #osiedleprzyjazn #drewnianedomki #drewnianedomy #atrakcjewarszawa
🧶 Praga się wydziarała… tzn. wydziergała! 🧶 Praga się wydziarała… tzn. wydziergała! 🧶

Warszawska Praga. Miejsce, gdzie czasem trudno odróżnić sztukę uliczną od sabatu miejskich dziwadeł.  To tutaj słupki – TE nudne, czarne, uliczne kikutki – postanowiły wyjść z cienia i… założyć swetry. A efekt? Każdy słupek ma więcej osobowości niż niejeden kandydat w wyborach samorządowych.

Baby Yoda? Jest. Minionek? Oczywiście. Kicia Kocia? A jakże. Fortepian w rozmiarze słupkowym? Czemu nie!
Są też paski, kropki, kwiatki i podejrzane stworzenia przypominające wełniane kaktusy po LSD. 

I nie pytaj, czy to sztuka – to Praga.

Praga się nie zmienia. Praga się rozwija – z pętelki na pętelkę.

📍ul. Kawęczyńska, Warszawa##

#warszawa #warszawapraga #warszawazdzieckiem #warszawazdziećmi #warszawa_warsaw #pragapołudnie #atrakcjewarszawa #atrakcjewarszawy
W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwas W Dubaju wszystko musi być większe - nawet chwasty :)

W samym sercu Dubaju, tuż obok Burdż Chalifa, można natknąć się na gigantyczne dmuchawce. Nie, nie rosną tutaj naturalnie. To rzeźba polskiego artysty Mirka Struzika(tak, dobrze czytacie – Mirek to Polak, który zrobił Dubajowi łąkę:)). Jego gigantyczne dmuchawce wyglądają, jakby ktoś wziął zwykłe polne rośliny i wrzucił je do laboratorium, w którym inżynierowie Dubaju projektują kolejne megastruktury. Efekt? Futurystyczna łąka ze stali nierdzewnej, podświetlona w taki sposób, że wieczorem wygląda jak scenografia do filmu science fiction.

Jeśli Dubaj ma jedną zasadę, to brzmi ona: rób wrażenie. I dmuchawce Mirka Struzika doskonale wpisują się w tę filozofię.

#dubaj #dmuchawcedubaj #dzieckowdubaju #dubajzdzieckiem #dubaj🇦🇪 #mirekstruzik #polacywpodróży #polacywdubaju #burdżchalifa #burdzchalifa
Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze Nasz trzeci raz w Dubaju. Trzydniowy stop w drodze do Wietnamu. Gdzie się zatrzymać? Braliśmy pod uwagę dwie opcje: Deirę – starą, handlową część Dubaju, oraz Szardżę – sąsiedni emirat, który jest tańszy, ale jednocześnie konserwatywny i mniej „dubajski”. Ostatecznie wygrała Deira – bo blisko lotniska i bardziej autentyczna.
 

Deira – Dubaj, który oddycha, a nie tylko błyszczy🫚🧄🧅

Jeśli wasza wizja Dubaju to jedynie szklane wieżowce, złote klamki i klimatyzowane przystanki autobusowe, to Deira może was zdziwić. To tutaj miasto naprawdę żyje. Nie w Instagramowym sensie „wow, patrzcie na ten infinity pool”, ale w rzeczywistości – w wąskich uliczkach, przy zatłoczonych bazarach, w zapachu świeżego chleba i przypraw.

Wielu uważa Deirę za „mniej bezpieczną”, co w języku turystów oznacza zazwyczaj: jest tam taniej i bardziej autentycznie. W rzeczywistości nie czuliśmy się tu ani trochę zagrożeni – może poza chwilą, gdy sprzedawca perfum próbował przekonać nas, że jego zapach „trzyma się dwa tygodnie” 😉

Kto mieszka w Deirze? 👳‍♂️🧕

Deira to Dubaj imigrantów. Mieszka tu głównie ludność pochodząca z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin i Afryki Wschodniej. To oni od dekad tworzą to miasto – prowadzą sklepy, smażą najlepsze samosy w okolicy i zarządzają biznesami, które pozwoliły Dubajowi stać się tym, czym jest. 

Abra – najtańsza atrakcja Dubaju🚣

Jedną z największych atrakcji Deiry jest przeprawa przez zatokę Dubai Creek. I tu wchodzi ona – cała na drewniano – abra. To tradycyjna łódka, którą od wieków mieszkańcy Dubaju przemieszczali się między Deirą a Bur Dubai. Koszt tej przygody? 2 dirhamy (czyli jakieś 2,20 zł). Tak, w Dubaju nadal istnieje coś, co kosztuje mniej niż batonik w automacie. 

