Zastanawialiście się kiedyś, ile kosztuje wyjazd do Tajlandii? A może planujecie już swoje wymarzone, rodzinne wakacje w tym kraju i chcecie wiedzieć, ile kasy ze sobą zabrać? Ten wpis nie będzie dla fanatyków Excela, nie będzie tu zestawień i podliczania wszystkich naszych kosztów. Znajdziecie w nim uśrednione informacje, które pomogą Wam zaplanować budżet wyjazdowy.
To zazwyczaj pierwszy i zarazem największy wydatek. Dobra cena biletu z Warszawy do Bangkoku to według nas do 2 000 PLN za osobę dorosłą. Można też znaleźć taniej, np. jedna z najlepszych linii na świecie Qatar Airways, często sprzedaje bilety za ok 1 800 PLN. No i jeśli jesteście w stanie spakować się w ciągu doby, rzucić wszystko i lecieć, to bilety na bezpośredni lot czarterowy z Warszawy można dostać nawet za 1 500 PLN. My nie mogliśmy sobie pozwolić na taki spontan. Ze względu na pracę etatową, mieliśmy dość sztywno ustalone daty wylotu i powrotu. W 2018 r. kupiliśmy bilety do Tajlandii za nieco mniej niż 2 000 PLN/osoba, a w 2019 r. udało nam się je zarezerwować za niewiele więcej niż 2 000 PLN/osoba, co też było dobrą ceną, zważywszy na przypadający na nasz wyjazd okres świąteczno – noworoczny. Za Adama płaciliśmy <20% wartości biletu dla osoby dorosłej, jako że nie skończył jeszcze „magicznych” 2 lat.
Bilety poza sezonem turystycznym (czyli od maja do października) bywają dużo tańsze.
Jeśli szukacie biletów lotniczych do konkretnego miejsca, a nie wiecie, czy cena, którą znaleźliście jest konkurencyjna, dajcie nam o tym znać na naszej grupie na Facebook’u – Podróżnicze DIY – porady, wyprawy, inspiracje. Link TUTAJ. Sprawdzimy, czy jesteśmy w stanie znaleźć tańszą alternatywę.
W szczycie sezonu (lub tzw. porzę chłodnej) noclegi w Tajlandii są droższe niż w porze deszczowej (maj-październik). Zazwyczaj też, ceny noclegów na wyspach są wyższe niż w części kontynentalnej. Podczas naszej ostatniej, 33-dniowej podróży zdarzało nam się np. spać w bardzo przyzwoitym 3* hotelu w Udon Thani za 77 PLN/noc. Rewelacyjna miejscówa, nieco z dala od centrum, cicha, pyszne śniadanie wliczone w cenę, no i bardzo życzliwy personel. Sami byliśmy zaskoczeni, że tak dobry hotel zarezerwowaliśmy za tak niewielkie pieniądze. Spaliśmy też w dość małym, ale „na wypasie” domku na naszej ulubionej wyspie Koh Chang. Nocleg tam kosztował nas 260 PLN. W cenę wliczone było śniadanie. Z resortu 3 razy dziennie jeździł bus na plażę, a do dyspozycji gości były rowery i basen.
W Tajlandii można znaleźć noclegi praktycznie od 30 zł, ale – jak można się łatwo domyśleć – warunki będą nader skromne. Ostatecznie wszystko zależy od zasobności portfela i oczekiwań.
My najczęściej skłanialiśmy ku wynajmowaniu mieszkań. W 2018 r. głównym powodem była chęć posiadania do dyspozycji kuchni lub małego aneksu kuchennego – Adam tylko pił mleko, jadł kaszki i trzeba mu było to wszystko przygotować. W 2019 r. natomiast byliśmy już najzwyczajniej w świecie przyzwyczajeni do tajskich mieszkań, które są bardzo dobrze wyposażone, w kompleksach są baseny, jest siłownia, przestrzeń wspólna, ogród i inne udogodnienia. No i według nas, mieszkania mają lepszą niż hotele jakość w stosunku do ceny. Nie powiem, że nigdy nie zdarzyło nam się nie zawieść na wynajmowanym mieszkaniu, bo wtopa była, ale to temat na osobny wpis ☺. AirBnb ma bardzo dobrze działający Support z pomocy którego byliśmy zmuszeni skorzystać.
Co więcej, oferta mieszkań jest spora i zaczyna się od 70 PLN/doba, brak jest górnej granicy cenowej.
Jeżeli jeszcze nie korzystaliście z AirBnb, to jeśli zarejestrujecie się przez TEGO linka, otrzymacie zniżkę 100 PLN na pierwszy nocleg (kwota rezerwacji min. 300 PLN), a i my dostaniemy mały bonus ☺.
W Tajlandii się nie gotuje, w Tajlandii je się na ulicy. Mnogość food courtów i restauracji powoduje, że w tym kraju nie można chodzić głodnym. Ceny są bardzo zróżnicowane. W Hat Yai jedliśmy w rodzinnej restauracji, gdzie ja zamówiłam wegetariańską zupę, a Adrian ryż z wołowiną, oboje wypiliśmy też po świeżym kokosie. Przy stoliku obok siedziała sędziwa kobieta, seniorka rodu, która kroiła papaję i częstowała nią Adama. Po zjedzeniu posiłków poprosiliśmy o rachunek i okazało się, że mieliśmy do zapłaty 10 PLN. 10 PLN za to wszystko! Ale zdarzyło nam się też kupić sałatkę w sklepie typu 7-Eleven (jarmuż + 4 pomidorki koktajlowe – takie absolutne minimum) na którą miałam po dłuższym pobycie w Azji ochotę i kosztowała ona 7,50 PLN. A do tego, kiepskiej jakości tost za 4-5 PLN.