Przejazd trwa dosłownie kilka minut, ale to wystarczy, by poczuć klimat dawnego Dubaju. 

#dubaj #dubajzdzieckiem #deira #deirazdzieckiem #dubaicreek #dubaj🇦🇪 #emiratyarabskiedlapolaków #dubajdlapolaków #dubajewo #dzieckowdubaju #abra #abradubaj
Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy Ile kosztuje dostanie się do Wietnamu? Podzielimy się naszymi kosztami i przemyśleniami, ale zaznaczamy: byliśmy uwiązani terminami, więc niektóre decyzje można było zorganizować taniej. Mediana? Zazwyczaj wychodzi drożej. A my? No cóż, złapaliśmy kilka okazji, ale i kilka wpadek. Oto jak to wyglądało.

Loty – czyli jak nie zbierać mil🛫

Nasza podróż rozpoczęła się od lotu do… Dubaju. Dlaczego? Bo promocje kuszą. Turkish Airlines miało wtedy świetną ofertę – bilety w dwie strony za 1150 PLN na osobę, z bagażem rejestrowanym i posiłkiem na pokładzie. Brzmiało jak marzenie, prawda? Tym bardziej że zbieramy punkty Miles & More. 
Niestety, jak się później okazało, w zakupionej przez nas taryfie punkty nie są naliczane. Brawo my 🙂

Na dokładkę czekała nas sześciogodzinna przesiadka w Stambule. Czy można to było zorganizować lepiej? Pewnie. Ale przynajmniej odkryliśmy pro tip: jeśli macie przesiadkę dłuższą niż 5 godzin, Turkish Airlines oferuje darmowy posiłek na lotnisku. Wystarczy udać się do Care Pointu i poprosić o voucher – dostaniecie kupon na posiłek z napojem do wykorzystania w jednej z restauracji. Biorąc pod uwagę ceny na lotnisku w Stambule (jedna kanapka Big Mac za 62 PLN, serio?), to jest game changer.

Dubaj – trzy dni błyskotek🏙️🇦🇪

W Dubaju spędziliśmy trzy dni. Nie będziemy się rozpisywać, bo Dubaj to Dubaj: błysk, przepych i klimatyzacja ustawiona na „syberyjski mróz”. Naszym następnym krokiem był lot Cathay Pacific do Wietnamu – dokładnie do Ho Chi Minh.

Lot do Wietnamu ✈️🇻🇳

Za bilet w dwie strony z Dubaju do Ho Chi Minh zapłaciliśmy 1450 PLN na osobę. Cena obejmowała bagaż rejestrowany i posiłek, a Cathay Pacific, linie z Hongkongu, zadbały o nasz komfort. W Hongkongu mieliśmy kilkugodzinną przesiadkę i ambitny plan: szybkie zwiedzanie. Niestety, plan rozbił się o deszczową rzeczywistość i naszą walkę z jet lagiem. Zamiast eksploracji miasta wybraliśmy siedzenie na lotnisku.

#wietnam #lotydowietnamu #vietnam #turkishaitlines #cathaypacific #lotniczetipy #taniebiletydoazji #taniebiletydowietnamu #biletydosajgonu
Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstar Instytut Oceanografii w Nha Trang, jedno z najstarszych centrów badawczych w Wietnamie, zaprasza na niezwykłą podróż w głąb oceanu. A dokładniej – w głąb starego budynku pełnego ryb, formaliny i lekkiego chaosu. Brzmi jak coś dla was? No to zaczynajmy!

Wchodzimy do środka. Tutaj zaczyna się prawdziwa podróż, która bardziej przypomina wycieczkę do muzeum z czasów naszego dzieciństwa niż nowoczesne centrum edukacyjne.

Co znajduje się wewnątrz?🐠🦈🐙🪼
 • Akwaria – kilka pomieszczeń z małymi zbiornikami, w których pływają ryby, koralowce, a czasem coś, co wygląda jak mieszanka obu. Nie spodziewajcie się oceanicznego spektaklu na miarę dubajskiego akwarium – to raczej skromna prezentacja lokalnej fauny morskiej. 
 • Wypchane stworzenia morskie – tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Rekiny, żółwie, a nawet wieloryby w wersji „po życiu” czekają na was w szklanych gablotach. Niektóre eksponaty są imponujące, inne wyglądają, jakby miały za sobą długą i bolesną podróż przez czas. 
 • Zbiory w formalinie – jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda ośmiornica w słoju, to macie okazję się przekonać. Kolekcja jest imponująca, ale trochę przypomina gabinet osobliwości z XIX wieku. Może i niezbyt nowoczesne, ale na pewno oryginalne.