Najczęściej jednak w restauracjach zostawialiśmy ok. 30 PLN za obiad dla 2 osób z napojami.
Zwykle za jedzenie mniej zapłacimy na targu nocnym, a więcej – w najbliższych okolicach plaży.
Często też robiliśmy drobne zakupy w sieci 7-Eleven lub Family Mart. Adam jest wielkim fanem jogurtów, za które płaciliśmy 2 PLN/sztuka, za litr mleka trzeba zapłacić 6 PLN – nabiał w Tajlandii jest dość drogi. Za przepyszne bubble tea płaciliśmy ok. 4-5 PLN. Świeżego kokosa kupowaliśmy w cenach 2,50-6 PLN, a naleśniki roti za 5 PLN. Często Coca-Cola jest tańsza niż butelkowana woda mineralna.
Po Tajlandii przemieszczaliśmy się samolotami, pociągami, autobusami, promami, mini vanami, taksówkami i Grabem (Grab działa na podobnych zasadach co UBER, zaś pochodzi z Malezji). O środkach transportu pisaliśmy TUTAJ.
Po Krainie Uśmiechu łatwo jest poruszać się drogą lotniczą. Istnieje wiele krajowych linii lotniczych posiadających bogatą ofertę. Ten typ podróży jest szybki i wygodny. Dużym plusem są również ceny. W styczniu 2020 rezerwowaliśmy bilety do Udon Thani z Bangkoku z dwudniowym (!) wyprzedzeniem i zapłaciliśmy 170 PLN za naszą trójkę (bilety w jedną stronę).
Najbardziej powszechnym środkiem transportu jednak jest autobus. Jest on łatwo dostępny w każdym regionie Tajlandii. Autobusy docierają nawet do najmniejszych miejscowości. Można zdecydować się na podróż przewoźnikami prywatnymi lub państwowymi. Zarówno w państwowych jak i prywatnych autobusach pasażerowie otrzymują wodę w butelce.
Po kraju można oczywiście poruszać się pociągiem przy wykorzystaniu lokalnych linii kolejowych. Podróż taka jest znacznie tańsza, niż przemieszczanie się samolotem, lecz i dłuższa. Za to jakie widoki towarzyszą nam po drodze! Z Khon Kaen do Nakhon Ratchasima wzięliśmy pociąg z miejscami w trzeciej klasie za który zapłaciliśmy 4,30 PLN/osoba. Odległość tych dwóch miast od siebie to ok. 200 km. Ale żeby dostać się z naszego hotelu na stację pociągów w Khon Kaen wzięliśmy Graba, który nas skasował na 12 PLN za dystans ok. 2 km. Przepaść cenowa, prawda?
Ciekawym spostrzeżeniem było dla nas to, że w Bangkoku zamówienie Graba jest droższe niż wzięcie taksówki, która włączy licznik. Grab jest dobrą opcją, bo zazwyczaj podjeżdżają duże i wygodne samochody, można podpiąć do aplikacji swoją kartę, no i nie trzeba się martwić o to, że kierowca będzie wydłużał trasę, bo cenę znamy z góry. Przed wylotem do Polski, byliśmy u koleżanki odebrać naszą walizkę z zimowymi rzeczami, którą mogliśmy u niej przechować przez miesiąc. Jacky mieszka w okolicy stacji BTS Bang Na, około 27 km od lotniska Suvarnabhumi. Wykąpaliśmy się, przebraliśmy w długie spodnie i stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak podjedzie po nas Grab, co by nie tracić czasu na łapanie taksówki, no i się nie pocić. Aplikacja pokazywała, że zapłacimy 47 PLN za tą podróż. Podjechał Grab Taxi (taksówka, która jeździła też jako Grab). W samochodzie był włączony licznik i okazało się, że gdybyśmy złapali taksówkę z ulicy, to zapłacilibyśmy 30 PLN. Grab w Tajlandii nie jest tańszą alternatywą taksówek (jak zwykliśmy myśleć w Europie o Uberze).
– Ubezpieczenie. Nie wyobrażamy sobie, żebyśmy mieli go nie wykupić przed wyjazdem. My za naszą trójkę zapłaciliśmy 380 PLN (33 dni).
– Masaże, 24 PLN/30 min./osoba.
– Dodatkowe atrakcje. I tu można przebierać, bo oferta jest bogata. Kilka naszych kosztów: wstęp do Parku Historycznego Phimai – 12 PLN/osoba, wynajęcie łódki na jeziorze Nong Han (Red Lotus Lake) – 62 PLN/1 godzina, wycieczka po wyspie Koh Chang – 87 PLN/osoba, bujane zabawki na monety w centrach handlowych – 2.40 PLN/5 minut.
– pieluchy 0,80 PLN/sztuka. Zazwyczaj kupowaliśmy duże paczki w Tesco lub Big C.
W Tajlandii można zauważyć pewną prawidłowość; ceny rosną wraz z przemieszczaniem się z północy na południe kraju. Nie można jednoznacznie powiedzieć, czy Tajlandia jest tania, czy droga, bo zależy co mamy na myśli i czego oczekujemy od podróży w te strony. Dla każdego też, słowo „luksus”, czy „fajne warunki” mogą oznaczać coś innego. Porównując jednak ceny, które są tam obecnie z tymi, które były rok wcześniej, a już tym bardziej 5 lat temu musimy przyznać, że zauważamy ich znaczny wzrost.
Wróć