Ile to kosztuje?💵
Wstęp kosztuje zaledwie 40 000 VND (około 7 zł) za osobę dorosłą i 20 000 VND (około 3,5 zł) za dziecko.

Jak się tam dostać?🚍🛵
Instytut znajduje się około 6 km od centrum Nha Trang. Najłatwiej dojechać  taksówką. Jeśli wolicie spacer, przygotujcie się na trochę wysiłku w tropikalnym słońcu (przetestowane). Fajnie idzie się plażą. Później, na ostatnie km, lepiej wziąć taksówkę.

#nhatrang #nhatrangvietnam #nhatrangzdzieckiem #wietnamzdzieckiem #polacywwietnamie #muzeumwwietnamie #wietnamskie #wietnam2024 #urlopwwietnamie #wakacjewwietnamie
W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha W cieniu betonowych hoteli i gwaru skuterów w Nha Trang, znajdujemy Świątynię Long Son – miejsce, które łączy duchowość, architekturę i odrobinę wysiłku fizycznego.

Świątynia Long Son, znana także jako Pagoda Białego Buddy, została zbudowana pod koniec XIX wieku, choć obecny wygląd to efekt wielu remontów. 

Aby dotrzeć do najsłynniejszego punktu Long Son – wielkiego, siedzącego Białego Buddy – musimy wspiąć się po 152 schodach. Brzmi niewinnie? Poczekaj, aż poczujesz wietnamską wilgotność. 

Po drodze zatrzymujemy się przy Leżącym Buddzie - i tak, jest tak spokojny, jak tylko można sobie wyobrazić. Posąg przedstawia Buddę w momencie nirwany – czyli w stanie, który można osiągnąć, gdy przestajesz przejmować się szaleńczym ruchem w Nha Trang. To świetny moment, by złapać oddech (lub wymyślić pretekst, żeby już nie iść dalej).

Na szczycie wzgórza czeka na nas nagroda: gigantyczny, 24-metrowy posąg siedzącego Buddy Gautamy na lotosowym tronie. Widoczny z wielu części miasta, ten posąg jest nie tylko symbolem Long Son, ale też Nha Trang jako całości.

#wietnam #nhatrang #nhatrangzdzieckiem #świątyniawnhatrang #wakacjewwietnamie
Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z na Po dotarciu kolejką linową (tak, tą jedną z najdłuższych nad wodą – 3,3 km), stajemy na ziemi Hon Tre i mamy ochotę krzyknąć „wow”. 
Palmy, szerokie chodniki, perfekcyjnie ułożona kostka i uśmiechnięta obsługa w firmowych uniformach. Ale zaraz… Gdzie ci wszyscy ludzie? Mimo popularności miejsca, wydaje nam się, że spacerujemy po lekko opustoszałym planie filmowym.

Po jakimś czasie spędzonym w kraju, gdzie skutery to przedłużenie nóg, a przepisy ruchu drogowego są raczej sugestią a nie regułą, Hon Tre jawi się nam jako dziwna, niemal surrealistyczna oaza. Wyobraź sobie – ani jednego skutera! Żadnych trąbiących klaksonów, żadnego ryzyka, że wjedzie w Was skuterzysta, który jednocześnie rozmawia przez telefon, wiezie dwie osoby oraz kurczaka w klatce. W zamian dostajemy chodniki. Tak, chodniki – i to takie, po których naprawdę można chodzić.

Nie ma się co oszukiwać – Hon Tre to miejsce, gdzie ryzyko zostało wyeliminowane do zera. Chcesz przejść przez ulicę? Proszę bardzo, nie ma ulic. Masz ochotę na dreszczyk emocji? Musisz poszukać go w parku rozrywki VinWonders, bo spacerując po wyspie, możesz co najwyżej potknąć się o własną nogę.

Hon Tre to Wietnam na sterydach – piękny, idealny, ale trochę… sztuczny:)

#wietnam #wietnamzdzieckiem #wyspawietnam #nhatrangatrakcje #hontre #hontre
Instagram

Dołącz do naszej grupy na FB: Tanie loty i wczasy – same rarytasy :)

grupa na fb
© 2025 Okulary Na Świat | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme